
Hanna i Zbigniew Traczowie z Łowinka (gm. Pruszcz) hodowali trzodę chlewną. Do ubojni oddawali ponad tysiąc sztuk rocznie. Zrezygnowali z tego około siedem lat temu. Obecnie produkcję roślinną wspierają sprzedażą węgla
Pan Zbigniew ciężko pracuje w swoim gospodarstwie. Tego mu nikt nie odbierze – mówią sąsiedzi w Łowinku, gdy pytam się o drogę do gospodarstwa Państwa Traczów. Znajduje się ono w centrum wsi, naprzeciw szkoły podstawowej. Gospodarstwo to jest jednym z większych we wsi. Praca zaczyna się od samego rana, gdy pan Zbigniew wraz z żoną omawiają harmonogram na obecny dzień. W międzyczasie dzwonią ludzie, którzy chcieliby kupić i zamówić dostawę węgla. - Ten opał to na zimę, żeby mąż miał zajęcie – śmieje się pani Hanna.
Kilka lat temu zakupili wagę najazdową. Pierwotnie służyć miała jedynie ważeniu zbiorów ze żniw w gospodarstwie. Waga jest tak duża, że spokojnie zmieści się na niej traktor z dwiema dużymi przyczepami lub ciągnik siodłowy wraz z naczepą. Obawiali się, że po żniwach będzie stać nieużywana. – Zajmujemy się handlem zbożami, nawozami, a teraz jeszcze sprzedajemy węgiel. W ten sposób waga jest przynajmniej ciągle w użyciu – uśmiecha się pan Zbigniew.
Jednak podstawą gospodarki jest 140 hektarów upraw. To ziemie od III do VI klasy. W tym roku Traczowie zebrali z nich rzepak, pszenicę, pszenżyto i kukurydzę.
- Tegoroczne żniwa były ciężkie dla rolników. Ulewne deszcze oraz nawałnice utrudniały i opóźniały zbiory zbóż. Sytuacja na polach wyglądała naprawdę nieciekawie. Mimo najszczerszych chęci nie w każde miejsce dało się wjechać kombajnem. Trzeba było przekładać niektóre zbiory. W naszym gospodarstwie może jeszcze prawdziwych dramatów przy koszeniu zbóż i rzepaku nie było, natomiast zbiór kukurydzy musieliśmy znacznie przesunąć w czasie – mówi gospodarz.
W efekcie tegorocznych żniw średnio zebrali 3,7 tony z hektara rzepaku, pszenicy 8 ton, kukurydzy około 15. – Można być zadowolonym z wyników pszenicy w tym roku – mówi skromnie pan Zbigniew.
Obecnie nie zamierzają jeszcze sprzedać zbóż. Uważają, że ceny ziarna zaraz po żniwach nigdy nie są satysfakcjonujące. W magazynach zbożowych mają miejsce na ponad 1500 ton ziarna. Są one teraz w pełni wykorzystywane.
- Jesteśmy w takiej sytuacji, że możemy pozwolić sobie na obserwowanie notowań i czekanie na wzrost cen skupu – mówi rolnik.
- Tegoroczne zboże jednak było mokre, trzeba je było podsuszać. Na szczęście dysponujemy własną suszarnią, ale to też sprawia, że koszty takich żniw są znacznie wyższe. Inne będą wtedy zyski tak naprawdę. Dlatego czekamy na lepsze ceny skupu – dodaje żona.
Podstawą parku maszynowego gospodarstwa jest własny kombajn Claas Lexion 660. Do tego dochodzą trzy ciągniki, dwa John Deere i jeden Fendt oraz cały niezbędny zmodernizowany tabor maszynowy dostosowany do nowoczesnego rolnictwa.
– Patrząc na to, co teraz dzieje się na rynku maszyn, to już jest klasa średnia – tłumaczy pan Zbigniew. – Te ciągniki służą nam od wielu lat, czas myśleć nad zmianą. Najlepiej na większe maszyny.
Traczowie dwukrotnie skorzystali z unijnych dotacji na modernizację gospodarstwa. Tyle samo razy też ich wnioski odrzucano. – Staraliśmy się o dotację na tzw. systemy bez orkowe, ale uzyskaliśmy za mało punktów. Trudno mi wyjaśnić, dlaczego nasz wniosek przepadł. Jeśli nadarzy się okazja to spróbujemy raz jeszcze składać wnioski na dofinansowanie, ale nie można sobie robić nadziei – uważa gospodarz.
W Łowinku mają także kury i perliczki. – Te ostatnie to w zasadzie ozdoba naszego gospodarstwa – przyznaje dumnie pani Hanna.
- Przecież w Holandii już jest ptasia grypa. Jeszcze kilka tygodni i zapewne dotrze do nas. Ptactwo znowu trzeba będzie zamykać w kurniku – wtrąca mąż.
- Znoszą wtedy tyle samo jaj, ale potrafią je rozdziobać i wypić zawartość – opowiada gospodyni.
Pan Zbigniew teraz skupia się na pomocy synowi w rozwijaniu jego własnego gospodarstwa. Sam, gdy przejął je od rodziców w 1985 r. miał niespełna osiem hektarów. – Dokładnie 7,97 hektara – precyzuje. Przez lata, w których prowadzi gospodarstwo wiele się pozmieniało. 20 lat temu obecny plac z kostki brukowej gospodarstwa był polem, z którego zbierało się buraki. Przybyły też ogromne garaże i magazyny na zboże. Przez ten czas niektóre budynki zmieniły swoje funkcje.
- Dawniej było o wiele więcej ręcznej, męczącej pracy, ale sprzedawało się plony zasadniczo po dobrych cenach. Dziś z kolei łatwiej się zbiera, ale trzeba się sporo nagłowić, żeby to dobrze sprzedać.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie