Reklama

Ogień siał niewyobrażalne zniszczenie. Zagłada była o krok

W ostatnim czasie Bractwo Czarnej Wody na swoim profilu społecznościowym opublikowało materiały dotyczące dramatycznych wydarzeń do jakich doszło w Osiu 29 czerwca 1938 roku

Dużym źródłem wiedzy na ten temat jest Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa, gdzie dostępne są archiwalne wydania lokalnej prasy. Dziennik Bydgoski pisał: - Wczoraj, w święto Piotra i Pawła, przed południem, kiedy mieszkańcy dużej wsi Osie, pow. świeckiego byli na nabożeństwie, wybuchł pożar w centrum wsi. Porywisty wicher spowodował, że w krótkim czasie stanęło w morzu płomieni 12 domów mieszkalnych oraz 16 budynków gospodarczych, w tym kilka warsztatów rzemieślniczych. Na miejsce pożaru przybyły liczne straże pożarne z okolicznych wiosek oraz ze Świecia, Starogardu, Grudziądza i Skórcza. Przybył też wicestarosta Prokopowicz ze Świecia, który m.in. wydał zarządzenia w sprawie ulokowania rodzin, pozbawionych dachu nad głową. Akcji ratunkowej zawdzięczać należy, że pożar umiejscowiono i uratowano dalszą część wsi przed zagładą. Oprócz budynków spłonęły wszelkie ruchomości mieszkańców. Straty wynoszą przeszło 80.000 zł. Akcja gaszenia pożaru trwała do późnego wieczora. Przyczyny pożaru nie są na razie znane.

Dachu nad głową pozbawionych zostało 30 rodzin

W następnym numerze Dziennik Bydgoski informował, że pożar wybuchł około godziny 11:00 w domu zagrodnika Szczepańskiego od iskry z komina, która padła na strzechę ze słomy. Gęstość zabudowań przy ulicy prowadzącej do Tlenia i przeważnie lekkie budowle stały się podatnym materiałem dla ognia. Łącznie majątku i dachu nad głową pozbawionych zostało 30 rodzin. Sprawa była o tyle przykra, że miejsce to zamieszkiwane było przez ludność uboższą. W większości domy nie były ubezpieczone. Budynki były głównie drewniane i pod słomą. Gazeta podała nawet nazwiska poszkodowanych z informacją jakie odnieśli straty. I tak na przykład Szczepańskiemu spalił się dom, stajnia, remiza, nieruchomości, odzież i żywy inwentarz o wartości 4 tys. zł. Początkowo nie było informacji o osobach rannych. Później okazało się, że w akcji ratowniczej brał udział pewien żołnierz „bawiący na urlopie”. Uległ on podtruciu dymem i dopiero po dwóch godzinach udało się go przywrócić do przytomności. Wiele zwierząt – świnie, kozy, drób, psy – usmażyło się żywcem.

"Wioska się pali!"

Goniec Nadwiślański informował natomiast, że najstarsi ludzie nie pamiętali na naszych ziemiach tak podobnie wielkiej rozmiarami pożogi. Ich wysłannik tak opisywał ten dzień: - Pożar wybuchł w środę mniej więcej 10 minut przed godz. 11-stą W czasie tym wielu mieszkańców wioski znajdowała się na sumie w kościele. Rozlega się charakterystyczny głos trąbki strażackiej. Pali się!!! Ludziska pogrążeni w modlitewnym skupieniu rozglądają się spokojnie po kościele, nikt jednak przez ułamek sekundy nie przypuszczał, że niebezpieczeństwo jest tak bliskie... Dopiero, kiedy na ambonę wchodzi kapłan, ludzie zrozumieli, że coś się stało. Ksiądz jest trupio blady, głos grzęźnie mu w krtani: Najmilsi w Chrystusie Panu! Wioska się pali!!!Ratujcie Wasz dobytek. Rozejdźcie się w spokoju. Nikt z wiernych nie czekał dokończenia wieści. Wśród przeraźliwego bicia dzwonów kościelnych mieszkańcy Osia w panicznym lęku opuszczają świątynię. Pożar wybuchł w centrum wsi niedaleko szkoły. Kiedy zebrano się na dobre do ratowania – 10 chałup stało w ogniu, a porywisty wiatr rozlewał morze płomieni coraz szerzej i szerzej. Sytuacja zdawała się być beznadziejna. Gwałtowna wichura, a w dodatku brak wody na miejscu. Nieliczne studnie raz dwa opróżniono. Do najbliższego bagniska odległość wynosiła najmniej 300 metrów. Jeżeli pożar rozszerzać się będzie dłużej z taką gwałtownością całej wiosce grozi ruina i zniszczenie. Zagrożone są również pobliskie lasy państwowe, oddzielone od morza płomieni łanem dojrzewającego zboża. Nadchodzi wreszcie pomoc. Zjawiają się straże wiejskie z okolicznych miejscowości. Przybywają kolejno jedna za drugą straże ze Świecia, z Grudziądza, Mniszka (straż fabryczna), Starogardu, Nowego i wielu, wielu innych mniej już bardziej oddalonych miast, miasteczek i wsi. Akcja ratunkowa przybiera na sile i celowości. W ruch puszczono motopompy, a linami wężowymi ściągano wodę z pobliskich stawów i bagnisk. Potworna kakofonia nawoływań mężczyzn, lamentu kobiet, płaczu dzieci i zmieszanych z nimi głosów palących się żywcem zwierząt domowych – pod wieczór słabnie. Pożar został po długich godzinach walki opanowany i umiejscowiony, dzięki czemu dalszą część wsi przed zagładą uratowano.

Podczas pożaru kobieta urodziła syna

Z tymi wydarzeniami jest związana jeszcze jedna ciekawa historia. Otóż podczas pożaru jedna z mieszkanek oczekiwała rozwiązania. Wyniesiono ją razem z łóżkiem do innego bezpiecznego domu. W drodze urodziła syna.

fot. profil Fb "Bractwo Czarnej Wody"

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do