
Zakaz porodów rodzinnych i odwiedzin krzyżuje plany ciężarnym. Rodząca kobieta może jednak liczyć na pomoc personelu medycznego w świeckim szpitalu
Z powodu epidemii koronawirusa plany pani Karoliny związane z porodem uległy zmianie. – Przed pandemią uczęszczałam na zajęcia szkoły rodzenia w świeckim szpitalu, by przygotować się do porodu. – mówi Karolina Sandach, mama tygodniowej Magdaleny. – Chciałam rodzić z moim partnerem Michałem lub w przypadku jego nieobecności z mamą, by zapewnili mi poczucie bezpieczeństwa, wsparcie mentalne. Epidemia jednak pokrzyżowała nasze plany i zajęcia w szkole rodzenia zostały odwołane, a rodzić musiałam sama – informuje.
Cukrzyca ciążowa była wskazaniem do wywoływania porodu. – Przewidywany termin porodu był 6 kwietnia – mówi pani Karolina. – Tego dnia przyjechałam do szpitala z jednym cm rozwarcia i skurczami. Zostałam przyjęta na oddział, jednak akcja porodowa nie rozwinęła się. We wtorek założono mi cewnik Foleya, by uzyskać cztery cm rozwarcia. Cały dzień spędziłam w jednoosobowej sali, skacząc na piłce. Przychodziły do mnie położne, by kontrolować rozwój porodu – opowiada.
Poród odbywał się bez rodziny, ale nie bez wsparcia. – W środę nad ranem stopniowo zaczęły odchodzić mi wody – opowiada pani Karolina. – Około 11:30 trafiłam do sali porodowej i położna podłączyła mi oksytocynę oraz KTG. Przez cały czas położna przebywała ze mną w sali. Kontrolowała zapis KTG, przebieg porodu, podawała leki i wypełniała dokumenty. Mogłam też liczyć na wsparcie ze strony położnej: dodawała mi otuchy, instruowała co robić. Bardzo się starała, by mój poród przebiegał jak najłagodniej – wspomina.
Ćwiczenia na piłce pomagają zarówno rodzącej jak i dziecku. – Po odłączeniu KTG mogłam skakać na piłce, co łagodziło ból i pomagało dziecku ustawić się główką w kanale rodnym – mówi pani Karolina. – Pani ginekolog była bardzo miła i kompetentna. Wspierała mnie mentalnie i robiła wszystko żebym urodziła dziecko naturalnie – dodaje.
Po porodzie położna pomogła się umyć i przebrać. – Córka po urodzeniu została zabrana na neonatologię – informuje mama Pani Karoliny. – Po około 20 minutach przebadana córka wróciła do sali porodowej i miałyśmy dwie godziny kontaktu skóra do skóry – wyjaśnia.
W szpitalu obowiązuje zakaz odwiedzin, można jednak liczyć na pomoc personelu medycznego. – Ze względu na epidemię koronawirusa nikt nie mógł nas odwiedzić w szpitalu –żałuje pani Karolina. – Zakupy dostarczone przez bliskich przekazały mi położne. Przez cały pobyt mogłam liczyć na wsparcie laktacyjne i pomoc personelu w opiece nad dzieckiem. Po wypisie oddział musiałam opuścić sama, dopiero w korytarzu czekali na nas bliscy – mówi na zakończenie Karolina Sandach.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie