
Podczas przygotowywania ośrodka nad Decznem do nowego sezonu znaleziono teczkę z dokumentami. Pochodzi prawdopodobnie jeszcze z czasów drugiej wojny światowej. Z dokumentów, które były w środku wynika, że marynarze Kriegsmarine ćwiczyli w Decznie w łodziach podwodnych. Mieli do tego przygotowane specjalne wersje ubootów z zaimpregnowanego odpowiednio dębowego drewna
W czasie prac remontowych budynku hotelowego nad Decznem znaleziono starą, podniszczoną skórzaną teczkę, a w niej dokumenty i mapę. Po rozłożeniu okazało się, że pochodzi ona z drugiej wojny światowej. W rogu ma stempel z datą z 1942 r. Wokół są także inne pieczątki z hitlerowskimi symbolami. Wynika z nich, że dokument był własnością Kriegsmarine, marynarki wojennej III Rzeszy.
- Na mapie widać dokładne rozmieszczenie budynków – mówi Krzysztof Browiński, dzierżawca miejskiego ośrodka. To on znalazł mapę podczas przygotowań do remontu. – Widać na niej pomosty, bunkier ubootów, budynek komendantury, stołówkę żołnierską, a nawet mały lazaret.
Okazuje się, że na terenie, gdzie dzisiaj zlokalizowana jest miejska plaża w połowie II wojny znajdował się tajny ośrodek szkoleniowy Kriegsmarine. Szkolono tam załogi łodzi podwodnych, które potem siały postrach na Atlantyku polując na konwoje płynące z zaopatrzeniem ze Stanów do Wielkiej Brytanii.
Dębowe łodzie wykorzystywano nie tylko w Decznie
Co ciekawe, łodzie, w których marynarze pływali w Decznie były zbudowane … z drewna. Raz, że dzięki temu można było budować mniejsze okręty, specjalnie przeznaczone na cele szkoleniowe, a dwa, że w ten sposób unikało się namierzania przez radar. Wiadomo, że drewniane łodzie, ale już pełnej wielkości Niemcy próbowali wodować w Bałtyku. Jednak zasolona woda utrudniała sprawne zanurzanie takich okrętów. Na Atlantyku nawet nie warto było ich próbować. Jest tam za głęboko. Drewno pod wpływem panującego na głębinach ciśnienia od razu zostałoby złamane. Płytki Bałtyk byłby idealnym akwenem, ale jednak inżynierowie Kriegsmarine nie potrafili poradzić sobie z zasoleniem tego morza.
Patent wykorzystano jednak do szkolenia załóg, a teraz okazuje się, że zapomniane atrapy pływały także po Decznie.
Marynarze w tych łodziach trenowali nie tylko pływanie, zanurzanie i alarmowe wypływanie, ale odbywali także próby strzeleckie. Do tego celu też używali odpowiednio spreparowanych atrap torped. Przeważnie te były wykonane z betonu, w środku był zamontowany odpowiedni silniczek, mała śruba i stery. Jednak w Decznie na dnie znaleziono także wykonane z dębiny opływowe kształty przypominające ogromne cygara. Prawdopodobnie mogły to być atrapy torped przygotowane specjalnie dla drewnianych okrętów podwodnych. Umiejętnie zakonserwowana dębina jest twarda jak stal. Choć są podejrzenia, że na dnie może znajdować się nawet dębowa łódź podwodna.
Nurkowie już wcześniej coś podejrzewali
- W czasie nurkowania w Decznie wiele razy widziałem na dnie jakiś długi i obły kształt częściowo zatopiony w mule. Ale myślałem, że to po prostu pień drzewa odpowiednio wyprofilowany przez prądy – mówi Mirosław Rzymek, zapalony nurek i członek Klubu Torpeda. – Ale teraz, jak Krzysztof Browiński, pokazał mi znalezioną teczkę, myślę, że to mogą być te dębowe atrapy torped, o których wspominają w swych opracowaniach historycy. A może to nawet cały okręt? Ten kształt jest tak zakopany w mule, że trudno stwierdzić jednoznacznie bez dokładnej penetracji, a nigdy wcześniej mu się wnikliwie nie przyglądałem.
Więcej informacji po świętach
Po świętach o znalezisku zostanie poinformowany wojewódzki konserwator zabytków. Teczka zostanie także udostępniona do wglądu historykom. – Może w przyszłorocznym budżecie miasta znalazłyby się środki na wydobycie tego wraku? – zastanawia się Krzysztof Browiński. – Mógłby stanąć w ośrodku. Byłaby to atrakcja turystyczna wyjątkowa w skali całego kraju. Może byłoby to znalezisko nawet na skalę złotego pociągu, którego wciąż szuka się pod Wałbrzychem – mówi przedsiębiorca. Gdy pozwoli na to pogoda i nurkom uda się sfotografować podejrzany kształt opublikujemy jego zdjęcia. Na razie mapy znalezioną teczkę i schowaną w niej mapę.
Tekst jest dowcipem primaaprilisowym.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
uśmiałem się,. brawo
fajny primaaprilis :D
Tam testowano wszystko, w końcu to kompleks Borów Tucholskich. Budowano wodoloty i lotniskowce