
Wrócili z emigracji i postanowili zainwestować w stawy rybne. Dziś smak świeżych i wędzonych pstrągów z Żura znany jest nie tylko w okolicy, ale także w Grudziądzu, Bydgoszczy, Toruniu czy Inowrocławiu. Rocznie gospodarze sprzedają nawet kilkanaście ton ryb
Ewa i Łukasz Szurlej to małżeństwo, które po 10 latach pracy na emigracji wróciło do Polski, żeby tu założyć swój biznes i rodzinę. - Mieliśmy zaoszczędzone pieniądze i szukaliśmy czegoś w ładnej okolicy - opowiada pan Łukasz. - Przypadkowo dowiedzieliśmy się, że działka ze stawami rybnymi w Żurze jest na sprzedaż. Lokalizacja przy głównej ulicy bardzo nam się podobała, a że jestem i wędkarzem i myśliwym to postanowiliśmy to kupić - dodaje.
Wiele osób nie wróżyło powodzenia w biznesie ze stawami rybnymi w tej lokalizacji. Poprzedni właściciel miał kilka konfliktów z sąsiadami, a sprzedawane przez niego ryby złą opinię. - W 2010 roku wszystko tu było zachwaszczone i zaniedbane - wspomina pan Łukasz. - Praktycznie stawy trzeba było zbudować od nowa, ale zawzięliśmy się. Samo załatwienie pozwolenia wodno - prawnego było dużym wyzwaniem i trwało około pół roku. Z czasem przywracaliśmy do funkcjonowania kolejne stawy. W 2011 roku mieliśmy pierwszą pracującą wigilię. Pierwszy rok nie był łatwy. Ludzie przyjeżdżali po jedną rybkę, na spróbowanie, ale często wracali - dodaje.
Wieść o tym, że w Żurze można kupić dobre, świeże ryby rozeszła się pocztą pantoflową. - Z roku na rok klientów przybywało - opowiada pan Łukasz. - Na początku hodowaliśmy tylko pstrągi, z czasem pojawiły się również karpie i jesiotry. Pstrągi sprzedajemy przez cały rok, jesiotry również, ale karpie głównie idą na święta. Ich smak z naszego stawu jest nieporównywalny z tym jaki ma karp wyłowiony z jeziora. Tam trzyma się blisko dna. U nas nie ma szans, żeby karp potocznie mówiąc jechał mułem - dodaje.
EKOLOGICZNA PASZA DLA RYB
W stawach w Żurze woda pochodzi ze Strugi Sobińskiej i cały czas płynie, a na koniec wpada do Wdy. Ma I lub II klasę czystości, co jest sprawdzane trzy razy w roku podczas badań laboratoryjnych. Stawy są zarybiane około 3-4 razy w roku. - Ryby karmione są ekologiczną paszą, ale dziś pasze mają bardzo dużo składników naturalnych - mówi Łukasz Szurlej.
Gospodarzom z Żura działalność bardzo ułatwiły zasady rolniczego handlu detalicznego. Dzięki nim mogą prowadzić własną wędzarnię i sprzedawać ryby marynowane w occie, które przygotowuje pani Ewa,wspólnie z 2,5 - letnią córką Basią.
Wędzenie to wielogodzinny proces. - Ludzie często się dziwią, dlaczego taka jest cena między świeżym pstragiem, który kosztuje 20 zł, a wędzonym 36 zł za kilogram - mówi Łukasz Szurlej, właściciel stawów. - Żeby uwędzić ryby, trzeba je najpierw wyłowić ze stawu, obrać, wypatroszyć i umyć. Następnie przygotowuje się solankę i na 12 godzin, czyli całą noc, wkłada do takiej solanki. Później znowu się je myje, suszy i wędzi przez 4 godziny. Ktoś to musi robić, a cały proces wymaga czasu - dodaje.
SPRZEDAJĄ NAWET KILKANAŚCIE TON!
Rocznie Szurlejowie sprzedają od kilku do kilkunastu ton ryb. Przy stawach pracują sami wraz z jednym pracownikiem zatrudnionym na stałe. W okresie świątecznym zatrudniają nawet 5-6 osób do pomocy przy wyławianiu ryb ze stawów i przenoszeniu ich do odłówek. - Oczywiście, że można na tym biznesie zarobić, dlatego się rozwijamy, ale nie zamierzamy robić z tego fabryki - komentuje pan Łukasz. - Przede wszystkim zależy nam na utrzymaniu jakości i takiej produkcji, żeby zaspokoić lokalny rynek. Trzeba przyznać, że tego typu działalność to duże uwiązanie. Trzeba cały czas pilnować czy woda płynie, czy bobry nie zatamowały przepływu lub nie zapchały go krzaki, które spłynęły z nawałnicą lub intensywnym deszczem. Jest też duże ryzyko utraty całego stada ryb. Wystarczy, że kaczka, ryba lub ktoś z odwiedzających przyniesie do stawu wirusa i mogą zginąć wszystkie sztuki. Duże ryzyko jest też latem, podczas suszy, gdyby przepływającej wody było mniej, a temperatura wzrosła nagle do 25 stopni Celsjusza to pstrągi uduszą się - dodaje.
Obecnie trwają przygotowania do przedświątecznego okresu, kiedy sprzedawanych jest najwięcej ryb. - Są ludzie, którzy doceniają ten smak i przyjeżdżają do nas z Grudziądza, Bydgoszczy, Torunia, Inowrocławia - wymienia pan Łukasz. - Wędzone ryby trzeba przed świętami zamawiać, a świeże sprzedajemy od ręki, także w wigilię - dodaje.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie