Reklama

Jak prowadzi się truskawkowy biznes? Odkąd jest 500+ nie wszystkim opłaca się schylać

12/09/2017 20:53

Trzy tony owoców dziennie, kilkadziesiąt ton w roku. Szewdowie mają rodzinne tradycje,   bo uprawiają truskawki już od trzech pokoleń


R odzina Szwedów co roku obsiewa we Wiągu truskawkami sześć hektarów. – Mamy jeszcze zboże, ale nie ma co ukrywać, że te owoce to nasze główne źródło utrzymania – mówi Michał, 24-latek, student rolnictwa na UTP w Bydgoszczy. Przygotowuje się do obrony pracy inżynierskiej. – Studia dają podstawy teoretyczne, ale takiej praktyki jaką mam w domu, nikt nie byłby w stanie mi zapewnić.


Dziadek Michała jako pierwszy siał we Wiągu truskawki, gdy był to jeszcze egzotyczny owoc. Jego ojciec zajmuje się tym blisko dwadzieścia lat. Teraz przekazuje pałeczkę synowi. Obsiewają swoje pola kilkunastoma gatunkami popularnych czerwonych owoców. – Dobieramy je tak, żeby zbiory mogły trwać od połowy maja do połowy listopada, do pierwszych mrozów.



Trzy tony dziennie

W tym roku zebrali ze swoich pól kilkadziesiąt ton owoców. – W najbardziej pracowitych dniach na rynek dostarczaliśmy nawet trzy tony truskawek – mówi Szwed.


To owoc, który musi trafić do sprzedaży jak najszybciej po zbiorze. Ludzie w pole wychodzą o 5 nad ranem. Z kobiałkami wędrują między krzakami do godziny 10. – Potem jest już za mocne słońce. Męczy ludzi, ale także owoce.


Jeszcze tego samego dnia towar trafia na giełdę. Najczęściej w Grudziądzu. – w tym roku udawało nam się każdego dnia sprzedać tam cały towar, ale bywały takie lata, że trzeba było wyruszyć dalej.


Ojciec Michała, Leszek, pilnuje towaru na giełdzie, a syn dowozi truskawki. – Tam ruch zaczyna się około godziny 3 nad ranem, gdy zakupy robią straganiarze i sklepikarze, którzy chcą po otwarciu dostarczyć klientom świeże owoce. Ludzie myślą, że hodowca truskawek pracuje przez miesiąc w roku, gdy trwają zbiory, ale nikt nie bierze pod uwagę czasu, jaki np. przychodzi spędzić na giełdzie, a w sezonie w zasadzie trzeba być tam cały czas.


Odmiany truskawek dobierają tak, żeby móc je jak najdłużej sprzedawać. Niektóre dają wiele owoców z krzaka, ale są podatne na choroby. Inne znowu gorzej smakują, ale lepiej znoszą kaprysy pogody. – Dlatego nie można postawić na jeden gatunek. Co roku pojawiają się nowe odmiany, ale prawda jest taka, że najlepsze to te sprawdzone.


Zaprzyjaźnieni sklepikarze ze Świecia sami odbierają towar z Wiąga. – Wiedzą, jakie truskawki preferują ich klienci, dlatego wolą stawić się osobiście i wybrać, to co u nich sprzeda się najlepiej.


Jednak rodzinie Szwedów bardziej opłaca się handel na giełdach. – Gdyby wszyscy mieli do nas przyjeżdżać, to żądaliby innej ceny. Byłoby nam pewnie lżej, ale kieszenie też byłyby lżejsze.




Sto złotych dziennie

Z uprawy truskawek utrzymują się obecnie trzy osoby, Michał i jego rodzice. Największe problemy to znalezienie odpowiednich ludzi do zbioru. Gdy na giełdę rzucają dziennie po kilka ton potrzeba jednego dnia nawet dwudziestu osób, które będą poruszać się między krzakami z kobiałkami. W zależności od pory sezonu płacą od 1,5 do 2 zł za dwukilogramową kobiałkę wypełnioną owocami. – Wprawne ręce mogą ją zapełnić nawet w dwie minuty – uważa Szwed. – Przeciętnej osobie zajmuje to kwadrans. W ten sposób przez pięć godzin można zarobić nawet sto złotych. Nie są to chyba najgorsze pieniądze? – pyta młody gospodarz.


W tym roku na ogłoszenia w gazetach odpowiadało kilka osób, które chciały dopytać o szczegóły. W poprzednich latach telefony się urywały. – Jedna pani powiedziała wprost, że odkąd jest 500 plus, to nie opłaca jej się schylać.




W zimę też jest co robić

Zima to dla Szwedów czas względnego spokoju. Wymienia się potrzebne maszyny i robi zakupy na sezon. Ceny takich produktów jak kobiałki, koszyki, skrzynki są najniższe.


- A jak kończą się przymrozki ruszamy w pole. Trzeba pielić. Owszem są pielaczki i haczki, ale nikt nie zrobi tego tak dokładnie jak ludzka ręka.


Potem przychodzi czas na podlewanie. Najlepiej wcześnie rano zrosić wodą każdy krzak. – Ale na to nie mamy możliwości. Każda truskawka dostaje wodę co drugi dzień. Nie można tego odpuścić, bo odczuje się  to po owocach.


Wiele osób, które uwielbiają truskawki nie odróżnia ich gatunków. – Ale wprawne oko bez trudu pozna jaki to gatunek i jak się nim opiekowano – kończy Szwed.


Ten artykuł ukazał się w piątym numerze tygodnika Nowe Świecie (grudzień 2016). Więcej o rolnictwie w powiecie świeckim przeczytasz w naszym tygodniku w każdy czwartek

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do