
Andrzej Kurtys z Budynia (gm. Bukowiec) uprawia kukurydzę od ponad 30 lat. W swoim gospodarstwie już niedługo organizuje Dni Kukurydzy
Andrzej Kurtys prowadzi swoje gospodarstwo rolne w Budyniu (gm. Bukowiec). – Zajmuję się rolnictwem praktycznie od dzieciństwa, a kukurydzę uprawiam od ponad trzydziestu lat – mówi z dumą rolnik.
Pan Kurtys doskonale zna wszelkie niuanse związane z uprawą tej rośliny i chętnie dzieli się swoją wiedzą z innymi rolnikami. Już niedługo, 28 października w jego gospodarstwie odbędą się Dni Kukurydzy, gdzie zaproszeni goście – rolnicy nie tylko z jego okolic, ale z całego regionu – będą mogli zapoznać się z tajnikami uprawy tego zboża.
– Będzie się u nas wystawiać co najmniej 15 firm związanych zarówno z nasionami, jak i z maszynami. Każda z tych firm zaprasza swoich klientów – mówi Kurtys. – Szacuję, że na poprzednim święcie odwiedziło nas ponad 200 osób – dodaje. Przygotowania zaczynają się już na wiosnę, kiedy rolnik wysiewa na swoich polach po cztery odmiany ziaren z każdej firmy. Podczas święta następuje zbiór, ważenie, oznaczanie wilgotności. – Chcemy pokazać rolnikom różnice pomiędzy poszczególnymi odmianami, zaprezentować nowe możliwości, a także pokazać różne maszyny. Będzie można zobaczyć przy pracy maszyny zarówno Claas, jak i John Deere – dodaje.
Około 70 proc. areału należącego do Kurtysa jest obsiane kukurydzą na ziarno.
Kukurydza jest wdzięcznym zbożem, które nie ma bardzo wysokich wymagań glebowych. – W naszym regionie gleby są raczej średnie lub słabe, a mimo to, o ile nie ma suszy, to kukurydza rośnie rewelacyjnie. Jesteśmy w stanie zebrać dwa razy tyle, co z żyta - cieszy się plantator. W tym roku zapowiadają się bardzo wysokie plony.
Dwa lata temu rolnik zebrał 4,2 t z hektara, rok temu 6,7 t z hektara, a w tym roku przewiduje, aż 9 t z hektara. Średnia wieloletnia to 7,5-8 t. Ceny też są bardzo korzystne, około 1000 zł za tonę w skupie, co jest bardzo dobrą ceną w porównaniu do 700-800 złotych w poprzednich latach. Ze względu na tegoroczną pogodę – zimny maj, który wydłużył okres wegetacji – zbiory kukurydzy w tym roku będą opóźnione o około trzy tygodnie w stosunku do poprzednich lat.
– Tu ma znaczenie wiele czynników – mówi Kurtys. – Kukurydza gotowa musi być dosuszona po zbiorze. Zbieramy kukurydzę o wilgotności około 25 do 35 proc., a wilgotność ziarna przeznaczonego do składowania bądź sprzedaży nie może przekraczać 14,5 proc., więc musi zostać jeszcze dodatkowo wysuszone – wyjaśnia. Proces suszenia wygeneruje w tym roku duże koszty ze względu na cenę gazu niemal dwukrotnie wyższą w stosunku do zeszłego roku.
Kukurydzę można uprawiać w monokulturze. Andrzej Kurtys na niektórych polach wysiewa ją już od 20 lat. – Masa organiczna z hektara kukurydzy wynosi od 1,1 do 1,5 tony. Jeżeli zbiorę np. 10 ton ziarna, to masy mogę mieć nawet 15 ton, co dla tutejszej słabej ziemi jest bardzo cenne, bo podnosi zawartość próchnicy. Dzięki temu w glebie zatrzymuje się więcej składników mineralnych i wody – mówi rolnik. – Co więcej, jeden hektar kukurydzy produkuje więcej tlenu niż hektar lasu – dodaje.
Obecnie kompleksowa ochrona pszenicy lub rzepaku wymaga kilkunastu zabiegów chemicznych, natomiast w uprawie kukurydzy wystarczy jeden zabieg na chwasty bezpośrednio po siewie lub w fazie 2-3 liścia. Z tego powodu uprawa kukurydzy jest bardziej ekologiczna niż uprawa innych zbóż.
- Pomimo tego zdarzają się różne nieprzyjemne sytuacje, nawet takie, kiedy jeden z pszczelarzy zgłosił moich pracowników na policję, pomimo, że oni stosowali się do przepisów – mówi rozgoryczony rolnik.
W wyniku tej sytuacji poniósł nie tylko koszty wynikające z przekierowania pracowników na inne pola, ale przede wszystkim z powodu przerwania pracy w odpowiednim momencie, ponieważ oprysk nie zadziałał i trzeba było go powtórzyć po kilku dniach.
– Chwasty były już większe i oprysk miał zaledwie 60-70 proc. skuteczności – mówi rolnik. – Efekt oprysku jest widoczny dopiero po kilku dniach. Nie dość, że musiałem go zastosować dwa razy, więc wydałem dwukrotnie więcej na preparaty i pracę, to jeszcze mam przez to plon mniejszy szacunkowo o 2-3 tony. Co więcej, nie było żadnych podstaw prawnych aby wstrzymać nasze prace, a wezwanie policji nie przyniosło tej osobie żadnych korzyści, bo policja nie mogła nic zrobić, poza poproszeniem o zjechanie z pola – dodaje.
Rolnik podkreśla, że zachowuje wszystkie procedury niezbędne przy opryskach, a jego pracownicy odbywają odpowiednie szkolenia, a stosowane preparaty są oznaczone jako bezpieczne dla pszczół.
Tekst: Anna Ossowska
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie