Reklama

Olena uciekła z synami przed rosyjskimi bombami. Kirył chce wracać walczyć, Nikołaj marzy by sprowadzić rodzinę

Kilku mężczyzn pracujących w lokalnych firmach już wyjechało walczyć za ojczyznę. Do jednego z pracujących tu dotarła żona z synami. Są bezpieczni, choć niespokojni o los najbliższych. Organizują się w nowych warunkach wymuszonych wojną wywołaną przez Putina

W punkcie z wynajmem pokoi przy ul. Szkolnej 4 w Przysiersku (gm. Bukowiec) mieszka obecnie kilkunastu Ukraińców. Większość z nich pracuje w okolicznych zakładach przemysłowych, najwięcej w KartPolu w Plewnie. Kilku, jak 25-letni Rusłan pochodzący z Sumy planuje powrót na Ukrainę, aby walczyć za swój kraj.

- Trzech mężczyzn już wyjechało stąd w przeciągu dwóch ostatnich dni - mówi Wioletta Mazur, gospodyni tego miejsca. - Pobrali dokumenty z pracy i ruszyli do Ukrainy. Byli bardzo poruszeni. To była szybka decyzja. Załatwili wszystkie sprawy tu i wyjechali walczyć. Jeden z nich był bodajże wojskowym w rezerwie, ten wyjechał jako pierwszy - kończy.

Obecnie mieszka tu kilku mężczyzn jeszcze z czasów sprzed wojny. Jednym z nich jest 24-letni Nikołaj. Ma w Charkowie najbliższych. Komunikaty informują o intensywnym ostrzale miasta przez Rosjan.

- Najpierw zniszczyli lotnisko - mówi Nikołaj. - Zbombardowali szpital położniczy. Teraz chcą dostać się do centrum miasta przysyłając dywersantów, przebranych w mundury ukraińskie. Moi najbliżsi od kilku dni siedzą w piwnicach. Jeszcze mam z nimi stały kontakt. Bardzo staram się, aby ich tu ściągnąć. Proszą, abym stąd nie wyjeżdżał. Próbowali uciec, ale od pięciu dni nikt z Charkowa nie może wyjechać. Ruskie wciąż strzelają. Mama mówiła, że też do cywili - dodaje poruszony.

Koszmaru wojny doświadczyła Olena. 33-letnia kobieta mieszkała w Rownie w rowieńskoj obłasti. To 300 km od granicy z Polską. Od początku napaści Putina na Ukrainę to teren intensywnych walk. - Gdy tylko niedaleko domu pociski spadły na lotnisko jak stałam, bez zastanowienia porwałam swoich synków do auta, zabrałam dla nich kilka rzeczy i ruszyłam autem do granicy - mówi Olena nie mogąc powstrzymać łez. - Zostawiłam tam mamę, siostrę i babcię. Zdecydowałyśmy, że trzeba chronić dzieci. Mam z nimi kontakt. Obok domu ludzie budowali barykady. Mijałam wiele takich barykad i punktów kontrolnych. One są po to, żeby wyłapywać dywersantów Putina, których jest wielu - dodaje.

Olena przejechała tysiąc km do Przysierska w trzy dni. Wspomina. że na stacjach benzynowych stała po 4 godziny. Obserwowała nieprzerwaną kolumnę kijowian uciekających ze stolicy. Do granicy w Jagodynie stała prawie jeden dzień w 10-kilometrowym korku.

Przejazd przez granicę jest bardzo spowolniony. Przez godzinę momentami posuwała się o 5 m do celu. Mężczyźni w wieku poborowym są cofani z granicy. Część, jak mówi Olena, płaci pieniądze pogranicznikom aby wydostać się z Ukrainy. Męża spotkała dopiero w Łodzi.

- Mama dzwoniła, że teraz w Rownie widać ciała ludzi zabitych pociskami, wśród nich są dzieci - mówi poruszona. Rosjan nie widziała. Rodzina już jest bezpieczna. Śledzą media internetowe, stale wymieniają się informacjami. Drżą o najbliższych.

- Olena 27 lutego wieczorem przyjechała do naszego domu, a już kolejnego dnia rano domagała się przydzielenia zadań w kuchni, chciała pomóc w obsłudze, pojechała z nami sortować odzież w ośrodku w Terespolu Pomorskim, w którym przebywają inni ukraińscy uchodźcy - mówi Wioletta Mazur.

Synowie Oliny: 8-letni Kirył i 5-letni Wania na hulajnogach hasają po podwórku. Jak to dzieci. Ćwiczą podskoki na i domagają się podziwu obserwujących te popisy. Chłopcy są ułożeni, bardzo kontaktowi, zainteresowani nowym otoczeniem. O wszystko pytają.

Dzięki reakcji urzędników powiatowych od najbliższego poniedziałku Kirył pójdzie do szkoły w Przysiersku, a Wania do przedszkola. - Gdy chłopcy będą zagospodarowani od przyszłego tygodnia, chcę pójść do jakiejś pracy - mówi Olena. - Być może przyjmą mnie do KartPolu tam, gdzie pracuje mój mąż. Tu dostajemy wiele pomocy i dobra. Polacy, bardzo Wam dziękuję - mówi wzruszona kobieta.

 

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do