
Temat szkód w uprawach powodowanych przez dziką zwierzynę wśród rolników, myśliwych, leśników i władz zawsze wywołuje sporą dyskusję. Czy da się znaleźć lepsze rozwiązanie? - To czas żeby usiąść do stołu i spokojnie o tych kwestiach dyskutować - oceniają rolnicy
Obecnie system szacowania szkód powoduje, że cała odpowiedzialność za wypłatę odszkodowań spada na koła łowieckie. Przeciętnie koła łowieckie dysponują rocznymi budżetami w granicach 50 do 100 tysięcy złotych. Tymczasem jak słyszymy w rodzinnym gospodarstwie Lewandowskich z Niewieścina, w gminie Pruszcz, szkody w ich uprawach potrafią szacunkowo wynieść 50 tysięcy złotych rocznie. A to tylko jedno gospodarstwo, któremu koło musiało by wypłacić taką kwotę odszkodowania. Niektórzy rolnicy z dochodzenia odszkodowań w ogóle rezygnują. - Od kilku lat nie występuję o odszkodowania. Kiedy jeszcze to robiłem udawało mi się uzyskać może 10% realnej wartości szkody - wyjaśnia Grzegorz Drewczyński z gminy Świekatowo.
Wtóruje mu Marek Witkowski, rolnik, zastępca kierownika Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie, któremu podlegają sprawy szkód łowieckich. - Z synem założyliśmy w gospodarstwie hodowlę ekologiczną, starej odmiany zboża. Dodatkowo wsialiśmy w nie wykę, dzięki której ziemia miała wzbogacić się w azot. Akurat ten spłachetek pola, te dwa hektary upodobały sobie dziki. O ile za zboże dostanę odszkodowanie, o tyle nie mam azotu w ziemi, i za niego odszkodowania nie dostanę. A przecież ekouprawy nawozem nie podsypię - tłumaczy Marek Witkowski. Wyjaśnia też sposób funkcjonowania obecnego systemu szacowania szkód. Obecnie rolnik zgłasza się do koła, które szacuje szkody. W ustawie koło ma szereg parametrów, które musi uwzględnić. Jeżeli rolnik z szacunkiem się nie zgadza odwołuje się wyżej. Obecnie jest tak, że w obwodach gdzie jest las - do nadleśnictwa, w pozostałych do ODR-u (albo do jednego i drugiego).
W przypadku gospodarowania na terenie Obwodów Hodowlanych Zwierzyny, o odszkodowanie wnioskuje do nadleśniczego. Oczywiście podczas zgłaszania szkody, może też zwrócić się do ODR-u, który może oddelegować do tego pracownika. Tradycyjnie za największe szkodniki upraw uznaje się dziki.
- W powiecie świeckim, tucholskim i sępoleńskim mamy duże zagęszczenie dzików. Widzę to po szkodach na łąkach - ocenia z-ca kierownika ODR. - W kukurydzy wbrew pozorom szkodnikiem jest też jeleń. Dzik żeruje na ziemi, natomiast jeleń zniszczy całe źdźbło kukurydzy i jeszcze je stratuje - dodaje Andrzej Kurtys, z gminy Bukowiec, znany jako hodowca kukurydzy.
Marek Witkowski dodaje, że szkoda w prawie łowieckim nie jest tym samy co szkoda w prawie cywilnym. Tam uznaje się utracony majątek i zysk. Dalej idąc tropem kół łowieckich. Dzierżawę płacą one starostwu powiatowemu czy samorządowi, a granice obwodu łowieckiego wyznacza sejmik województwa. - Rolnicy są wyrzuceni poza ten system - zauważa Marek Witkowski. Ocenia, że rozwiązaniem godnym przedyskutowania byłoby oddanie rolnikom prawa do odstrzału na własnych gruntach - Ale z wszystkimi obwarowaniami dotyczącymi posiadania broni - zaznacza Witkowski. - To dobry kierunek - nie ukrywa Andrzej Kurtys, który sam jest myśliwym. - Znam wielu rolników myśliwych, którzy świetnie się sprawdzają. Potrzeba odpowiednich ludzi, takich dla których będzie to prawdziwe hobby, ważna pasja - podkreśla.
Sugeruje jeszcze dwa ciekawe rozwiązania. - Uważam, że systemowo powinno się popracować nad monitoringiem zwierzyny. W kołach często bywa tak, że już na początku sezonu łowieckiego plany na dany gatunek zostają wykonane - mówi. Owszem plany są zwiększane, w ciągu trwania sezonu, ale i tak często pogłowie jest zbyt małe. Andrzej Kurtys dodaje, że dobrym pomysłem jest uwolnienie kół łowieckich od sieci dystrybucyjnych. Koła mogłyby zorganizować swoje punkty, ale koszt znacznie przekroczyłyby ich budżet. Obecnie w całym województwie są dwa takie punkty, gdzie myśliwi oddają zwierzę poza siecią dystrybucji.
Ciekawym przykładem jest prywatna inicjatywa Jana Myśliwca ze Śliwic, który mając firmę wędliniarską zdecydował się także na przetwarzanie dziczyzny. Lokalnemu kołu za dziczyznę proponuje wyższą stawkę. Gdyby myśliwi mogli odstawiać np. dobrej jakości daniela bezpośrednio do restauracji, uzyskaliby cenę wyższą od tej obecnej.
U Lewandowskich czy Drewczyńskiego najwięcej szkód powodują dziki. U tego drugiego gospodarującego przy lesie, sytuacja z roku na rok się pogarsza. Kurtys, gospodarujący przede wszystkim na dużych obszarach rolnych, mówi, że od czasu ASF, kiedy do dzika można strzelać cały rok, sytuacja się polepsza. Wszyscy rolnicy dodają, że to dobry kierunek i warto nad nim podyskutować. Tylko jeden z myśliwych , z którym anonimowo rozmawiamy, mówi: - Pomysł dobry, ale co z ekologami?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Po 3 granaty dla każdego.
Było by to bardzo dobre rozwiązanie gdyż każdemu z rolników zależy na swoich zbiorach a miśliwi są bardzo leniwi i jak swym autem niedojedzie to na nogach niepujdzie do miejsc strat rolnych