Reklama

Miłosz pokonał raka, może już wyjść na spacer i lody z kolegami. Rodzina dziękuje za wsparcie

Dla 13-latka z Jeżewa informacja jaką na koniec roku szkolnego usłyszał od lekarzy była najszczęśliwszą wiadomością. Okazało się, że po chemii, operacji, jego wyniki  są na tyle dobre, że może wyjść do domu

Na początku roku Miłosz gorzej się czuł i miał objawy jak przy zatruciu pokarmowym. Trafił z mamą na szpitalny SOR, gdzie szybko postawiono diagnozę, której nikt się nie spodziewał - chłoniak Burkitta. 13-latka czekało długie leczenie. Najpierw dostał dwie serie chemii, później przeszedł operację wycięcia guza, a następnie kolejną chemię. Po kilku miesiącach spędzonych w szpitalach, wyniki przeprowadzone pod koniec czerwca pokazały, że choroba ustąpiła. W jego organizmie nie ma komórek nowotworowych, a parametry tak się unormowały, że może wrócić do domu. - Wychodzę z tego więzienia - tak Miłosz do mnie powiedział, kiedy dowiedział się, że opuszczamy szpital - opowiada Brygida Kwasigroch. Wprawdzie teraz Miłosz będzie jeździł na regularne kontrole, ale miejmy nadzieję, że jego młody waleczny organizm poradzi sobie z podstępnym wrogiem jakim jest nowotwór. Potrzeba też czasu zanim wróci do pełnej formy. 

Nastolatek zdążył zobaczyć się z klasą na zakończeniu roku szkolnego. Nie może jeszcze biegać, uprawiać sportów i grać w ulubioną piłkę nożną. Musi unikać słońca, ale może wyjść z kolegami na lody, na pizzę czy po prostu pogadać - Musi przestrzegać dokładnego protokołu przygotowanego przez lekarzy - przypomina pani Brygida.

Mama Miłosza w wyrazie wdzięczności za pomoc lekarzom i całemu personelowi medycznemu zaproponowała przedstawicielom rady rodziców, żeby w tym roku na zakończenie roku szkolnego, zamiast kwiatów dla nauczycieli zebrać upominki dla rówieśników przebywających na leczeniu w Klinice Pediatrii, Hematologii i Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy. - To była tylko taka propozycja, bo widziałam jak dzieci, które chorują cieszą się z każdej rzeczy: kolorowanki, bloku, pisaków. W szpitalu przebywa dużo młodszych od Miłosza dzieci, a nie ma nic gorszego niż patrzeć na ból i cierpienie dzieci - przyznaje pani Brygida. - Akcja zwiększyła swój zasięg i do zbiórki przyłączyła się cała szkoła. Cieszę się, że tak wiele udało się zebrać i co najważniejsze zawieźliśmy do szpitala kilka wentylatorów tak pomocnych w te upalne dni, bo oddział mieści się na 10. piętrze i nie każde chore dziecko może używać klimatyzacji - dodaje. 

Rodzina jest też bardzo wdzięczna wszystkim, którzy wspierali ich duchowo. - Przesyłali wiadomości, dzwonili, dodawali otuchy oraz pomagali finansowo - komentuje pani Brygida. - Nie ma słów, żeby opisać naszą wdzięczność, tym bardziej, że często w ogóle nie znaliśmy naszych darczyńców. Szczególne podziękowania należą się Leszkowi Naskretzkiemu, Magdalenie Ziółkowskiej, Bartoszowi Kiedrowskiemu i Jerzemu Prusowi, dyrektorowi szkoły. To oni nakręcają akcje pomocowe na rzecz Miłosza. 

zdjęcie: 29 czerwca Brygida Kwasigroch (mama Miłosza), Anna Duch (opiekunka szkolnego wolontariatu) oraz Bartłomiej Kiedrowski jako przedstawiciele Rady Rodziców jeżewskiej szkoły pojechali zawieźć zebrane w szkole upominki do Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do