Reklama

Dziki niszczą kukurydzę. Co na to myśliwi?

Jakub Sendyk z Wiąga już obawia się, co zostanie z jego pięciu hektarów upraw kukurydzy. Dziki weszły w uprawę po wykoszeniu przez rolników zbóż

W tym roku zbiory kukurydzy zapowiadały się bardzo dobrze. Po deszczach rośliny dobrze rosły i wykształciły się duże kolby. Niestety ziarno jest też smakowitym kąskiem dla zwierząt. Jakubowi Sendyk z Wiąga kilka dni temu w kukurydzę weszły dziki. - Sąsiad do mnie zadzwonił, że kukurydza leży na drodze - opowiada pan Jakub. - Przyjechałem zobaczyć, a tam rośliny poprzewracane, połamane i poobżerane kolby. Dzik siedzi w kukurydzy zaledwie kilka dni, a już mogę oszacować straty na około 15 proc. Co to będzie do zbiorów? Chyba nic z niej nie zostanie? - pyta retorycznie załamany gospodarz, który średnio z hektara zbiera 14-15 ton ziarna. W tym roku pan Jakub obsiał kukurydzą 5 hektarów pola, na pozostałym obszarze było zboże. - Jak rok temu chciałem zgłosić straty w pszenicy to nikt z koła łowieckiego nie odbierał korespondencji, ani telefonów. W końcu byłem zmuszony wymłócić to co mi zostało na polu, bo reszta ziarna wysypałaby się z kłosa. Zamiast zebrać 7 ton ziarna z hektara, zebrałem po dwie tony - wyjaśnia.

Gospodarz obawiał się, że i tym razem nie uda mu się skontaktować z przedstawicielami koła, żeby zgłosić straty i wspólnie pomyśleć jak uniknąć kolejnych zniszczeń, ale po naszej rozmowie z przedstawicielami koła udało mu się dodzwonić. W sobotę łowczy byli na uprawach. 

Największe straty są po zasiewach

- Współpraca z rolnikami układa nam się bardzo dobrze - twierdzi dr Rafał Wądołowski, prezes Wojskowego Koła Łowieckiego nr 254 “Jenot”. - Największe szkody w uprawach powodują dziki, szczególnie wiosną, kiedy chętnie buchtują w świeżo posianej kukurydzy lub posadzonych ziemniakach. Wówczas myśliwi intensywnie pilnują pól, przeważnie przez całe noce w okresie kilku tygodni. Wzmożone buchtowanie trwa najczęściej od 15 kwietnia do 10 maja, a kiedy wykształci się roślina, uprawa kukurydzy nie jest już atrakcyjna dla zwierzyny, aż do czasu pojawienia się kolb. Gdy zwierzyna wejdzie w uprawę kukurydzy trudno ją z niej wypłoszyć, nawet hukami i strzałami. Zwierzę instynktownie wie, że jest niewidoczne dla myśliwego i uporczywie „siedzi” w kukurydzy. Ucieka dopiero, kiedy zbliżymy się na kilka metrów. Dlatego pilnować można jedynie podejść do uprawy z kierunku lasów i bagien. Jeżeli rolnik był zapobiegliwy to wiosną zgłosił się do nas z wnioskiem o zakup pastucha elektrycznego. Każdego roku przekazujemy 3-4 takie pastuchy, a ich utrzymanie i ładowanie akumulatorów należy już do zadań rolnika. Teraz wypędzenie zwierzyny mogłoby się udać jedynie przez palikowanie (wbijanie w uprawie palików na których owinięty jest filc nasączony hukinolem, czyli środkiem odstraszającym dziki) - dodaje. 

Dzikie zwierzęta potrzebują paszy

Dodatkowo łowczy, żeby odciągnąć zwierzynę od upraw organizuje tzw. poletka zaporowe, wydzierżawione pola przy lasach obsiewa topinamburem, pszenicą lub kukurydzą, na których żeruje zwierzyna. - Pamiętajmy, że zwierzęta też potrzebują bazy paszowej - wyjaśnia dr Wądołowski. - Nie możemy ich przepędzić ze wszystkich pól. Dziko żyjące zwierzęta są potrzebne, żeby zachować równowagę w środowisku. Szkody są wpisane w produkcję rolną, po prostu są koniecznością. Właśnie dlatego racjonalny ustawodawca przewidział wypłacanie odszkodowań i opisał tę procedurę w ustawie Prawo łowieckie oraz rozporządzeniu Ministra Środowiska z dnia 16 kwietnia 2019 r. w sprawie szczegółowych warunków szacowania szkód w uprawach i płodach rolnych - dodaje.

Odszkodowanie wyliczane jest po zbiorach

Żeby starać się o odszkodowanie za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne wystarczy złożyć wniosek do odpowiedniego koła łowieckiego (wzór wniosku jest załącznikiem do ww. rozporządzenia). Następnie komisja złożona z myśliwych, przedstawiciela ośrodka doradztwa rolniczego i rolnika dokona oględzin uprawy i wstępnego szacowania szkód. Ostatecznie ich wielkość jest określana podczas zbiorów. - Musimy znać datę zbioru plonu co najmniej 7 dni wcześniej i wysłać tam swojego przedstawiciela - podkreśla myśliwy Rafał Wądołowski. Straty w zbiorach, wycenione według średnich cen ziarna w skupie oraz przeciętnego plonowania na danej klasie gleby wypłacane są rolnikowi. Jeżeli gospodarz nie zgadza się z kwotą odszkodowania, może odwołać się do miejscowo właściwego nadleśniczego, a następnie nawet do sądu.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do