
Małżeństwo ze Świecia chciało ratować psa, a sami omal nie utonęli we Wdzie, tuż przed młynem w Przechowie. Na pomoc rzucili się okoliczni mieszkańcy. - Mężczyzna szedł już pod wodę, było widać już tylko dłoń - mówi Mateusz Wyka
W sobotę około godz. 16 Mateusz Wyka stał z dziewczyną na podwórku przy ul. Sportowej w Świeciu, przy samochodzie, kiedy usłyszeli znad rzeki przeraźliwy krzyk. - To było wołanie „pomocy” i pisk, a właściwie wrzask, tak jak ktoś krzyczy z bólu - opowiada pan Mateusz. - Pobiegłem zobaczyć co się dzieje, krzyknąłem do dziewczyny, żeby biegła po tatę. Wziąłem z samochodu linkę holowniczą - dodaje.
Druh Wojciech Szymański powiadomiony przez córkę wziął dwumetrową drabinę i pobiegł nad rzekę. Żona Ania zadzwoniła pod numer alarmowy 112, żeby wezwać pomoc. - Zadzwoniłam jeszcze po sąsiada, strażaka, bo pomyślałam, że przyda się trzecia osoba do asekuracji - opowiada pani Anna. Paweł Witkowski również ruszył na pomoc.
Akcja ratunkowa nie była łatwa. Wszystko działo się bardzo szybko. Małżeństwo było około 10 metrów od brzegu. Strażacy próbowali podawać im długie przedmioty z brzegu, jednak tonący nie mieli siły ich złapać. Drabina, położona na lodzie, okazała się za krótka. Przynieśli kolejną, rozkładaną i asekurowali się liną. - Kiedy praktycznie mieliśmy wyciągniętą kobietę, zauważyłem, że mężczyzna opada z sił i idzie pod wodę - relacjonuje Mateusz Wyka. - Wystawała już tylko dłoń. W ostatniej chwili go złapałem. Wówczas stałem już w lodowatej wodzie po pachy. Trzymałem go na swojej klatce piersiowej, obwiązałem jego rękę, żeby mi się nie wymsknął i pan Wojtek ciągnął za jedną, a ja za drugą rękę. Kiedy wyciągnęliśmy go z wody nie bardzo wiedział co się z nim dzieje - dodaje.
Zawodowa straż pożarna i karetka przyjechała, kiedy 73-letnie małżeństwo było już na brzegu. - Lekarz z karetki wyszedł do nas i powiedział, że niewiele brakowała - opowiada pani Ania. - Kobieta miała temperaturę ciała 32,7 stopni Celsjusza, więc już początki hipotermii. Mogło się to skończyć obrażeniami narządów wewnętrznych, a w najlepszym przypadku zapaleniem płuc. Od córki tych Państwa wiemy, że na szczęście dochodzą do siebie. Kobieta jest w szpitalu w Świeciu, mężczyzna w Bydgoszczy - dodaje.
Okazało się, że starsza kobieta rzuciła się na pomoc psu, pod którym załamał się lód na rzece. Kiedy ona wpadła do wody, na ratunek pobiegł mąż, który również wpadł do wody. Choć małżeństwo mieszka na Mariankach to na swojej działce w Przechowie byli niemal codziennie i doglądali psa i kotów.
Mateusz Wyka mimo braku przeszkolenia wykazał się wiedzą i sporą odwagą. Strażacy z Przechowa zachęcają, żeby wstąpił w ich szeregi. - Chłopacy nie byli na służbie, a spełnili swój obywatelski obowiązek - podkreśla Adam Arczyński, prezes OSP Przechowo. - Pewnie wiele osób będąc na ich miejscu nie zrobiłaby tego samego. Niestety większość wolałaby stanąć na brzegu, robić zdjęcia i kręcić filmiki na YouTube, niż pomóc. Takie niestety mamy teraz społeczeństwo. Często wyjeżdżając do wypadków i innych zdarzeń widzimy, że ludzie zamiast pomóc to najpierw łapią za komórkę - dodaje.
Burmistrz Krzysztof Kułakowski zapowiada, że podobnie jak rok temu, mieszkańcy, którzy wykazali się obywatelską postawą zostaną docenieni.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Brawo Panowie, przywracacie wiare w ludzi..
Wszyscy wykazali sie obywatelska postawą, kobieta bo ratowała psa: kto kocha zwierzeta ,kocha ludzi. Mężczyzna na ratunek wskoczył do wody tak jak stał -odwaga i młodzi bohaterowie, takich potrzeba nam obywateli. Dziekujemy.