
Już w poprzednim numerze informowaliśmy o problemach w rolnictwie, dokładniej z rynkami zbytu produktów handlu detalicznego - sera, wędlin i warzyw w związku zamykaniem targowisk. To był jednak tylko wstęp do opisywania znacznie poważniejszych zjawisk
Okazuje się, że spadły ceny skupu żywca. - Na bydle spadły o 1 zł. Za kilogram wołowiny ekstra klasy proponowane jest 5,3-5,5 zł - mówił nam w zeszłym tygodniu Janusz Adamczyk. W sklepie wołowina kosztuje od 30 zł nawet do 80 za kilogram.
- Gdyby nie koronawirus starałbym się o możliwość prowadzenia uboju w ramach gospodarstwa - mężczyzna przyznaje, że ceny skupu są bardzo niskie, natomiast w sprzedaży bardzo wywindowane. Różnica między tym co otrzymuje rolnik hodujący bydło a ceną sprzedaży wołowiny to kilkadziesiąt złotych.
Rodzina Leszczyńskich z Biechówka, żyje ze sprzedaży prosiaków do dalszego chowu. - Na razie ceny nie spadły, za chwilę będziemy sprzedawać to zobaczymy co się zmieniło - wyjaśnia Joanna Leszczyńska. - Spadła natomiast cena skupu tucznika. To zaskakujące bo w sklepach ceny poszły do góry, a u producentów w dół - mówi gospodyni. Jacek Śledź przyznaje, że za kilogram surowca do produkcji wędlin muszą płacić więcej. – Szynka zdrożała o 1,5 zł na kilogramie - informuje. Do tego pozamykały się rynki zbytu. Polscy rolnicy wołowinę produkują przede wszystkim na eksport. Również część wieprzowiny wyjeżdża z kraju. To może być powód spadających cen w skupach.
Marcin Kozłowski, który w Jaszczu w gminie Osie hoduje bydło opasowe przyznaje, że w ostatnim czasie nie sprzedawał zwierząt, ale też dochodzą go słuchy, że ceny spadają. - Ludzie boją się jeździć za granicę, kierowcy nie kursują więc z mięsem. Wołowina idzie przecież głównie na eksport - mówi hodowca. Marek Obryk, hodujący trzodę chlewną w Łowinie, w Pruszczu przyznaje, że zwierzęta będzie odstawiał dopiero w następnych tygodniach. - Pewnie, że na rynku są zawirowania. Ale to dotknie nie tylko hodowców ale i księdza i fryzjera - mówi. - Od zawsze było tak, że kiedy cena kilograma żywca szła w górę ceny gotowych wyrobów rosły. Nigdy jednak nie spadały, kiedy spadała cena kilograma żywca - wskazuje i dodaje, że tak naprawdę na ceny wpływają giganci.
- Najlepsza sytuacja była w latach 70 i 80 kiedy była kontraktacja, a nad rynkiem czuwały zakłady państwowe - gospodarz dodaje, że rozsądnym krokiem było tworzenie spółdzielni rolniczych. Te dawały rolnikom możliwość wspólnego sprzedawania dużej ilości zwierząt, a co za tym idzie negocjowania ceny. Niestety niewielu spółdzielniom udało się przetrwać. - Jedyna, która jako tako działa to ta w Pruszczu - zauważa rolnik. - Trzeba mieć świadomość, że to dopiero początek. Koronawirus to bardzo poważna sprawa. Każdy ma jakieś zasoby, ale one się skończą. Ludzie nie będą kupować za chwilę żywności, bo też ich nie będzie na to stać. Najtrudniej będą mieli ci, którzy żyli z miesiąca na miesiąc bo na przykład zrobili duże inwestycje w gospodarstwach - podsumowuje gospodarz. Podobnie jest z cenami drobiu. Te osiągały horrendalne ceny w sklepach. Nawet w marketach potrafiły z pięciu złotych podskoczyć do nawet kilkunastu złotych.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie