
Maliny z Parlina są znane w powiecie świeckim, Bydgoszczy, a nawet w Warszawie. Dzięki temu, że gospodyni ich nie gotuje mają w sobie moc witamin i minerałów
Pani Arleta pochodzi z Bydgoszczy i kiedyś nie myślała, że zamieszka na wsi i będzie robiła zaprawy. - Kiedy zamieszkaliśmy z rodziną w Parlinie (gm. Pruszcz) jeździłam zrywać maliny do koleżanki do Topolinka, aż pewnego razu ona dała mi kilka krzaków i powiedziała, że mam sobie posadzić w ogródku. Tak się zaczęło - opowiada Arleta Bizoń.
Obecnie na obszarze około 12 metrów kwadratowych państwo Bizoń uprawiają maliny z odmiany Polana. Pan Zbigniew dba o rośliny. - Wiosną obsypuję krzaki nawozem do malin, bo od wielu lat rosną w tym samym miejscu, więc odżywienie gleby jest im bardzo potrzebne - mówi pan Zbigniew. - Później haczką wzruszam ziemię, żeby ją napowietrzyć. Kiedy krzaki zaczynają zawiązywać owoce i dojrzewać dbam tylko o nawodnienie - dodaje. Podlewa je rano i wieczorem
Zbiory zaczynają się w sierpniu. Średnio udaje się jednorazowo zabrać około 3-4 kg malin. - Rekord był w zeszłym roku, kiedy podczas jednego zbioru mieliśmy 10 kg - opowiada pani Arleta. - W ciągu całego sezonu udaje się zabrać około 100 kilogramów owoców. Ten rok jest wyjątkowo słaby. Lato zaczęło się niemal miesiąc później, co przełożyło się na daty i ilości zbiorów. Obecnie jest o 30 - 40 kg mniej niż w zeszłym roku o tej porze - dodaje.
Maliny odmiany Polana dojrzewają jednak do samych mrozów. Nie może być zbyt deszczowo, bo pleśnieją, a żeby owoce dojrzewały potrzebują słońca.
Pani Arleta nie sprzedaje owoców, a wykorzystuje na własne potrzeby, rodziny i obdarowuje znajomych. Oprócz klasycznych dżemów z dodatkiem pektyn i cukru pani Arleta przygotowuje też maliny pasteryzowane alkoholem. - To przepis, który dostałam od koleżanki i wykorzystuję za jej pozwoleniem - wyjaśnia pani Arleta. - Maliny nie są poddawane wysokiej temperaturze, dzięki temu zachowają swoje wszystkie właściwości. Nadają się do herbaty, na ciepło do polania lodów, naleśników. Maliny mają bardzo dużo witamin oraz wiele substancji mineralnych - przede wszystkim potas, magnez, wapń, żelazo. Działają przeciwgorączkowo i napotnie, dlatego przetwory z tych owoców warto mieć w domowej apteczce - dodaje.
Dokładny przepis pani Arleta zachowuje dla siebie, nam zdradza tylko, że maliny są zgniatane, dodawany jest cukier i odrobina alkoholu, który sprawia, że owoce się nie psują. - Ilość alkoholu jest tak niewielka, że spokojnie można je podawać dzieciom - twierdzi gospodyni.
Doskonałe działanie ma również sok. U pani Arlety wyciskany przez wolnoobrotową wyciskarkę i tylko zagotowany z cukrem trafia do wyparzonych słoików.
Przetwory pani Arlety są znane nie tylko w województwie, a nawet w Warszawie. Kobieta regularnie prezentowała się na stoisku podczas Festiwalu Smaku w Grucznie i na jarmarku w Myślęcinku, mimo, że nie jest rolnikiem. Pracuje na etacie a uprawa i zaprawianie malin to coś co lubi i robi z pasją, chętnie dzieląc się z innymi. - Produkt zaistniały kiedy gmina Pruszcz należała do Lokalnej Grupy Działania „Zakole Dolnej Wisły” - opowiada Arleta Bizoń. - Każda z gmin miała zabrać na wyjazd swój produkt, więc wpadłam na pomysł, że mogę wziąć maliny. Mąż wymyślił etykiety na słoiki i tak to się zaczęło. Później wszystkie wyjazdy i prezentację naszego stowarzyszenia nie mogły się odbyć bez Malin z Parlina. Największą radość sprawia mi, kiedy okazuje się, że ludzie wyszukali moich produktów, bo kiedyś mieli okazję smakować i bardzo przypadł im do gustu - dodaje.
Na każdym słoiczku jest podany kontakt do pani Arlety, która zaprasza do siebie na degustację.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie