
Do prania i mycia naczyń zbierają deszczówkę. Straż przywozi też wodę cysternami. Część mieszkańców zamiast łazienki ma wychodek na świeżym powietrzu. Poznajcie historię sześciu posesji, gdzie woda jest bardzo cenna
Mały Dólsk w gminie Drzycim dzieli się na dwie części - jedna leży przy drodze powiatowej, druga “za lasem”. Ta za lasem ma wodociąg. Do tej przy drodze, zabrakło około kilometra rury. Mieszkańcy opowiadają, że sprawa wodociągu zaczęła się kilkanaście lat temu. Wtedy mieli jeszcze wodę w studniach.
Wójtem był Józef Gawrych. - Kiedy zająłem stanowisko wójta w latach 90, wodociąg miał tylko Drzycim, a to i tak nie cały - wspomina, że w Gródku rury leżały już w ziemi, trzeba było je tylko podpiąć pod studnie. Później miał farta - RSP Osie wzięła dotację, która okazała się pożyczką, którą należało spłacić na rzecz samorządu - opowiada dalej. Spłacała ją więc gminie Drzycim. Mieli koparkę, bezrobocie było bardzo duże. Wójt zorganizował drużynę, która układała rury. Tym sposobem przez dwa lata podłączał kolejne wsie. - Plan był taki, żeby połączyć wodociąg w Gródku i Drzycimiu. W razie awarii na jednej stacji, można by było podłączyć drugą - wyjaśnia.
W Małym Dólsku zamieszkałe były raptem dwa gospodarstwa. W kolejnych dwóch właściciele mieszkali w Świeciu. Dwóch mieszkańców podobno zgodziło się dorzucić do budowy wodociągu, ci którzy nie mieszkali na miejscu - podobno nie. Budowa stała się nieekonomiczna. Kolejnych wyborów Gawrych nie wygrał. Stacje do dziś są niepołączone. Teraz przy remoncie tej drzycimskiej na własnej skórze odczuwają to mieszkańcy 11 z 12 sołectw gminy. Za wójta Waldemara Moczyńskiego powstał np. piękny park w Drzycimiu czy remiza w Gródku. O problemie Małego Dólska wójt wiedział, bo właśnie wtedy zaczął się pogarszać.
Wyschły studnie. - Przez kilkanaście lat co roku pogłębialiśmy studnie z sąsiadami. Dwa lata temu nie było już po co pogłębiać - słyszę w Małym Dólsku. Teraz zamieszkałych posesji jest sześć. W jednej mają studnię, która czerpie z wód podskórnych - Ta woda nie nadaje się do picia - nie ukrywa właściciel studni i po cichutku żałuje, że wyprowadził się z wygodnego mieszkania z bloku. Dodaje, też że latem przy dużych poborach tej wody zaczyna brakować. Wodę do posesji przywozi cysterną ochotnicza straż. Też nie nadaje się do picia, ale jest co dać gęsiom, perliczkom, indykowi, kurom, psom i kotom. Jeden z mieszkańców mówi, że bez tego to już w ogóle byłoby tu nieznośnie mieszkać.
- Szczęść Boże jak pada. W lato to u nas kropli nie było - mówi mi. Dzieciaki się powyprowadzały, jak urodziły im się własne dzieci. - Pani sobie wyobraża jak to by było z małym dzieckiem jak my nawet kranu w kuchni nie mamy? - słyszę.
125 litrów wody nie zawsze starcza na tydzień. Tyle z miasta podrzuca córa, z marketu z owadem w nazwie. Nie mają też łazienki, i tęsknią za polską Franią, która była mniej awaryjna niż te współczesne. Oficjalnie pod nazwiskiem się nie wypowiedzą, zdjęcia też nie chcą. Bo co to zmieni, po co wójta denerwować. - Trzech wójtów się zmieniło, a wody dalej nie ma - już nie są rozgoryczeni, bo się przyzwyczaili. Raczej nie wierzą, że kolejny coś zmieni.
- Projekt jest gotowy, został złożony do marszałka województwa. Do 23 października był termin naboru. Jeżeli dostaniemy dofinansowanie, to ruszymy w przyszłym roku. Szacunkowy koszt tego wodociągu to około 200 tysięcy złotych - mówi Marian Krywald, wójt gminy Drzycim. Trochę na przekór mieszkańcom wierzy, że się uda.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie