Reklama

Summer Hot Disco. Jak zwykle gorąco, mimo wątpliwej pogody. Byliśmy tam [ZDJĘCIA]

Pogoda nieadekwatna do nazwy koncertu to już tradycja tej imprezy. Tytułową gorączkę wywołały płynące ze sceny dźwięki, atmosfera i energetyczna reakcja publiczności. Niech żałują ci, którzy przestraszyli się niepewnej aury. Przybyli do amfiteatru bawili się świetnie - a to już kolejna tradycja tego koncertu

Nienajlepsza pogoda na koncercie Summer Hot Disco, to już tradycja. Za nami już trzy edycje tej imprezy. Dwie pierwsze przebiegły w dłuższej lub krótszej części w strugach deszczu.

Przypomnijmy, że podobnie też było w zeszłym roku na Bednarku i Grzegorzu Hyżym... Na występie Gromee-ego nieco się  rozpogodziło.

Dzisiejszy wieczór koncertowy od samego rana był zagrożony deszczową aurą. Od świtu ciężkie chmury przewalały się na niebie nad Świeciem. Od południa pojawiły się przelotne opady, które kilkukrotnie na dłuższą chwilę przeradzały się w obfite ulewy. W tym roku niebiosa dla organizatorów okazały się jednak łaskawsze.

Krótko przed godz. 18, po raz pierwszy dzisiaj pojawiło się słońce niosące nadzieję i w takiej właśnie aurze rozpoczął swój występ Vito Bambino. Leader zespołu Bitamina poderwał uzbrojonych w przeciwdeszczowy sprzęt fanów. Miał świetny kontakt z publicznością i zaskakiwał momentami ogromnym dystansem do siebie samego.

- A to będzie piosenka o tym jak jestem głupi i świetnie z tego żyję - zapowiedział jedną z kompozycji. Można było odnieść wrażenie, że artysta odchodzi od indie-popwej konwencji i prezentuje bardziej popową estetykę. To się mogło podobać tym bardziej, że akompaniował mu świetny band Bambino, w ktorym standardowe instrumentarium wzbogacono o perkusjonalia odgrywające znaczącą rolę. Jednak to jego hip-hopowe kawałki śpiewane z niby-leniwą, ale intrygującą manierą porywały słuchaczy i tych na ławkach i stojących pod sceną. Spora ich część mądre i niebanalne teksty piosenek śpiewała wspólnie z artystą. Ci przyszli tu wyraźnie dla niego.... Atmosfera dopiero się rozkręcała.

Kolejny wykonawca, Martin Lange do tego koncertu był zespołem zagadką. Raczej niewielu z wypełnionej w kilkudziesięciu procentach widowni Amfiteatru cokolwiek wiedziało o twórczości tego bandu prowadzonego przez duet autorski: Michał Lange i Marcin Makowiec.
Portfolio wymienionych leaderów zawiera współpracę z: Rosalie, Reni Jusis, Michałem Szpakiem i Kasią Lins, a to tylko część długiej listy. Po kilku latach pracy studyjnej nad muzyką innych artystów w Świeciu panowie zaprezentowali intensywnie emocjonalną, dynamiczną i refleksyjną, osadzoną w indie-popowym klimacie, autorską odsłonę.

Świetni instrumentaliści wypełniali dźwiękami scenę. Śpiewał Michał Lange, który przy tym miał też dobry kontakt z publicznością. Słabszą stroną tego zespołu była set lista wypełniona w większości melancholijnymi utworami - jakby nie na ten typ imprezy, a bardziej nadającymi się do klubowego repertuaru. Przy dynamiczniejszych kompozycjach publika się rozkręcała. Apogeum zabawy ludzie osiągnęli pod sceną przy kolejnym występie. Koncert Michała Szczygła obfitował głównie w znane z rozgłośni radiowych przeboje, choć nie znany to jeszcze szerokiej publiczności artysta, dopiero po wydanym krążku i kilkoma zapowiadającymi go singlami, to trzeba przyznać, że zaintrygował muzykalnością i przyjemnymi dla ucha piosenkami i efektownym zespołem akompaniującym. Świetni muzycy i znane hity na zakończenie imprezy mogły sprawić, że większość, już teraz tańczącej pod sceną publiczności mogła być bardzo zadowolona z pierwszej edycji imprezy.

30 lipca kolejna odsłona, tym razem dla miłośników disco polo. Wystąpią Piękni i Młodzi oraz Playboys.

Zdjęcia: ŁS 

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do