
Jego nazwisko w gminie Warlubie wciąż żyje. Jest tu ulica Bielowskiego, do niedawna było jeszcze gimnazjum. Jest też obelisk na śródleśnej polanie w okolicach Płochocina, w miejscu gdzie został rozstrzelany. Poznajcie nadleśniczego Witolda Bielowskiego
Jego historia zaczyna się na Wołyniu. Urodził się 20 marca 1893 roku. Jego dziadek August był historykiem i m.in. współtwórcą Zakładu Narodowego Ossolineum. Ojciec - Józef, również był leśnikiem w służbie Cesarsko Królewskich Austrowęgier, w nadleśnictwie Stryj na Wołyniu. Zginął na froncie pierwszej wojny. Zresztą i 21-letni wtedy Witold poszedł w kamasze. Dostał się do niewoli, a potem razem z wojskami Hallera walczył na froncie wschodnim.
Kiedy wielka wojna się skończyła młody Witold rozpoczął studia i pierwszą pracę - na Helu jako leśnik. Na Pomorze trafił w 1921 roku, do Przewodnika w gminie Warlubie w 1936 roku. Już był po ślubie, wraz z żoną Ireną wspierali lokalną oświatę. Dostał rozkaz stworzenia w swojej okolicy Przysposobienia Wojskowego Leśników. W przypadku napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę i zagarnięcia Pomorza Gdańskiego PWL miało do spełnienia ważną misję – wywołanie powstania wśród miejscowej ludności.
Nadleśniczy Bielowski, oficer rezerwy w stopniu kapitana, miał zostać komendantem rejonu powstańczego „Przewodnik”. W organizację powstańczą zaangażowali się leśnicy z trzech nadleśnictw - Dąbrowy, Warlubia i oczywiście Przewodnika. W sierpniu 1939 roku do leśników dotarła broń. Schowano ją w nieczynnej studni koło budynku nadleśnictwa. Podczas okupacji Bielowscy mieszkali w mieszkaniu służbowym, a resztę pomieszczeń mieszkalnych zajęli niemieccy żołnierze.
Niemcom popsuło się jakieś urządzenie w łazience. Podczas naprawy natknęli się oni na radio ukryte pod łóżkiem. Nadleśniczego aresztowano, a przeszukanie ujawniło też broń w nieczynnej studni. 20 września Bielowski trafił do więzienia w Nowem. Katowany był tam okrutnie, jednak nie zdradził nazwisk współtowarzyszy. Żona udała się na widzenie z mężem, jednak ten był w tak złym stanie, że został do pomieszczenia wniesiony, siedząc na krześle. Było to w przeddzień wykonania wyroku. Skazano go na śmierć.
Egzekucję wykonano jesienią, 29 października. Ośmioosobowy pluton Wehrmachtu z oficerem na czele zawiózł Bielowskiego na śródleśną polanę, kawałeczek za Płochocinem. Żona wraz z dwójką synów i woźnicą przyjechała konnym wozem, z trumną dla męża. Płochocińskiemu księdzu Janu Stryczkowi pozwolono odprawić nabożeństwo żałobne, a doczesne szczątki nadleśniczego spoczęły na parafialnym cmentarzu. W latach 80 dzięki staraniom Gminnego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa na polance gdzie zginął Bielowski ustawiono obelisk przypominający postać nadleśniczego z Przewodnika.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie