Reklama

Miłosz dzielnie walczy z chłoniakiem. Potrzebuje naszej pomocy

Pieniądze potrzebne są na leki, specjalistyczną dietę, dojazdy do lekarzy. - Nigdy wcześniej nie prosiłam nikogo o pomoc, ale teraz jest nam wyjątkowo trudno, ja jestem schorowana i nie mamy samochodu, żeby dojeżdżać do szpitala - przyznaje skromna Brygida Kwasigroch

30 stycznia pani Brygida z 12-letnim synem Miłoszem trafiła na SOR. - Syn miał biegunkę, był bardzo wycieńczony i odwodniony, nie miał siły chodzić, przewracał się. Myśleliśmy, że to jelitówka i chcieliśmy, żeby podali mu elektrolity - wspomina pani Brygida. Podczas usg okazało się, że chłopak ma guza w jamie brzusznej. Nastolatek trafił na wstępne badania do Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii w Szpitalu Uniwersyteckim im. A. Jurasza w Bydgoszczy. - Diagnoza, którą usłyszałam zwaliła mnie z nóg: chłoniak Burkitta w trzecim stadium zaawansowania - przyznaje pani Brygida. - Na początku nie byłam w stanie o tym rozmawiać. Guz jest nieoperacyjny. Syna czeka bardzo długie leczenie chemią - dodaje. 

Dziś chłopiec jest po trzecim bloku chemii. Jeszcze przez trzy dni od jej podania przyjmuje sterydy, później musimy je odstawić i organizm walczy samodzielnie. - To wymaga mojej całodobowej opieki - opowiada pani Brygida. - Syn coraz gorzej się czuje. Ciężko znosi kolejne chemie. Pojawia się gorączka, która potrafi bardzo szybko rosnąć, dlatego temperaturę mierzymy w nocy, aż cztery razy - dodaje.

Miłosz ma ogromną wolę walki. Chciałby wyjść z kolegami na dwór, pograć w piłkę czy przejść się na spacer. Na razie cała rodzina musi izolować się od innych ludzi i potencjalnych źródeł infekcji, żeby nie narażać osłabionej odporności chłopca. 

W poniedziałek 12 - latek wrócił do domu, gdzie na niego i mamę czekała 10 - letnia Martyna i tata. - Kiedy wracamy do domu córka nie odstępuje mnie na krok. W tym roku powinna mieć I Komunię, a ja nie mam czasu jej przygotować - mówi pani Brygida.

Na pomagam.pl została założona zbiórka na leczenie Miłosza. Pieniądze potrzebne są na lekarstwa, opatrunki, środki czystości czy koszty związane z częstym dojazdem do szpitala, a także na koszty rehabilitacji i wyżywienie, gdyż chory musi być na specjalnej diecie.

Rodzina jest w trudnej sytuacji finansowej. Pani Brygida sama jest schorowana (astma, arytmia, nadciśnienie) i nie może podjąć pracy, bo musi opiekować się synem. Mąż miał zacząć pracę od 1 marca, bo firma miała zimową przerwę technologiczną. - Do tej pory nikogo nie prosiłam o pomoc, ale teraz wsparcie jest nam bardzo potrzebne. Nie możemy sobie pozwolić, żeby zabrakło pieniędzy na leki dla Miłosza czy dojazd do szpitala na chemię czy badania - komentuje pani Brygida.

Rodzina nie ma również samochodu, a rodzice uprawnień do kierowania, dlatego za każdym razem muszą prosić o pomoc znajomych czy sąsiadów.

Pani Brygida ma też apel do wszystkich rodziców. - Nawet niepozorne objawy u dziecka mogą świadczyć o poważnej chorobie - mówi pani Brygida. - Dlatego jeśli coś budzi nasz niepokój warto zrobić badania profilaktyczne. U nas zaczęło się od tego, że syn stracił apetyt na słodycze. Za tym poszedł spadek wagi o cztery kilogramy. Poprosiłam panią doktor o skierowanie na badania krwi, bo Miłosz wydawał mi się blady i osłabiony, ale lekarka powiedziała, że w czasie dorastania to normalne. Za każdą okazaną pomoc i dobre serce w tym bardzo trudnym dla mojej rodziny czasie będę bardzo wdzięczna - dodaje. 

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do