
Chórzysta, strażak z powołania, wieloletni prezes OSP Sierosław, a nader wszystko społecznik, marzy o otwarciu muzeum etnograficznego ze sprzętami, które gromadził całe życie. Chciałby opowiadać o nich ludziom
Od dziecka miał zamiłowanie do munduru, ale jako jeden z sześciorga rodzeństwa musiał zostać na gospodarstwie i pomagać rodzicom. - Zostałem rolnikiem, ale oprócz zawodowych obowiązków zawsze znajdowałem czas na na działalność społeczną i udzielałem się w straży - komentuje pan Michał.
Nic dziwnego, bo pan Michał jest społecznikiem z dziada, pradziada. Dziadek był mocno zaangażowany w budowę i elektryfikację wsi. Matka działała w kółku rolniczym i kole gospodyń wiejskich, organizując kursy kroju i szycia. Ojciec oprócz działalności w straży, grał w teatrze amatorskim, który miał swoje próby w ich domu w Sierosławiu. Zamiłowanie do sztuki ma również pan Michał, który od 13 lat śpiewa w chórze w Drzycimiu, a od sześciu lat w Chorus Osensis działającym w Osiu.
Od najmłodszych lat pan Michał prowadził LZS, a w wieku 18 lat (w 1975 roku) wstąpił w szeregi OSP Sierosław. Od szeregowego druha przeszedł do zastępcy naczelnika, a w 1982 roku został naczelnikiem OSP. Funkcję prezesa pełnił przez 20 lat począwszy od 1996 roku. - Bardzo angażowałem się nie tylko w szkolenia i służbę jednostki oraz udział w akcjach. Starałem się także wprowadzać nowinki i ulepszenia: zabiegałem o nowe mundury, sprzęt, budowę remizy - wspomina pan Michał. Niedawno, po 46 latach w podziale bojowym druh Michał Gwizdała pojechał na ostatnią "złotą akcję" po czym ustąpił z podziału bojowego przechodząc do zadań ściśle zarządowych.
Od 1984 roku prowadził młodzieżową drużynę pożarniczą działającą przy OSP Sierosław. - Inicjatywa jej utworzenia wyszła od samej młodzieży, która nalegała i chciała, żeby stworzyć taką grupę - wspomina.
Druh tak skutecznie zaszczepił w młodzieży zamiłowanie do straży, że większość ludzi po osiągnięciu pełnoletności wstępowała w szeregi OSP i bierze udział w akcjach do dziś. - Łącznie z moimi trzema synami, z których jeden jest strażakiem zawodowym - mówi z dumą pan Michał i wspomina czasy, kiedy do pożaru jeździło się wozem konnym. Dopiero w 1995 roku jednostka dzięki wielu staraniom otrzymała pierwszy samochód.
W czynie społecznym powstawała także miejscowa remiza straży pożarnej. - Utworzyliśmy społeczny komitet budowy, bo widzieliśmy ogromną potrzebę powstania we wsi miejsca, w którym mogliby spotykać i działać mieszkańcy - wspomina Michał Gwizdała. - To nie miała być remiza wyłącznie dla strażaków, ale sala działająca podobnie jak świetlica wiejska. To był długi proces, bo najpierw trzeba było pozyskać działkę. Później materiały budowlane, natomiast pracę wykonali mieszkańcy wsi, w czynie społecznym - dodaje. W 1994 roku budynek został oddany do użytku. - Dziś już szykuje się kapitalny remont ogrzewania, bo w świetlicy są piece kaflowe - przyznaje pan Michał.
Michał Gwizdała jest też wielkim miłośnikiem antyków. Zbiera stare narzędzia rolnicze i sprzęty związane z dawnymi zawodami. - Nie ma dnia, żeby w mojej stodole nie pojawiał się nowy eksponat. Każdy ma swoją historię i swoją duszę - przyznaje pan Michał. - Mam stare motyki, opryskiwacze, silniki spalinowe i elektryczne. Narzędzia do żywicowania, zabytkowe ule, kierat, warsztat szewski z różnego rodzaju strugami i używanymi niegdyś butami, maselnicę na korbkę, narzędzie do spulchniania ziemi, cepy, sierpy, lampy. Na razie jeszcze nie mam tego spisanego, ale będę musiał się tym zająć i sklasyfikować zbiory. Wszystko jest poukładane w wysprzątanej stodole. Gościłem już u siebie dzieci z miejscowej szkoły, ale chciałbym, żeby regularnie odbywały się tu żywe lekcje historii - zapowiada.
W domu też jest sporo pamiątek z dawnych czasów m.in. stary telewizor, strażackie hełmy oraz blisko 700 odznaczeń wojskowych i turystycznych. - Z grupą znajomych poszukujemy również śladów historii w ziemii. Są różne ciekawostki nawet z bardzo odległych czasów, o których mógłbym opowiadać - zdradza.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie