Reklama

Daria z Warlubia dzielnie walczy z mukowiscydozą

Zaraz po urodzeniu Darii pobrano krew. Zanim wróciły wyniki, jako 1,5 miesięczny noworodek, wylądowała w szpitalu. Przez 12 lat, Daria i jej mama Karolina, radziły sobie. Teraz potrzebują pomocy, także przez skutki epidemii

Zaraz po urodzeniu Darii pobrano krew. Zanim wróciły wyniki, jako 1,5 miesięczny noworodek, wylądowała w szpitalu. Przez 12 lat, Daria i jej mama Karolina, radziły sobie. Teraz potrzebują pomocy, także przez skutki epidemii

ZUZA KASPRZYK

Przez 12 lat pogodziły się z sytuacją. Rytm dnia w ich domu wyznaczają kolejne dawki leków i zabiegów pielęgnacyjnych. Do każdego posiłku garść tabletek. Daria ma mukowiscydozę, genetyczną chorobę nieuleczalną. Lekarz nie zrobił nic, kiedy 12 lat temu mama Darii, pani Karolina mówiła o ciągłym kaszlu dziecka. Bo noworodki przecież nie kaszlą. Jako 1,5 miesięczne Daria trafiła do szpitala z zapaleniem płuc i dusznościami. Wtedy przyszła diagnoza - mukowiscydoza.

W drogach oddechowych Darii zbiera się wydzielina. Trzeba jej się regularnie pozbywać, i dbać między innymi o natlenienie organizmu dziewczynki. Dziennie ma pięć inhalacji, które rozrzedzają wydzielinę, dzięki czemu łatwiej ją usunąć. Złapała też bakterię pseudomonas, z którą wyjątkowo ciężko walczyć. W zeszłą środę dziewczyna wyszła ze szpitala - W tym roku to dopiero drugi raz - przyznaje mama Darii, Karolina Tadrzak. Z wiekiem w szpitalu ląduje coraz częściej.

Ma nauczanie indywidualne. - Zazwyczaj jest w szkole przez dwa tygodnie we wrześniu, potem łapie infekcję - i jak wyjaśnia pani Karolina znów trafia do szpitala. - Nie wychodzi na dwór, nie ma kolegów, koleżanek. Przez to jest inna, bardziej cicha, wycofana, zamknięta w sobie, ale ciekawa świata. Spotyka się za to z kuzynkami i rodziną - mówi mama. Daria i jej mama mieszkają w gminie Warlubie.

W trakcie narodowej izolacji panie radziły sobie bez problemu, bo i na co dzień ograniczają kontakty z ludźmi. Daria lubi wyjść na dwór pospacerować, pojeździć na wrotkach. - My nie będziemy płakać nad sobą czy się użalać. Radziłyśmy sobie, jesteśmy silne - mówi pani Karolina i wyjaśnia, że koronawirus uświadomił, że nie zawsze może im się udawać. Pani Karolina nie pracuje, bo Daria wymaga sporo opieki. Żyją z zasiłków i tego co dostają z fundacji. - W tym roku nie dostajemy pieniędzy z fundacji TVN. W obecnej sytuacji nie jesteśmy w stanie załatwić wszystkich formalności - mówi mama.

Kolejnym problemem są ceny leków. - Daria z wiekiem dostaje ich coraz więcej. Przed epidemią płaciłyśmy za nie około 500 zł, teraz 800 zł - nie wiadomo ile będą dalej kosztowały, a nawet czy dalej będzie je można bez problemu kupić. - Musimy zrobić zapasy bo nie wiemy, co ta sytuacja dalej przyniesie - wyjaśnia pani Karolina. Oprócz tego dziewczyna będzie potrzebowała w przyszłości przenośnego koncentratora tlenu. Obecnie ma stacjonarny, ale będzie musiała wychodzić z domu. Mama Darii jest brutalnie szczera: - Daria dorośnie, za kilka lat nikt nie będzie chciał jej pomóc - mówi.

Właśnie dlatego teraz zdecydowały o konieczności zebrania środków “na zapas” - na leczenie dziewczynki. Chodzi o 7 tysięcy złotych. Uruchomiły zbiórkę na portalu pomagam.pl pod nazwą “Daria i mukowiscydoza”. Oprócz tego licytacje na rzecz Darii pojawiają się na facebooku na grupie “Bazarek charytatywny z nadzieją dla Małgosi”, początkowo założony dla Małgorzaty Schoen, pielęgniarki z Grudziądza, która walczy z glejakiem.

fot. nadesłane

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do