Reklama

Hubert zachorował na ostrą białaczkę. Po przeszczepie potrzebuje nierefundowanego leku

Hubert jest dzielnym wojownikiem. Lubi się uczyć, kocha przyrodę i zwierzęta. Interesuje się informatyką. Ostatnie dziewięć miesięcy niemal całe spędził w szpitalu, ale marzy o powrocie do domu, gdzie czekają tata i trzy siostry

Pięć dni temu Hubert Piór z Lipinek (gm. Warlubie) skończył 13 lat. Swoimi urodzinami nie mógł się cieszyć jak  rówieśnicy w gronie rodziny i przyjaciół, bo od lutego niemal nieprzerwanie spędza czas w szpitalu. Trafił tam dokładnie 2 lutego z objawami niemal identycznymi do objawów grypy. Seria badań i obserwacja objawów pozwoliła lekarzom bydgoskiego szpitala szybko stwierdzić, że to nie jest przeziębienie, a ostra białaczka biofenotypowa. Oznacza to, że zaatakowała zarówno jego komórki krwi, jak i szpik. - Był płacz, przerażenie, bezradność, bo na taką informację nikt nie jest w stanie się przygotować - mówi Justyna Piór, mama Huberta.   

Choroba była już w tak zaawansowanym stadium, że zagrażała życiu chłopca. Po czterech dniach 13-latek rozpoczął leczenie, a później chemioterapię. - Nie oszczędzały go wirusy, zakażenia bakteryjne, dwa razy przechodził sepsę,  wykryto wirus cytomegalii. Miał także zapalenie mięśnia sercowego, grzybicze zmiany na płucach i śledzionie, nie wspominając, że był reanimowany - opowiada pani Justyna. - Hubert to najdzielniejszy wojownik jakiego znam. Chłopiec, który kocha szkołę, od „zerówki” zawsze dostawał świadectwa z wyróżnieniem, aż po świadectwo z paskiem. Kocha przyrodę i zwierzęta. Interesuje się informatyką i nagle zostaje zamknięty w czterech ścianach. Serce pęka, ale tyle przeszliśmy, że nie możemy się poddać. W domu czekają tata i trzy siostry - dodaje. 

Konieczny do zwalczenia choroby okazał się przeszczep szpiku. - Mieliśmy dużo szczęścia bo dawcą mogła być rodzona siostra, podarowała mu najpiękniejszą część siebie - komentuje pani Justyna. 

Przeszczep odbył się 6 października. - Jak na razie szpik podjął pracę, a w czwartek jest badanie kontrolne - mówi mama Huberta. - Najważniejszych jest 100 pierwszych dni, aby nie było odrzutu - dodaje. 

Z powodu cytomegalii Hubert musi przyjmować nierefundowany lek o nazwie Letermovir. Jedna tabletka kosztuje 780 zł, a miesięczny koszt tego preparatu to 22 tys. zł. - Lek nigdzie nie jest tańszy - wyjaśnia pani Justyna. - Dzwoniłam po znajomych za granicą, wszędzie jest taka sama cena. Fundacja Naszpikowani pomogła nam w pierwszym miesiącu z lekiem, ale ostatnią dawkę leku mamy do tego czwartku. Przy dobrych wiatrach i tolerancji innych leków, będzie musiał go przyjmować co najmniej jeszcze trzy miesiące. Jeżeli nie daj Boże któregoś leku by organizm Huberta nie tolerował, będzie musiał brać podwójna dawkę, a co za tym idzie koszty wzrosną dwukrotnie - dodaje.

Pomóc w zbiórce środków na zakup leku można za pośrednictwem portalu zrzutka.pl lub włączając się w zbiórki. 

zdjęcie: Hubert w dniu przeszczepu /fot. archiwum rodzinne

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do