
Chłopak przez cztery lata zapuszczał włosy, żeby przekazać je na szczytny cel. Były słowa uznania i wiele nieprzyjemności ze strony rówieśników. - Nie miałem ani jednej chwili zwątpienia w to, że dobrze postępuję - komentuje dziś z dumą
Tomek jest 10-latkiem, który na co dzień uczy się w Szkole Podstawowej im. 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich w Grupie. Bardzo lubi grać na gitarze, jak i w szachy. Nowym hobby Tomka jest majsterkowanie. Uwielbia spędzać czas na wsi, u dziadka, ze swoją starszą siostrą Natalią.
Mając zaledwie 6 lat Tomek zobaczył reklamę fundacji, której można przekazać włosy na peruki dla dzieci chorych na raka. Wydarzyło się to podczas wspólnego oglądania telewizji z rodziną. Tego dnia chłopiec postanowił, że będzie zapuszczał włosy i jak się okazało - nie rzucał słów na wiatr.
- Cała historia ma za sobą miłe i te przykre wspomnienia - mówi Justyna Filipiak, mama Tomka. - Chłopiec bardzo często był mylony z dziewczynami i padały różne niestosowne komentarze. Na szczęście byli też ludzie, którzy podziwiali mojego syna. Początki zapuszczania były najcięższe, musieliśmy tę fryzurę wyrównywać, aby włosy rosły prosto. - Robiłam to sama, ponieważ, gdy poszliśmy z Tomkiem do fryzjera to stwierdził, że bez sensu wyrównywać, lepiej ściąć włosy, bo wygląda jak dziewczynka. Mieliśmy nawet propozycje sprzedaży włosów za niemałe pieniądze, ale stanowczo odmówiliśmy - wspomina pani Justyna.
10-latek bardzo dbał o fryzurę i nie chciał wiązać włosów. - Nie miałem chwili zwątpienia. W ciągu tych czterech lat, moim celem była pomoc - podkreśla Tomek Filipiak. Chłopiec bardzo dbał o to, by ubierać się jak koledzy. Nosił chłopięce koszule, by nie mylono go z dziewczynami.
Po czterech latach postanowił, iż włosy są wystarczająco długie, by je ściąć i wysłać do fundacji. Zgłosił się do Barbera Ragnar w Świeciu. - Byłem bardzo zaskoczony tą wizytą w naszym salonie, ponieważ nie mieliśmy jeszcze takiej misji do zrobienia odkąd jesteśmy na rynku - wspomina Adrian Wojda, właściciel salonu. - Oczywiście bez wahania zapisaliśmy Tomka na “ostre cięcie” - dodaje Wojda z uśmiechem. Salon nie ma podpisanej umowy z żadną fundacją zajmującą się taką działalnością, dlatego Tomek Filipiak zabrał warkocze do domu. - Włosy zostały obcięte i przygotowane według zasad, które umożliwiają przekazanie ich na cele dobroczynne - oświadcza pracownik salonu Michał Pawelec. - Z pewnością było to ogromne przeżycie dla chłopca, dlatego starałem się by wyszedł z uśmiechem i modną fryzurą - dodaje Michał.
Po wizycie rodzina szukała fundacji, do której mogą wysłać włosy. Zdecydowali się na fundację “Herosi”, a dokładnie na akcję “Podziel się dzieciństwem”. Minimalna długość warkoczy męskich musi osiągać 30 cm, Tomka warkocze mierzyły prawie 50 cm. Rodzina wspólnie przygotowała i wysłała włosy pod wskazany adres. - Ten gest nie uratuje nikomu życia, ale może sprawić dużo radości - komentuje Tomek. Zapytany czy nadal będzie zapuszczał włosy odpowiada, że na razie nie. - Może kiedy będę trochę starszy to znowu to zrobię - odpowiada z uśmiechem.