
Jak co roku, pod zamkiem w Świeciu spotkali się miłośnicy mocniejszej muzyki. To nic, że pogoda nas w tym roku nie rozpieszcza, spójrzmy na sprawę pozytywnie, przynajmniej nie ma upału - mówili
Festiwal Mocnych Brzmień rozpoczął się w tym roku deszczowo i dość chłodno (13 stopni o godz. 17). Mimo, że w drodze na koncert nie było widać zmierzających w stronę zamku fanów ostrej muzyki, jak bywało w poprzednich latach, to po przekroczeniu bramki wejściowej ukazała się spora grupa (około 300 biletów sprzedanych) przybyłych na miejsce gości, w większości schowanych pod parasolami.
Pierwsze dźwięki rozdarły powietrze o godz.18.15 za sprawą zespołu Rottin' Green. Występ trwał 45 minut, a jego punktem kulminacyjnym był cover utworu amerykańskiego bandu Lynyrd Skynyrd - Sweet Home Alabama.
Następna grupa, która miała wystąpić - Mortis Dei, nie zjawiła się z przyczyn techniczno-osobistych. Jej miejsce w programie imprezy zajął zespół Unborn Suffer. Ściana dźwięku runęła na zgromadzonych pod sceną słuchaczy. Ciekawostką jest, że jeden z instrumentów użytych podczas tego występu - to gitara 9-strunowa.
Kolejny skład, który zaprezentował się świeckiej publiczności to Jack Friday. Po nim pojawili się muzycy z The Sixpounder, którzy ogłosili, że to ich ostatni koncert w Świeciu i jeden z ostatnich w ogóle (panowie kończą działalność).
Zwieńczeniem wieczoru był koncert zespołu Lipali, który wystartował na kilka minut przed godz. 22. Chmury pod koniec wieczoru nieco się zeszły znad świeckiego nieba, co z kolei przesunęło publiczność bliżej sceny.