
Rolnicy kończą żniwa i zwlekają ze sprzedażą ziarna- bo to na niestabilnym rynku zbóż prawdziwa ruletka. Tegoroczne plony oceniają bardzo dobrze, obawiają się jeszcze o kukurydzę dla której jest zbyt sucho.
Kończą się żniwa i zaczyna się cenowa ruletka. Nauczeni doświadczeniem ostatnich lat, rolnicy, jeśli nie muszą, to nie sprzedają ziarna od razu. Przechowują lub zlecają to (15 zł/t za m-c) i jak pokerzyści czekają na wysokie ceny skupu, aby dobrze zdecydować o momencie sprzedaży.
- Trochę to nietypowe jak na rozmowę z rolnikiem, bo u rolników to wszystko zwykle “za tanio, za mokro, za sucho…”, a w tym roku nie można narzekać. Żniwa wyszły dobrze. Zebraliśmy zboża stojące, suche, o dobrej jakości ziaren - mówi Andrzej Kurtys, rolnik z Budynia (gm. Bukowiec). - Wczorajsze deszcze zatrzymały spadek plonów z kukurydzy. Zobaczymy jak wypadną jej zbiory w październiku.
Zbiory rzepaku oceniam średnio, a zbóż bardzo dobrze - podsumowuje. Rolnik zebrał średnio 3,8 t z ha rzepaku, w skupach jego cena spadła ostatnio z 3,1 tys. zł/t do 2,9 tys. zł /t. Zbiory pszenicy to 8,5 t z 1 ha. - Na Kujawach zbierają po 10 t - mówi pan Andrzej- Ale na nasze warunki glebowe, to dobry plon - ocenia. Rolnik ma zawarte kontrakty z portami w Gdańsku i w Gdyni, do których odstawia zboża. - Jeśli to ziarno ma pełne parametry chlebowe, to w porcie płacą do ok. 1,7 tys zł/t. - mówi. - Mam kontrakt z cenami z maja na 1675 zł/t. co daje po odliczeniu kosztów drogiego teraz transportu ok. 1,6 tys zł /t. - tłumaczy. Z 1 ha żyta rolnik zebrał 5,6 t ziarna. Według warunków kontraktu z wiosny cena skupu wynosiła 900 zł/t., co przy dzisiejszych stawkach w skupach 1,2 tys. zł./t. daje aż 300 zł różnicy. - Takie ryzyko - mówi rolnik. - Rolnicy odstawiają np. do młynów gdzie są mniejsze potrącenia za jakość, dostają inną cenę, w portach, gdzie parametry są wyśrubowane, mogą dostać więcej. Jeszcze inaczej wycenia się pszenicę paszową. Np. w Krąplewicach gdzie produkują dla siebie pasze, płacą dzisiaj za taką 1,2 tys. zł/t., jutro cena będzie inna - tłumaczy.
Andrzej Kurtys w Budyniu prowadzi też skup zboża od okolicznych rolników. Mówi, że dotąd, 30 proc. mniej skupił niż w minionych latach. Składuje je w magazynach płaskich i odstawia wyczekując koniunktury cenowej. Rzepak odstawia do zakładów tłuszczowych w ilości ustalonej kontraktem, w cenie dla siebie dogodnej w umówionym okresie do kwietnia’23. - Nietypowo w żniwa była lepsza cena jak teraz, ale rzepak może jeszcze dojść i do 5 tys., bo przez wojnę brakuje, ale ma wejść ustawa ograniczająca dodawanie rzepaku do biopaliw i ceny mogą spaść. Poczekam. Ceny są kontraktowane wg. francuskiej giełdy MATIF i mam zagwarantowaną stawkę z daty podpisania kontraktu pomniejszoną o 18 euro kosztów. A może być więcej Ta cena 3,1 tys. całkiem się dobrze bilansowała- tłumaczy.
Porównując bieżące stawki do zeszłorocznych za zboża podkreśla że są blisko 100 proc. wyższe. Zeszłoroczna pszenica kosztowała 800 zł/t., żyto, z 600-700 teraz kosztuje 1,6 tys. zł/ t. Jęczmień był za 700 teraz kosztuje 1,4 tys zł./t. - To prawa rynku, pośrednicy i geopolityka są tu decydujące- kończy.
Żniwa 2022 r. uznaje za udane Bartłomiej Meger, rolnik z Przysierska (gm. Bukowiec). Jego plony były równie dobre. - Ceny pszenicy konsumpcyjnej nieznacznie spadają, a są i tak o niebo wyższe od zeszłorocznych (1550 zł/t), paszarnie szukają pszenicy paszowej, (jest w cenie 1,4 tys. zł/t.), a pszenżyto jest za (1,35 tys. zł/t), jęczmień (1,3 tys. zł/t.), żyto za 1,2 tys zł/t.
- Rzepak i pszenica (7,1 t/ha) wyszły świetnie. Słabiej urosło pszenżyto (5,1 t/ha), za to żyta zebrałem 7,2 t./ha - mówi pan Bartłomiej. -Opłaciło się dobrze nawozić, mocno nas uratowały czerwcowe deszcze- dodaje. Meger skupuje od rolników zboża, które odbierały od niego PZZ Młyny Świecie i JacAgra. Ceny regulowały kontrakty z okresów ich podpisywania. -To niezbędne -mówi pan Bartłomiej. - Geopolityka zbyt mocno wpływa na rynek, ale radzimy sobie, a we wrześniu ruszamy z kukurydzą, a jest zbyt przesuszona i póki co, wtedy będzie można podsumować rok, - kończy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A tak miało być żle!
Zapytajcie przewodniczącego komsji rolnictwa z rady ze Świecia jaki były żniwa to powie Wam że w tym roku (jak co roku) zdarzyła się klęska nieurodzaju i trzeba komisję klęskowo zwoływać.
No to ja się pytam, jak szacowały gminne komisje klęskowe, skoro oszacowały stratę niejednokrotnie nawet na poziomie 30%? Rolnikom w Polsce wiecznie mało i wiecznie coś się należy. Co roku jest jakaś klęska. A to susza, a to grad, czy huragan. Zawsze są straty, tylko w poziomie życia rolników tego nie widać. Dlaczego społeczeństwo ma ponosić ryzyko rolnika, skoro oni są w stanie wypracować tak wysokie dochody?
Jedyne co ty podnosisz to głupotę po starych
W jednej gminie straty za grad w kukurydzy policzyli 50%, a w drugiej ościennej z wielkim smutkiem dali żałosne 10% mimo, że qq pocięta jak durszlak..
Dzień dobry, przerażony sytuacją, której przyglądam się od kilku tygodni oraz skonsternowany Państwa artykułem opowiem jak to wygląda w rzeczywistości. Stan opisany w artykule przedstawia alternatywną rzeczywistość w stosunku do tej, która stała się udziałem gminnych komisji do szacowania strat w rolnictwie wynikających z gradobicia w naszym powiecie. Zjawisko miało miejsce w niedzielę 10 lipca w godzinach popołudniowych. Jak zwykle w takiej sytuacji rolnicy których uprawy ucierpiały wystąpili do włodarzy swoich gmin o wnioskowanie do Wojewody Kujawsko-Pomorskiego aby Ten powołał komisje szacujące straty. Wojewoda po pewnym czasie takowe powołał i tu zaczynają się schody. Do komisji winny być oddelegowane osoby, które posiadają odpowiednią wiedzę do szacowania strat. Logiczne zatem iż w komisjach pojawili się rolnicy i pracownicy ODR. Problem pojawił się gdy przeładowani obowiązkami, nie mający nic wspólnego z rolnictwem pracownicy urzędów gmin byli wcielani „na siłę” do owych komisji, tylko po to aby wykonać tzw. czarną robotę w postaci wpisywania ogromnej ilości danych do programu, który ku niezadowoleniu wielu rolników sam przelicza końcowe wartości strat w oparciu o zaprogramowany algorytm. Oczywiście „Gryzipiórkom” obrywa się za to. Następnym elementem jest szacowanie strat w terenie, które często pod wpływem nacisków zainteresowanych uzyskaniem jak najwyższego procentu strat bez względu na stan faktyczny odbywa się już po zbiorach. Zastraszana urzędowa część komisji zaklina w protokołach rzeczywistość w obawie przed lobby rolniczemu. Członkowie komisji, którzy sprzeciwiają się świadczeniu fikcji są nachodzeni i nagabywani. Potem rolnicy na łamach prasy opowiadają jak dobre plony osiągnęli. Czy tak powinno to wyglądać?
To co dzieje się to już paranoja. Rolnicy chwalą się świetnymi zbiorami, ale w międzyczasie składają wnioski o oszacowanie strat z powodu niekorzystnych zjawisk, korzystają z ubezpieczeń. Dzięki czemu zysk z pola przekracza 100%. Ostatecznie to wszystko będzie wyglądać tak: komisje (które mimo chęci oszacowania strat z uczciwością) pod wpływem nacisków, nagadywań, będą ustalały wyższe procenty (w porównaniu do rzeczywistych, poniesionych strat). I tak rolnicy dostający rekompensatę i śmieją się w twarz urzędnikom, włodarzą....