
W Sądzie Rejonowym w Świeciu zakończył się proces 33-letniego Marka Ś. Uzależniony od kleju mężczyzna dał się mocno we znaki mieszkańcom. Ma na sumieniu kradzieże, pobicie i niszczenie mienia.
W sumie Marek Ś. do tej pory miał na koncie aż 12 wyroków i ponad 20 hospitalizacji związanych z jego uzależnieniem. Od 2008 r. skazywany był za różne przestępstwa, głównie przeciwko mieniu, za kradzieże z włamaniem oraz rozbój.
Obecnie, mężczyzna przebywa w areszcie od 24 kwietnia. Trafił tam po tym, jak na Dużym Rynku w Świeciu pobił kobietę i ukradł jej torebkę. Wcześniej porąbał siekierą drzwi do mieszkania, a następnie je spalił, szarpał się też z pracownicą sklepu, z którego ukradł klej. Głośno było też o przywłaszczeniu volkswagena polo na Dużym Rynku i jeździe nim pod prąd ulicami Świecia.
Ostatnio 33-latek dawał się we znaki mieszkańcom, nie tylko łamiąc prawo. Zdarzało się też załatwiać publicznie potrzeby fizjologiczne. Często też zaczepiał przechodniów prosząc o pieniądze, czasami był agresywny.
Proces w jego sprawie rozpoczął się w sierpniu w Sądzie Rejonowym w Świeciu proces.
Podczas przesłuchania mowa Marka Ś. była bełkotliwa, niewyraźna. Trudno było zrozumieć, co właściwie mówi. Na pytanie, dlaczego wsiadł do cudzego samochodu i nim odjechał, odpowiedział: - "Nie wiem. Naćpany byłem". 33-latek wielokrotnie pytał za to kiedy wyjdzie na wolność.
7 września zeznawały biegłe z zakresu psychiatrii i psychologii, które badały Marka Ś. podczas jego pobytu w areszcie. Wcześniej stwierdziły, że 33-latek miał ograniczoną w stopniu znacznym zdolność do rozpoznawania swoich czynów i oceny swojego postępowania. Wskazały też, Marek Ś. w ich opinii nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie.
- Jego wieloletnie uzależnienie doprowadziło do psychodegradacji - powiedziała psychiatra Justyna Sipowicz. - Właściwie całe jego życie toczy się wokół tego, by zapewnić sobie dostęp do substancji psychoaktywnych - dodała.
- My jako biegli nie rozpoznaliśmy u niego choroby psychicznej, więc nie możemy go uznać za osobę całkowicie niepoczytalną - wyjaśniała psychiatra Ewa Gromniak-Haniecka. - U pana Ś. rozpoznaliśmy jedynie zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania oraz upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim z postępującym regresem intelektualnym w kierunku otępienia. W pewnych kwestiach on rozumie co robi i, że kieruje nim potrzeba zdobycia substancji psychoaktywnych - dodała.
- Musimy mieć świadomość, że Marek Ś. nie jest w stanie zadbać o swoje elementarne potrzeby, nie jest w stanie kontrolować swojego zachowania, które jest destrukcyjne i w przyszłości dalej będzie łamał prawo - podkreślała psycholog Beata Łazarz.
Prokurator zażądał dla Marka Ś. łącznej kary 4 lat pozbawienia wolności, naprawienia szkody i leczenia w zakładzie psychiatryczny. Adwokat prosił by sąd dostrzegł okoliczności łagodzące i by wobec oskarżonego zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary.
Dziś po godz. 11 w Sądzie Rejonowym w Świeciu nastąpiło ogłoszenie wyroku. Sędzia Piotr Peżyński uznał Marka Ś. za winnego zarzucanych mu czynów i wymierzył mu karę łączną 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz obowiązek naprawienia szkody. Mężczyzna będzie musiał zapłacić na rzecz Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Świeciu kwotę 2 tys. zł za zniszczone drzwi oraz 3 tys. zł zadośćuczynienia pokrzywdzonej kobiecie z Dużego Rynku. Jednocześnie sąd zwolnił go z kosztów sądowych i obrony. Na poczet kary sąd zaliczył dotychczasowy areszt.
- Sąd nie nie zastosował wobec oskarżonego środka zapobiegawczego w postaci umieszczenia w zakładzie psychiatrycznym, choć taki wniosek został zgłoszony - wyjaśniał podczas uzasadnienia sędzia Piotr Peżyński. - Zgromadzony materiał dowodowy nie przewiduje możliwości umieszczenia go w zakładzie za to co zrobił. Zgodnie z prawem by umieścić sprawcę w zakładzie psychiatrycznym, musi być stwierdzona choroba psychiczna lub upośledzenie umysłowe w stopniu znacznym. Marek Ś. nie jest chory, a jedynie uzależniony i ma upośledzenie w stopniu lekkim. Nadaje się do leczenia odwykowego, ale do takiego leczenia musi być wola - chęć. Nie da się wyleczyć kogoś, kto nie jest zainteresowany takim leczeniem - argumentował.
Są jednak szanse na umieszczenie Marka Ś. w Domu Pomocy Społecznej po opuszczeniu zakładu karnego. - Kurator ma prawo wystąpić z wnioskiem do sądu rodzinnego o przymusowe umieszczenie go w DPS w ramach ustawy o ochronie zdrowia psychicznego - wyjaśniał sędzia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tam go wyleczą... Za 2lata wyjdzie za dobre sprawowanie i zapewne będzie już wiedział od kolegów jak się zemścić. Chory kraj.
Spodnie mu spadły czy sam zdioł by pokazać gdzie ma sędziego ?
Chory kraj i jeszcze bardziej chory system!!!Facet powinien pójść do zamkniętego zakładu Psychiatrycznego ,od lat uzależniony od kleju i innych substancji ,kompletnie nieświadomy swoich czynów...Ponad trzy lata za roztrzaskanie drzwi i wyrwanie torebki ...?!!! Jakieś nieporozumienie ! A inni za brutalne pobicia ,handel zakazanymi substancjami ,działania w grupach przestępczych itp.dostają po dwa lata lub zawiasy ...O co tu chodzi?! A ten chłopak będzie w więzieniu wykorzystywany ,bity, znieważany i wyjdzie jeszcze bardziej chory psychicznie ,jeżeli prędzej sam sobie nic nie zrobi ...
Dokładnie. Widać,że wyrok jest medialny. Gdzie odpowiedzialność psychiatrów, którzy go badali ok 20razy ? Jednak prawdą jest ze lekarz z wariatkowa to tez pacjent ,tylko w kitlu.
Marek Ś uprawiał stosunek z swoją matką, sam opowiada, kazior
Powinien siedzieć w jakimś psychiatryku do końca życia i tak żyje z pieniędzy podatników więc co za różnica czy na zewnątrz czy w szpitalu
Wyjdzie na wolność i będzie robił to samo