
– Odkąd mam zbiorniki na deszczówkę nie zużyłem ani kropli wody z wodociągu do podlewania rabat i ogródka – mówi Edmund Spanehl z Zalesia Królewskiego (gm. Świekatowo).
Pan Edmund ze Świecia do Zalesia Królewskiego przeprowadził się 3 lata temu. Zamieszkał ze swoją żoną w drewnianym domu z ogrodem. Działka ma ponad 2 tys. m kw. Obsadzona jest bylinami, roślinami jednorocznymi, drzewkami owocowymi. Właściciele prowadzą też warzywnik. Mają również niewielkie oczko wodne. – Od razu zacząłem zastanawiać się, jak obniżyć koszty zużycia wody w ogrodzie – mówi pan Edmund.
– Postawiłem na zbiorniki o pojemności 1 tysiąca litrów – dodaje. Takie nowe pojemniki z metalowym okratowaniem chroniącym przed naciskiem, ustawiane na palecie kosztują od około 600 zł do 1,4 tys. zł za sztukę. Państwu Spanehl udało się kupić trzy używane po około 250 zł każdy. Poprzedni właściciele trzymali w nich wodę potrzebną do budowy domu. – Dwa już zamontowaliśmy przy budynkach gospodarczych, kolejny czeka na montaż – mówi pan Edmund. – Dodatkowo mamy jeden betonowy zbiornik podziemny. Woda do nich kierowana jest z dachów za pomocą rynien. W czasie intensywnych opadów, takie jakie były kilka dni temu, zbiornik zapełnia się nawet w jeden dzień – dodaje.
Pojemniki posiadają dolny zawór oraz otwór na górze. – Nie korzystamy jednak z konewek, wszystko jest zautomatyzowane – cieszy się pan Edmund. – Syn kupił mi specjalne pompy, a nawet
elektroniczny sterownik nawadniania.
Wystarczy, że podłączę pompę i mogę podlewać ogród z węża. – Dodatkowo w warzywniku roz-
prowadzone są linie kroplujące – opowiada pani Irena Szarkowska-Spanehl. – Programator ustawiliśmy na godz. 6 rano i na 18. Oczywiście, gdy pada deszcz, wszystko wyłączamy, by woda się nie marnowała. Wcześniej nawadnialiśmy tak truskawki, teraz przełożyliśmy
linie kroplujące na ogórki – dodaje. Koszt sterownika waha się od 100 do 400 zł, jedna pompa zanurzeniowa kosztuje od 250 do 400 zł. Do tego państwo Spanehl kupili: około 60 m węży ogrodowych ( około 80 zł), około 100 m węży kroplujących (czyli rurek z wyciętymi otworami, z których płynie woda – 30 m można kupić za około 50 zł) oraz rynny i około 30 m plastikowych
rur spustowych (około 20 zł za metr bieżący rury).
– Pytałem się w gminie, czy moglibyśmy dostać jakieś dofinansowanie na naszą małą retencję, bo przecież tyle się teraz mówi o ochronie środowiska – mówi pan Edmund. – Niestety, nasza gmina nie ma takich programów dla mieszkańców. Dopytywałem też w urzędzie marszałkowskim. Niestety
dowiedziałem się, że za poczynione przeze mnie inwestycje nie należy mi się żaden zwrot – dodaje.
– Nie zbieraliśmy rachunków, niektóre rzeczy kupowaliśmy używane, no bo po co przepłacać, skoro można kupić coś taniej od kogoś – tłumaczy pani Irena.
W marcu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił drugą odsłonę programu „Moja Woda”. Program ma pomóc w łagodzeniu skutków suszy w Polsce i ograniczyć zagrożenie powodziowe przez budowę przy domach instalacji zatrzymujących deszczówkę.
Dotacja wynieść może do 5 tys. zł, ale nie więcej niż 80 proc. kosztów kwalifikowanych. Minimalna kwota inwestycji to 2 tysiące złotych. Minimalna, sumaryczna pojemność zbiorników to 2 m sześcienne. Do dofinansowania kwalifikuje się zakup, montaż, budowa i uruchomienie instalacji pozwalających na zbieranie, retencjonowanie i wykorzystywanie wód opadowych oraz roztopowych. Dzięki temu wody te nie będą odprowadzane na przykład do kanalizacji bytowo-gospodarczej, kanalizacji deszczowej i rowów odwadniających. Wnioski składać można przed zakończeniem realizacji przedsięwzięcia do wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Na deszczówce najwięcej zarabiają firmy sprzedające zbiorniki i pompy. Obecnie cena zbiornika wynosi tyle ile litrów pomieści. 360L ok 350zł, 1000L ok 1000 itd. Przy cenie 6zł/m3 wody ogrodowej potrzeba 1000/6 razy napełnić deszczówką taki zbiornik, czyli ok 166 razy. Nawet jakby co tydzień była ulewa zapełniająca zbiornik to w sezonie jest 15 tygodni. Zwrot minimum 10 lat. Pomijając fakt, że przy cotygodniowych opadach nie ma potrzeby podlewania ogrodu. Sprzedawane masowo w marketach plastikowe zbiorniki mają żywotność ok 5lat - plastik na słońcu blaknie i kruszeje. Zbieranie deszczówki ma sens w miejscach bez dostępu do wody z sieci, w gminach w których latem występuje zakaz podlewania wodą z sieci, na terenach zagrożonych zalaniem jako ograniczeniu ilości spływającej wody.