
Andrzej Bardzel w Bratwinie prowadzi tradycyjne gospodarstwo rolne i od pokoleń uprawia dynię. Warzywo kupują od niego przetwórnie, indywidualni odbiorcy, a nawet szkoły. Resztę zjadają zwierzęta, którym bardzo to służy
Andrzej Bardzel z Bratwina 4 (gm. Dragacz) prowadzi gospodarstwo, które było w rodzinie od pokoleń. Żona - Agata uczy w szkole podstawowej. Gospodarz, na własne potrzeby hoduje bydło, drób, prawie 11 ha pól obsiewa zbożem, w przyszłym roku planuje ziemię obsiać kukurydzą i tradycyjnie już dynią, która sprzedaje się na pniu. - Dynia to od zawsze była rodzinna uprawa - mówi gospodarz. - Babcia, mama sadziły ją zawsze, choć niewiele.Tyle, żeby wystarczyło na potrzeby rodziny, na: przetwory, zupy, zaprawy. Szczególnie lubiliśmy ją w marynacie octowej. Później gdy pojawiły się zamówienia to uprawa się powiększała - tłumaczy. Gospodarz na większą skalę, z prawie 11 hektarowego gospodarstwa zwykle kilkadziesiąt arów obsiewał dynią. Jeszcze parę lat wstecz było to ponad 20 arów - Robiłem pod zamówienia dla przetwórców np. ze Strzelec Dolnych pod Bydgoszczą - mówi pan Andrzej. - Ten dyniowe dżemy z niej robił, ale po jego śmierci, nie ma stamtąd zamówień i w zeszłym roku ograniczyłem zasiew do 10 arów - dodaje.
Mimo to jest największym plantatorem tej rośliny w okolicy. Większość znanych w powiecie upraw dyni zajmuje przydomowe ogródki lub niewielkie obszary gleb po zbiorach. Jak podaje gospodarz z 10 arów obsiewu uzyskuje grubo ponad 10 t warzyw. Od zawsze stosuje odmianę dynia ogromna, pochodzącą z Ameryki Środkowej i Południowej.
Gospodarz podkreśla, że dynia jest rośliną ciepłolubną i lubiącą wilgoć. Sadzona jest po majowych “ogrodnikach” czyli w drugiej połowie miesiąca. - Dobrze doglądana, na zasilonej nawozem naturalnym ziemi w lipcu zawiązuje kwiaty i w końcu sierpnia pojawiają się pierwsze bulwy warzyw - tłumaczy. - Gdy rośnie jej pędy, które wiją się na glebie ukorzeniają się i tworzą nowe “zawiązki” rośliny. Z nich wyrasta wiele bulw, takich po kilka, kilkanaście kilogramów. Aby urosły kilkudziesięciokilogramowe trzeba usuwać pnącza, aby wszystkie soki pobierane przez roślinę z gleby trafiały do konkretnych owoców i wtedy osiągniemy wielkie okazy - tłumaczy rolnik. Wspomina, że największe z jego uprawy ważyły nawet 85 kg przy obwodzie 1,6 m. - Odkupił je ode mnie przetwórca spod Bydgoszczy, trafiły do słoików, jak mówił było z niej mało odpadu. Ale słyszałem i o takich z tej odmiany, które miały po ok. 800 kg - dodaje.
Uprawa dyni, mimo, że prosta, wymaga wiedzy i reakcji plantatora na dostrzeżone “słabości “ rośliny. Gospodarz stosuje uprawę w pełni ekologiczną. Nawozem pozwierzęcym przygotowuje i zasila gleby. Z wywarów z roztworu pokrzywy zawierającym dużo amoniaku opryskuje, gdy pojawia się szkodnik mączniak. Gdy występuje mszyca opryskuje, fermentującym i jak mówi, cuchnącym niemiłosiernie wywarem z liści orzecha włoskiego. - To często wystarcza. Nie stosuję sztucznej chemii - tłumaczy rolnik. - Zawsze mam na uwadze, że robię dla siebie i rodziny, no i nie chcę się truć. Poza tym obok pól syn trzyma ule z pszczołami i nie pryskam nawozami sztucznymi także w trosce o nie - dodaje pan Andrzej.
Gospodarz także przestrzega zasady płodozmianu, gdyż uprawa dyni mocno eksploatuje gleby. Dynią obsiewa te same areały po dwóch, a nawet trzech latach, aby gleba odpoczęła. Tegoroczny plon Bardzel ocenia jako bardzo dobry. Wielkie przyrosty dyni były w lipcu i sierpniu. Pojawiły się pierwsze owoce, które zawsze są największe. - W tym roku w miarę równoważyła się w pogodzie wilgoć i ciepło, czyli to, co dynie lubią najbardziej. Tak mogą leżeć do pierwszych przymrozków. Po przemarznięciu gniją - dodaje.
Okoliczna marka ekologicznie uprawianych dyń od Bardzelów powoduje ciągły zbyt. Jeśli już nie przetwórnia, to stali klienci, odbiorcy prywatni odkupują znaczącą część plonu. Cena niezmienna od kilku lat to 1 zł za kilogram. Ludzie kupują ją na przetwory, zaprawy, a w tym roku to i grudziądzkie szkoły wzięły jej mnóstwo na konkursy ozdób halloweenowych. Niesprzedana trafia do koryt zwierzęcych. - Dynię chętnie jedzą zwierzęta domowe - mówi pan Andrzej. - Po wcześniejszym rozdrobnieniu w brukiewniku. Bydło się dzięki temu odrobacza, u kur podnosi się niosność nawet o 150 proc. No i żółtka ich jajek mają pomarańczową barwę. A najbardziej uwielbiają jeść dynię kaczki. Tegoroczne plony już prawie sprzedałem - dodaje z zadowoleniem.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie