
Kiedy Maciej i Anna Górscy zaczynali prowadzić gospodarstwo mieli 10 hektarów. Teraz wraz z dziećmi uprawiają obszar ponad 120 hektarów. Kilkadziesiąt z nich przeznaczyli pod ekologiczną uprawę truskawek. Pewnie mieliby tych hektarów więcej, gdyby nie brak rąk do pracy
Wszystko zaczęło się około 30 lat temu. Wtedy kupili pierwsze 10 ha. Pan Maciej zaczynał w doradztwie rolniczym. Ich historia zaczyna się u schyłku okresu PRL. Mieszkali w bloku, jednak marzyli o swoim. Chcieli jeść to, co sami zasadzą i wyhodują. Zaczęli od Braniewa w województwie warmińsko-mazurskim, kolejny był Bochlin, w gminie Nowe, na styku pomorskiego i kujawsko-pomorskiego. Teraz razem z dziećmi pracują na ponad 120 hektarach ziemi. - Mamy mozaikowate gleby. Przede wszystkim są to klasy VI, V i IV, w ilościach znikomych mamy też IIIb - wyjaśniają gospodarze. Część upraw pozostaje w dzierżawie u ich dzieci.
W 2004 Górscy zdecydowali się prowadzić w Bochlinie rolnictwo ekologiczne. Ich wyborem stały się truskawki. W porównaniu do konwencjonalnego rolnictwa na ich uprawach nie ma nawozów sztucznych ani środków ochrony roślin. Państwo Górscy stali się jednym z głównych producentów truskawki ekologicznej w Polsce. I jednymi z niewielu eko rolników w powiecie świeckim. W ich działalności najważniejsze jest utrzymywanie ziemi w dobrej kondycji. Prowadzą uprawy polowe, nie pod osłonami. - W tym roku zaczęliśmy wczesną wiosną - pan Maciej wyjaśnia, że duża część prac jest zmechanizowana - Objeżdża się międzyrzędzia, bronuje się je w okolicach marca. Niestety wszystkich chwastów nie da się usunąć mechanicznie i trzeba pielić ręcznie.
Jak wyjaśnia pan Maciej poruszenie ziemi przy usuwaniu chwastów pomaga ją nawodnić. Sprawia też, że tak nie paruje. Wiosną plantatorzy uzupełniają te rośliny, które po jesiennym sadzeniu się nie przyjęły. W jednym miejscu trzymają truskawkę 4-5 lat. Ich sadzonki wyrastają z ziarna w jednym z zakładów Insytutu Sadownictwa. Koszt takiej sadzonki to nawet 1,1 zł. - Kolejne sadzonki uzyskujemy z rozłogów. Jednak przez ostatnie lata suszy bardzo trudno było je uzyskać - nie ukrywa pan Maciej. Narastającą suszę obserwują w Bochlinie i okolicach od lat. - Deszcz z zeszłego tygodnia uratował w tym roku sytuację - mówi pan Maciej, jednak cała rodzina obawia się i późnych przymrozków i tego jak dużo deszczu spadnie w sezonie. Dla truskawek oprócz niekorzystnej pogody, wrogiem są też choroby grzybowe. W rolnictwie ekologicznym radzą sobie z tym używając efektywnych mikroorganizmów. Specjalne preparaty wzbogacają glebę w pożądane mikroorganizmy blokując te, których plantatorzy nie chcą. Poprawiają też strukturę i jakość gleby.
Pierwsze truskawki, wczesnych odmian pokazują się pod koniec maja. Na ich polach są odmiany takie jak Polka, wczesna Honey, był też Dukat czy Zenga Zengana, której sadzi się już coraz mniej. - W zależności od roku możemy uzyskać 4-5 ton z hektara. W tym roku wiemy, że zbiory nie będą najlepsze - mówią państwo Górscy. Co roku do zbiorów ściągają autobusy ludzi, z Grudziądza, najbliższych okolic, ale nawet z Pelplina, Gniewu czy Kwidzyna. W tym roku w organizacji transportu ludzi mogą przeszkodzić obostrzenia związane z koronawirusem. Ich truskawki idą na eksport więc bezpośrednio z pola trafiają do samochodów chłodni. Odbierają je polskie chłodnie, które owoce mrożą. Zamrożone truskawki głównie trafiają na zachód, między innymi do Szwecji.
Po zbiorach liście truskawek są koszone i rozdrabniane. W ciągu jesieni kilka razy przejeżdża między rzędami specjalna glebogryzarka. Usuwa się chwasty, a część areału zaoruje. - Wtedy pola obsiewamy zbożami, na poplony używamy np. odkażającą ziemię gorczycę - mówi pan Maciej. Koszt założenia takiej plantacji jest wysoki - Przy dobrej jakości sadzonek wyjdzie od 20 do 40 tysięcy złotych za hektar - mówi hodowca. - Niestety będziemy musieli znacząco zredukować plantację truskawki, bo z roku na rok mamy coraz mniej ludzi do pracy. Nie wyobrażamy sobie, żeby patrzeć jak owoce gniją na polu - przyznaje Maciej Górski.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Miałam "przyjemność" zbierać u tego pana truskawki Pan właściciel obawia się że pracowników może zabraknąć przez panujący wirus... Pracowników może zabraknąć ale nie ze względu na wirus ale na warunki jakie panują na polu mocno zachwaszczone pole zero dostępu do wody i bardzo nieprzyjemny pan który szacunek i do pracownika zgubił gdzieś pomiędzy tymi wielkimi chaszczami do tego co najbardziej szokuje to ze autobusy zbierają dzieci od 9 do 10 lat wypuszczają na pole i nie zadowolony Pan każe przerwać pracę i ma w nosie co z tymi dziećmi sie dzieje na polu do czasu przyjazdu autobusu i ile dzieci z niego wysiadło inile wsiada to chyba najgorsze jako matka jestem zniesmaczona zachowaniem tego Pana zawsze miałam duży szacunek do ludzi żyjących z ziemi ale ten człowiek powinien sam zbierać te wszystkie truskawki może nabrał by szacunku do ludzi inich pracy i nie pozwala dziecia bez opieki przyjeżdżać na pole skoro ma. "wymagania" to niech ma Warunki.
Tym w jakich warunkach pracują dzieci ktore właściciel przywozi na pole i zostawia ich samopas zakazując zbierania ponieważ dzieci nie są wstanie sprostać wymaganiom wlasciela zostają na. Polu nez opieki az do przyjazdu autobusu wlasciel i pracownicy nie wiedzą ile dzieci przyjechało i ile wraca tym powinna zająć się gazeta bo to nie dopuszczalne.
Tym w jakich warunkach pracują dzieci ktore właściciel przywozi na pole i zostawia ich samopas zakazując zbierania ponieważ dzieci nie są wstanie sprostać wymaganiom wlasciela zostają na. Polu nez opieki az do przyjazdu autobusu wlasciel i pracownicy nie wiedzą ile dzieci przyjechało i ile wraca tym powinna zająć się gazeta bo to nie dopuszczalne.
A kto puszcza dzieci same do pracy ?Kto tak robi ? GDZIE rodzice ? Właściciel na siłę ich nie zabiera. Zresztą właściciel nie przwozi sam dzieci i nie zielonego pojęcia ile ich przyjeżdża. Transport zapewnia wynajęta firma przewozowa. Komentarze to pomówienia.Wstyd.
To jest jakieś nieporozumienie,bo stwierdzenie,ze właściciel przywozi dzieci na pole i ich nie pilnuje jest nieprawdą.Właściciel z tego co ogólnie wiadomo zapewnia bezpłatny transport osób chętnych do pracy (wynajmuje autobusy które świadczą takie usługi). Nie ma wpływu na to kto przyjeżdża do pracy.Po co więc stwierdzenie,ze "właściciel przywozi dzieci na pole"' Jeżeli rodzice zezwalaja dzieciom na pracę przy zbieraniu truskawek to robią na własną odpowiedzialność.Nie ma na plantacji opiekunek i takiej usługi właściciel nie gwarantuje. Do pracy często przyjeżdżają rodziny z dziećmi i wtedy sa one bezpieczne. Dziwię sie bardzo,ze rodzice tak małych dzieci pozwalają dzieciom bez opieki wyjeżdżać do zbioru ! To nie właściciel jest winien,ale nieodpowiedzilni rodzice. I jeszcze jedna uwaga :zeby uniknąć nieporozumień na afiszu o pracy przy zbiorze truskawek powinna byc adnotacja,ze dzieci do lat np.15 tu tylko w obecności upoważnionych osób dorosłych.
Jeździłam do tych państwa prawie 20 lat w truskawki i atmosfera na polu była zawsze miła .Zapewnili dojazd do pracy jeździły z nami dzieci i to my dorośli pilnowaliśmy swoich dzieci ,które z nami przyjeżdżały i wszyscy wracali bezpiecznie