
Pani Karina opowiada o swoich początkach w handlu i sposobie pracy
Już jako dziecko miała żyłkę do handlu – jeździła z rodzicami na targ sprzedawać płody rolne. - Chyba wyssałam to z mlekiem matki – żartuje. Pracowała w hurtowni spożywczej, a później zajmowała się dziećmi. Po urlopie macierzyńskim postanowiła otworzyć coś swojego. - Padło na sklep odzieżowy, ponieważ mój brat prowadził taki biznes w innej miejscowości i mnie do tego namówił – wspomina. W butiku można kupić ubrania dla kobiet, mężczyzn i nastolatków, jednak najbliższe sercu właścicielki są ubrania plus size, czyli dla pań o pełniejszych kształtach. - Sama noszę większy rozmiar i wiem, czego oczekują klientki. Zawsze mówię, że motylem nie jestem, mam dystans do siebie i chyba to działa. Panie czują się u mnie swobodnie i pewnie – mówi.
- Jestem swoim sterem i okrętem. Zajmuję się wszystkim: zaopatrzeniem, sprzedażą, sprzątaniem i do niedawna księgowością. Nic jednak bym nie osiągnęła, gdyby nie moja rodzina, która bardzo mi pomaga – mój mąż, który jest wsparciem, a także zastępujące mnie czasami w sklepie teściowa Renata oraz córki Karolina i Wiktoria – opowiada.
Pani Karina podkreśla, że uwielbia swoją pracę. Codzienny kontakt z klientami sprawia jej przyjemność. Pracuje, wykorzystując motto, aby szczerze doradzać klientom, ponieważ kiedy są zadowoleni to wracają.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie