
Od pięciu lat jeździ taksówką. Klienta zawiezie nawet do Warszawy. Kurs po mieście kosztuje ok. 10 zł
Mariusz Gerke z zawodu jest policjantem. Przez wiele lat pracował w Komendzie Policji w Świeciu. Był również kierownikiem posterunku policji w Górnej Grupie (gm. Dragacz). Kilka lat temu przeszedł na policyjną emeryturę. Wtedy spróbował swoich sił w transporcie. W 2008 roku rozpoczął pracę w firmie Limpol, gdzie zajmował się rozwożeniem jajek. Zajmował się tym przez ok. 5 lat. - Później jeździłem u kolegi ciężarówką, ale to był krótki epizod - mówi pan Mariusz.
To był moment, w którym pan Mariusz postanowił otworzyć własną działalność. Postawił na taksówki. Dlaczego? - Zawsze lubiłem kontakt z ludźmi, jestem osobą kontaktową, dużo rozmawiam, a jeżdżenie taksówką daje taką możliwość - opowiada pan Mariusz.
Pierwszym krokiem było zarejestrowanie w urzędzie skarbowym własnej działalności. Trzeba było też kupić samochód - pan Mariusz jeździ srebrnym oplem vectra kombi. Ważne było również kupno taksometru i kasy fiskalnej. To koszt ok. 3 tys. zł. Aby zostać taksówkarzem należy również zalegalizować sprzęt w Urzędzie Miar i Wag w Grudziądzu. - Tam sprawdzana jest poprawność działania taksometru. Jeździmy od słupka do słupka i mierzone są kilometry - opowiada. Kolejnym etapem jest wykupienie licencji - to można załatwić w urzędzie miasta.
Pana Mariusza najczęściej można spotkać koło dworca PKS. Zdarza się również, że stoi na postoju taksówek, które znajduje się przy Dużym Rynku. - Jeżdżę w godzinach przedpołudniowych i popołudniowych, do około godz. 19. Jeżeli ktoś jednak zadzwoni i wykupi kurs, to oczywiście mogę pojechać nawet w nocy - zapewnia.
Przejazd do szpitala to koszt ok. 9 zł, na Miasteczko ok. 10 zł. Do Laskowic, u pana Mariusza, zapłacimy 30 zł.
Taksówkarz zapewnia, że z nim można pojechać, gdzie tylko klient zapragnie, pod warunkiem, że cel podróży znajduje się w granicach naszego kraju. - Są osoby, które zamawiają taksówkę, by dostać się do Warszawy lub Gdańska na lotnisko. Kurs do stolicy kosztuje ok. 800 zł - mówi pan Mariusz. Jednocześnie podkreśla, że nie jest to zawód, z którego można wyżyć. - Lepiej traktować to jak możliwość dorobienia - dodaje.
Najczęściej z usług taksówkarza korzystają panie. - Mają dużo obowiązków i częściej się spieszą - przyznaje.
Od niedawna Mariusz Gerke należy również do Grupy Towarowo Usługowej. - Lubię pomagać. Czytając statut Grupy, widziałem, że jest to stowarzyszenie, które robi dużo fajnych rzeczy dla innych osób. Dlaczego ktoś, kto ma lepiej, miałby nie pomóc komuś, kto ma gorzej - tłumaczy.
Pan Mariusz działając w GTU ma do wykonania ważne zadanie - pomaga dorosłym i dzieciom chorym na raka. W jaki sposób? Osoby zmagające się z tą chorobą zawozi do Bydgoszczy na onkologię. - Propozycja padła podczas jednego ze spotkań w GTU, w którym uczestniczyła również przedstawicielka fundacji Makowo. Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Osoba chora jedzie za darmo, a za kurs płaci GTU. Pojawił się również pomysł, aby podczas kursów z chorymi dziećmi zabierać je wcześniej, np. do Myślęcinka lub do kina - mówi pan Mariusz.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A czy z zawodu policjanta da się wyżyć? No chyba, że łapówki się dostaje to tak.
Super - tak trzymać
Jeden z najlepszych kierowców jakich znam. Jako pasażer Mariusza człowiek nigdy nie ma obawy że "coś się stanie". Fajnie że ma chęć do pomagania innych. Brawo Ty.
Największy cwaniak i babiarz w Świeciu