
Pasją Krzysztofa są rowery, potrafi wstać o czwartej rano by zrobić trening. - Rowerem jeździłem od dziecka, ale tylko tak dla przyjemności. 4 lata temu to się zmieniło – opowiada
Pasją Krzysztofa są rowery, potrafi wstać o czwartej rano by zrobić trening. - Rowerem jeździłem od dziecka, ale tylko tak dla przyjemności. 4 lata temu to się zmieniło – opowiada.
Krzysztof Kwaśniewski mieszka w Skarszewach (gmina Świecie) wraz z żoną Natalią i synami Jakubem i Mikołajem. Ze sportem związany był od zawsze, trenował piłkę nożną, lubił to, jednak nie było to jego spełnieniem marzeń. Pokochał rower.
- Żona miała urodziny, więc kupiłem rower górski, wydałem 2000 zł, ten rower to oczywiście dla siebie kupiłem – mówi ze śmiechem. - To są moje pamiętne urodziny – dodaje rozbawiona żona Natalia.
Teraz ma już inny rower, trzeci w kolei. Wcześniej nie brał pod uwagę startów w zawodach, chciał po prostu jeździć. To się jednak zmieniło. Zapisał się na pierwsze zawody i okazało się, że rower był za ciężki, musiał go zmienić. Na rower górski Merida, który waży około 12 kg wydał 5 tys. zł.
Najdalszą podróż rowerem Krzysztof odbył do Krakowa. Bez spania, z kilkoma przerwami na odpoczynek zrobił 460 km w 23 godziny i 12 minut. Przy ostatnich 80 kilometrach dopadła go mała kontuzja kolana. - Te ostanie kilometry pokonałem w sumie już bardziej o jednej nodze, ale nie mogłem odpuścić, byłem już tak blisko. I dojechałem, udało się – mówi dumnie.
Krzysztof zapisuje się na zawody bo lubi rywalizację. W zeszłym roku miał około 18 startów. Z każdym startem jest coraz lepszy, początkowo był w połowie stawki, na około 300 zawodników zajmował 120-130 miejsce. Teraz najczęściej jest w pierwszej 30, a raz w swojej kategorii stanął na podium. Sporo trenuje. Czasem wystarczy mu 40 km, które zrobi bardzo intensywnie, dużo górek i wzniesień. Jednak raz na jakiś czas stara się zrobić długi dystans, bo oprócz siły ważna jest kondycja. - Czasem na trening potrafiłem wstać o czwartej, żeby już przed ósmą być w domu. Mam rodzinę, pracę, muszę dbać o wszystko – mówi Krzysztof.
W tym roku przeważnie startuje dla firmy Bart, w której pracuje. Na ten rok rowerzysta postawił sobie kolejne wyzwanie – Rowerowy Ultramaraton, 1200 km wzdłuż Wisły. Od źródeł na Baraniej Górze do ujścia w Gdańsku. - Celem najważniejszym jest by ten wyścig ukończyć. Nie liczy się miejsce, każdy dojazd na metę mnie cieszy - mówi. Rodzina jest wyrozumiała, akceptuje pasję Krzysztofa. - Wiem, że to kocha i nie zrezygnuje z tego. Staram się go wspierać – mówi żona Natalia.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dasz radę Krzysiek, bo kto jak nie Ty
Brawo ! Są powody do dumy. 3mamy kciuki !
Szacun