
Państwo Meger z Przysierska gospodarzą na 150 ha. Rolnictwem zajmują się od pokoleń. Syn gospodarza, pana Bartłomieja skończył właśnie szkołę rolniczą i zapewni ciągłość tej tradycji. Od trzech lat zajmują się skupem zboża i kukurydzy. Znają rynek i wskazują przyczyny jego obecnej niestabilności
- Trzy lata temu zmodernizowaliśmy gospodarstwo - mówi Bartłomiej Meger. - Z różnych powodów zaprzestaliśmy hodowli trzody chlewnej. Zakupiliśmy dużą suszarnię kukurydzy i założyliśmy firmę skupu zbóż - dodaje.
Powstała firma Megerol Iwona Meger, która handluje głównie kukurydzą, zbożami, rzepakiem oraz prowadzi sprzedaż nawozów. To próba wypełnienia niszy, którą pan Bartłomiej dostrzegł w okolicy o ziemiach słabej klasy, na których zasiewa się sporo kukurydzy.
Sami uprawiają ją od 2004 r., obecnie zajmuje ona ok. 70 proc. ich uprawy roślinnej. Większa suszarnia obsługuje własne plony i z powodzeniem lokalny rynek (z okolicznych gmin). Mają niewielkie magazyny, stąd też odbiorcami ziarna z Megerol-u są niedaleko położone firmy paszowe oraz pośrednicy w handlu: Ampolmerol, Jacagra.
- Dzisiejszy rynek jest bardzo niestabilny i współpraca o zasięgu lokalnym daje co prawda mniejsze, ale pewniejsze zarobki - tłumaczy przedsiębiorca.
Rolnik mówi o horrendalnych podwyżkach cen, których doświadcza w ostatnich 3 latach. - Dzisiejsze ceny potrafią zmieniać się dosłownie co kilka dni - mówi. - W czasie żniw w zeszłym roku żyto “chodziło” w cenie 600 zł/t ziarna, dzisiaj przed żniwami kosztuje już ok. 1,5 tys/t. Kukurydza była za 700 zł/t dzisiaj kosztuje 1,5 tys zł/t. a było już i 1,7 tys. zł/t- wylicza. Najbardziej niebezpieczne, jego zdaniem, są wahania na rynku, który reaguje panicznie na wszystkie informacje ze świata. - Geopolityka ma mocny wpływ na zachowania handlowców, którzy zawsze próbują zarobić i to się mocno odbija na nas- mówi rolnik. - Przykładowo przez kilka miesięcy ceny rosły, rosły, aż rząd zapowiedział, że do kraju zmierza transport pszenicy z Ukrainy i lokalny rynek natychmiast zareagował drastycznymi spadkami - tłumaczy.
Jak podkreśla gospodarz, w cenach zbóż dotąd wszyscy odnosili się do francuskiej giełdy MATIF, a od niedawna rynki lokalne np. produkcji pasz rządzą się jakby swoimi prawami i tamtejsze ceny nie mają tu odzwierciedlenia.
- Widzę, że zanikają też pewne mechanizmy rynkowe - mówi Meger. - Na przykład jeszcze dwa lata temu można było, szczególnie w okresie żniw nieco pospekulować, teraz to ogromne ryzyko i wiele można stracić. Była pandemia, Polski Ład, zmiany cen paliw, jest wojna na Ukrainie, blokują się dotychczasowe drogi handlowe… To wszystko w połączeniu z paniką handlowców odpowiada za nieład na rynku. Obecną sytuację najtrafniej definiuje słowo niestabilność - dodaje.
Jak podkreśla, w efekcie nie kontraktuje się skupu tak jak jeszcze kilka lat temu, ani nie zarabia. Wszyscy raczej próbują przetrwać i doczekać lepszych czasów. - Weźmy ostatnie informacje z wojny o wykluczeniu drogi handlowej z basenu Morza Czarnego - tłumaczy. Ma to spowodować, że z m. in. z polskich portów tamtejsze zboża i pasze wypłyną w świat. To sprawi że port nie da nam skupującym takiej ceny jak dzisiaj, bo będzie miał tańsze zboża z UA.
Megerol handluje też nawozami. -Tu faktyczną przyczyną braków i wzrostu cen nawozów fosforowych i potasowych jest wojna, bo one pochodzą z krajów które ją toczą - mówi pan Bartłomiej. - Produkowane w Polsce nawozy azotowe, mają w czerwcu stanieć, ale jak to będzie? Póki co, tak wielcy ich producenci jak np. Anwil potrafią na kilka dni wstrzymać sprzedaż, aby sztucznie podnieść ceny, gdy nie ma na to popytu, zaraz obniżają je, aby po kolejnym sygnale z wojny znowu podnieść. Pewne jest że nie stanieją nawozy wieloskładnikowe, bo uzależnione od komponentów z rynków wschodnich. Teraz pozyskanie nawozów wiąże się ze zgodą na zakupy w cenach podniesionych nawet i o 50-100 proc. - tłumaczy.
Rolnik podkreśla jak opisywana wyżej niestabilność przeszkadza w prognozowaniu w rolnictwie. Jego zdaniem obecną sytuację najszybciej może rozwiązać możliwie szybkie zakończenie wojny. Przywrócenie spokoju na rynkach przyspieszyłaby większa troska państwa o zachowanie mechanizmów działania rynku, a bezpieczeństwo żywnościowe kraju zapewni regularny deszcz do żniw. - Zboża są teraz w ważnym momencie wegetacji i deszcz jest teraz kluczowy do osiągnięcia dobrych plonów. A jak te będą, wtedy Polska sobie spokojnie poradzi w kryzysem żywnościowym - kończy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie