
Dzięki zapałowi grupy wolontariuszy bezpańskie i porzucone psy w Świeciu mają schronienie
S chronisko dla zwierząt w Świeciu działa już 1,5 roku. Wcześniej był jedynie punkt przetrzymań zwierząt. W 2011 punktem zainteresował się Tomasz Karpiński, jeden z filarów istniejącego dziś schroniska. - Początkowo nie bardzo wiedziałem ile jest tam psów i jakich, czy można je stamtąd wydostać. Ewidencją zajmowała się Eko-Wisła. Kiedy koledzy ze straży miejskiej jeździli zawieźć kolejne psy, jechałem z nimi i patrzyłem, jak to wygląda - opowiada.
W połowie 2012 roku do punktu trafiły dwa owczarki collie. Szukano dla nich domu tymczasowego. Pomagała w tym fundacja z Bydgoszczy. - W ten sposób nawiązaliśmy kontakt z Kasią Rucińską, która mieszkała w Świeciu i była związana z fundacją - wyjaśnia Karpiński.
Od tego momentu w Świeciu zaczęła tworzyć się grupa wolontariacka, która jeździła do punktu opiekować się psami, karmić i wyprowadzać na spacery. - Dwa lata temu dołączyła do nas Roksana Rybus, która również jest naszym filarem - podkreśla Karpiński.
Obecnie, przy schronisku działa 15 stałych osób (głównie są to dorośli) oraz 15, którzy się zmieniają. Teraz mają 9 czworonogich podopiecznych i 5 w domach tymczasowych. - Do domu tymczasowego trafiają młode psy albo takie, które nie przetrwałyby zimy w schronisku. Przebywają w nim do czasu, aż znajdą nowe miejsce - tłumaczy.
Wolontariusze spotykają się w każdą sobotę o godz. 9. Dzielą się na dwie grupy. Jedna wychodzi z psami na spacer, druga sprząta kojce. Wszystkie psy są szczepione, chipowane i kastrowane, a w przypadku suk sterylizowane.
Od 2011 wolontariusze mieli pod opieką 700 psów. W 2016 - 170. - Najczęstszą przyczyną oddawania zwierząt są ich choroby i problemy, jakie mają zwierzęta. To mogą być lęki, depresja - ludzie nie wiedzą jak się zachowywać. Dwa lata temu na ul. Sportowej ktoś porzucił 13 małych bernardynów, cztery lata temu ktoś w skrzynce od jabłek zostawił pod schroniskiem 9 rottweilerów - wspomina.
- Organizacyjnie byłoby trudno to zrobić ze względu na warunki. Do tej pory to wolontariusze zabierają koty do siebie i szukają im nowych domów. Prowadzimy za to akcję sterylizacji kotek wolno żyjących. Do tej pory wysterylizowaliśmy 92 dzikie kotki - mówi Karpiński.
Co trzeba zrobić, by zaadoptować psa? - Najpierw musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiego chcemy psa, czy ma to być kanapowiec, czy towarzysz do biegania. Trzeba chcieć uczyć się o tym, jak dbać o zwierzaka. Poza tym przed adopcją wolontariusze sprawdzają miejsce, do którego ma trafić pies. Czy będzie miał odpowiednią opiekę, np. dostęp do wody, budę. Pies nie może być uwiązany na łańcuchu i to mamy zawarte w umowie adopcyjnej. Później jest niezapowiedziana wizyta poadopcyjna. Jeżeli są jakieś niedociągnięcia, to je wskazujemy i kolejny raz odwiedzamy właścicieli. Jeśli nic się nie zmieni, to zabieramy psa, ale w 99% nie jest to konieczne - opowiada.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie