
Tegoroczną edycję festiwalu organizatorzy poświęcili zmarłemu przed kilkoma miesiącami Wojciechowi "Faziemu" Radtke. Tylu słuchaczy na widowni amfiteatralnej nie pamięta żadna z 11. wcześniejszych edycji imprezy. Śląscy bluesmani grający Dżem, Kasia Kowalska i mega-energetyczna Agnieszka Chylińska przyciągnęły rekordowe tłumy.
Świetna produkcja, dobrzy wykonawcy, doskonała widownia i idealna pogoda... - wszystko zagrało w pierwszym dniu 12. Blues na Świecie Festivalu. Od pierwszego do ostatniego dźwięku rosła temperatura i emocje fanów, którzy dostali dobre widowisko ze znanymi artystami i hitami. Ale po kolei...
Punktualnie o godz. 19. w sobotę 26 sierpnia, ludzi wypełniających po brzegi amfiteatr w Świeciu przywitali Monika Tom dyrektor OKSiR, Krzysztof Kułakowski, burmistrz Świecia i Tomasz Stanny, dyrektor artystyczny festiwalu. Stanny poinformował zebranych, że tegoroczna edycja festiwalu jest dedykowana "Faziemu", muzykowi ze Świecia, zaangażowanemu w tworzenie poprzednich edycji, który nieoczekiwanie zmarł 7 czerwca tego roku. trudności ze zdobyciem biletów zapowiadały ogromną frekwencję publiczności, ale wielu, którym nie udało się dostać na teren imprezy, okupowało miejsca za ogrodzeniem , w okolicach pizzerii Da Grasso i jej parkingu. Czegoś takiego tu nie widziano.
Trudne zadanie otwarcia imprezy podjął kolektyw muzyczny powołany przez skrzypka Jana Gałacha pod nazwą Śląski Szlak Bluesa. Znani bluesowi współcześni muzycy zagrali materiał z płyty "Detox" zespołu Dżem, która została wydana 30 lat temu. Pod sceną pojawiło się mnóstwo osób, które przyszło dzisiaj głównie na to wydarzenie...Wspólnie śpiewane z gronem kilku zaproszonych wykonawców znane piosenki np.: Jak malowany ptak, Sen o Victorii czy List do M spowodowały u wielu żywe reakcje, których doświadczyliśmy szczególnie gdy na scenie z zespołem Gałacha stanęła Kasia Kowalska, która w poruszający sposób wykonała Modlitwę.
Kolejną wykonawczynią, która w półtoragodzinnym występie zdominowała scenę była właśnie Kasia Kowalska. W rockowym anturażu, ze świetnym zespołem akompaniującym dała show które mogło zadowolić nawet tych, którzy dopiero tu natknęli się na jej twórczość. Poza znanymi od lat hitami samej artystki genialnie wybrzmiały jej propozycje coverów Proud Mary standard nawiązujący do wykonania Tiny Turner, który Kasia dedykowała kobietom i Nie pytaj o Polskę Grzegorza Ciechowskiego. Na koniec amifeatralna scena należała już do Agnieszki Chylińskiej z zespołem. Pełna wigoru i energii artystka, ubrana w jaskrawo czerwoną suknię z charakterystycznym głosem, wydobywanym jakby z wysiłkiem, a mimo to bardzo swobodnie fantastycznie kreowała wydarzenie. Scenografia pełna czerwieni w pisywała sie w nieco agresywny klimat piosenek Agnieszki. Artystka zaproponowała przekrój hitów z różnych etapów swojej działalności, od płyt O.N.A., Chylińskiej i Agnieszki. Przy tym chętnie i nienachalnie wprowadzała widzów w okoliczności powstania i etapy swojego życia. Znana z niekończącego się buntu Chylińska, nawiązała doskonały kontakt z ludźmi. Z szacunkiem do widzów, ale i autoironią zaskoczyła dojrzałymi opowieściami o swoich życiowych wyborach, rodzinie, dzieciach. To bardzo podobało się już teraz najliczniej skupionej pod sceną publiczności, szczególnie autoironiczny ton komentarzy artystki. Poza tym perfekcyjnie wykonane utwory zaakompaniowane przez genialny kwartet, z widowiskowym w stylu gry perkusistą Oskarem Podolskim musiały się podobać. Kilkakrotne bisy pokazały dobitnie jak został ten koncert został przyjęty przez zgromadzonych fanów, w każdym wieku. Serio.
Po amfiteatralnym widowisku spora część licznej widowni przeniosła się doparku pod OKSiR gdzie dźwiękami pieścił przybywających stylowy szwedzki zespół Trickbag. Wpsaniale, czysto brzmiące gatunkowo bluesowe standardy bluesa, woogie boogie, rockabilly sprawiły że tu dopiero wielu z widzów podkreślało: O! Jest! Blues, co chętnie powtarzali w swobodnych rozmowach. Wkrótce zrobił się bluesowy piknik. Dynamiczne kawałki ponaddwugodzinnego koncertu juz w pierwszych utworach porwały ludzi do tańca. W krótkim czasie koncert stał się bluesowym festynem, potańcówką przy genialnie wykonywanej muzyce, stylowo ubranego bandu. Ludzie tańczyli pod sceną do końca. Pierwszy dzień zakończył tradycyjnie jam session.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szkoda tylko, że ludzie, których to nie interesuje, nie mogli spać, tylko musieli pod przymusem słuchać tych występów. Było strasznie głośno (słyszalne chyba na pół miasta) i trwało za długo. Do drugiej w nocy to nawet moi sąsiedzi-menele rzadko imprezują.
Wycie i darcie Chylińskiej było słychać nawet na Małcużyńskiego
A Ty na każdym portalu ciągle nie mogłem się wyspać, nie mogłem się wyspać.... I wiesz co cieszę się, że z takiego powodu nie mogłeś się wyspać. Świetna impreza ,wspaniale koncerty a do śpiochów już od dziś możecie się wyspać.
Strasznie, ale jak lecą majteczki w kropeczki to jest ok Przez takich jak Ty, to miasto umiera
Koncerty takich artystek/artystów powinny być przynajmniej raz w danym ciepłym miesiącu. I kiedyś często w amfiteatrze koncerty podobnego kalibru były. Jak widać, jest na to zapotrzebowanie, więc oby koncertów było jak najwięcej. Natomiast Blues na Świecie - świetny festiwal, powinien być bluesowy. Oczywiście najłatwiej wypełnić trybuny Kimś znanym, ale moim zdaniem przeczy to trochę idei festiwalu. Jestem pod wrażeniem, że u nas mamy taki super festiwal i takich ekstra wykonawców udaje się ściągnąć do Świecia.