
Od czterech lat trwają badania archeologiczne niedaleko Osia. Wiemy już coraz więcej na temat tego miejsca. Wszystko za sprawą m.in. Olafa Popkiewicza – znanego w kraju archeologa, współprowadzącego telewizyjny program „Poszukiwacze historii”. Jest on członkiem zespołu, który prowadzi tam badania
Omawiane miejsce jest to stanowisko z czasów wpływów rzymskich i okresu wędrówek ludu, zahaczające o wczesne średniowiecze. Mniej więcej na początku naszej ery w tym miejscu znajdowała się osada. Byli to przedstawiciele kultury wielbarskiej. Już cztery lata temu archeolodzy odkryli pochówek mężczyzny uzbrojonego w rodzaj broni drzewcowej - prawdopodobnie była to włócznia lub oszczep.
Czy spławiano tu łodzie?
Wspomniany już Olaf Popkiewicz nagrał niedawno o tym miejscu materiał wideo. Jak sam zauważa, jego wnioski są dość sensacyjne. Omawiany teren dzieli się na dwie części. W drugiej części osady – która jest młodsza - eksploratorzy zaczęli znajdować dziwne przedmioty. Znaleziono tam m.in. przepalone kamienie. - Wygląda na to, że są to odpady produkcyjne z produkcji żelaza – mówi w materiale wideo Olaf Popkiewicz. - Ludzie wydobywali tutaj kamień, wypalali go w piecach, pozyskiwali z niego rudę żelaza, po czym już przepalone kamienie w których już nie było rudy składowali na hałdzie. Wokół tych hałd znajdowaliśmy masę zabytków ruchomych np. unikatowy na naszych terenach miecz tkacki żelazny – charakterystyczny właśnie dla Skandynawów. Dalej z tej osady w stronę rzeki wychodzi droga i jest ona też charakterystyczna. Ma szerokość pięciu metrów. Ta droga ciągle idzie w dół i ciągle idzie w linii prostej. Po co ona miałyby być? Coś bardzo ciężkiego było nią ciągnięte. Tu mi pomógł mój kolega, który nie jest archeologiem, który powiedział „a łodzie”? Rzeczywiście tam, gdzie jest osada jest las – las dębowy. Z dębiny robiło się właśnie łodzie. Najprościej było tam wyciąć na miejscu dęby, obrobić je, zrobić z nich łódź, a potem łódź opuszczać na belkach aż do rzeki. Może, dlatego ta droga została tak ukształtowana? Ktoś się naprawdę napracował, żeby ponad kilometr drogi, pięciometrowej szerokości, która ciągle idzie w dół ukształtować – dodaje Olaf Popkiewicz.
Wikingowie słynęli z obróbki żelaza
Jednak jak zaznacza archeolog jest to tylko i wyłącznie hipoteza. Ponadto badacze znaleźli w tym miejscu gwoździe z dużymi łebkami jak z... łodzi skandynawskich. Popkiewicz wysuwa tezę, że być może to był moment, kiedy ludzie z kultury wielbarskiej stali się Skandynawami. Ludzie zajmowali się metalurgią i spławiali łodzie. Później być może wędrowali na półwysep skandynawski by tam stać się wikingami. To właśnie wikingowie słynęli z obróbki żelaza.
Tajemnicze odkrycie
Warto odnotować, że stanowisko archeologiczne w Borach Tucholskich odkryło w 2018 r. dwóch doktorantów archeologii – Mateusz Sosnowski z Instytutu Archeologii UMK w Toruniu oraz Jerzy Czerniec z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie. Udało się je zarejestrować dzięki lotniczemu skaningowi laserowemu, który pokazał obraz kompletnie zachowanego układu przestrzennego osiedla ludzkiego sprzed ok. 2 tys. lat. W pierwszej chwili naukowcy przypuszczali, że mają do czynienia z osadą o średniowiecznej chronologii, co wpisywałoby się w sieć osadniczą okolicy, gdzie dominuje osadnictwo z tego okresu. W toku analiz dostępnego materiału źródłowego, zarówno źródeł pisanych, jak i kartograficznych, teza o takiej metryce namierzonej osady wydawała się jednak coraz mniej prawdopodobna.
Szeroko grono specjalistów
W zespole zajmującym się badaniem tego unikatowego stanowiska, oprócz archeologów, znajduje się szerokie grono specjalistów z różnych dziedzin nauki. Obszar odkrytej osady został wpisany przez Kujawsko-Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków do rejestru zabytków archeologicznych. - Na podstawie naszych badań wypracowaliśmy wspólne stanowisko z Lasami Państwowymi, Wdeckim Parkiem Krajobrazowym, władzami gminy Osie oraz Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków w Toruniu, w celu objęcia pełną ochroną poprzez wpis do rejestru zabytków tego cennego stanowiska archeologicznego – podkreśla Mateusz Sosnowski. – Wierzymy, że szeroka współpraca i dialog pomiędzy instytucjami bezpośrednio zainteresowanymi wynikami prowadzonych badań przyczyni się do rozwoju naszych badań oraz ochrony samego stanowiska i przyniesie również korzyści nie tylko dla świata naukowego, ale również dla społeczności pozanaukowej. Uważamy, że nauka nigdy nie powinna istnieć sama dla siebie, ale powinna być również nastawiona na kontakt z szerszym odbiorcą.
fot. materiał wideo Olaf Popkiewicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tworzyciele sensacji i "podkładacze"
Do tego furiat alkoholik co wyleciał z programu Poszukiwacze Historii...
Olaf Popkiewicz zapewne ma rację, nazwa Osie oryginalnie "Oxe" (ang. ox), co oznacza "woły" - zwierzęta te mogły być używane na tej przewołoce do przeciągania zbudowanych tam wikińskich łodzi do najbliższej rzeki.