Reklama

Łukasz Krzymiński walczył o odszkodowanie po śmierci mamy miesiącami. Pomimo płacenia składek ubezpieczyciel nie chciał wypłacić pieniędzy

Oboje pracowali w Nowym Szpitalu w Świeciu. Pani Katarzyna była pielęgniarką, syn do niedawna kierowcą ambulansu, ale kończy studia z ratownictwa

Katarzyna Krzymińska od 30 lat pracowała w świeckim szpitalu. Była pielęgniarką oddziałową na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Jako kierowca karetki niedawno zaczął pracować jej syn Łukasz. - Niespełna rok temu, na początku pandemii, mama dodatkowo się ubezpieczyła - opowiada pan Łukasz. - Wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat, chciała mieć pełną gwarancję, że w razie jej śmierci otrzymam środki, które ułatwią mi start w życiu - dodaje. 

Pani Katarzyna zachorowała na COVID-19 i ponad miesiąc przebywała w szpitalu. Zmarła nagle 27 grudnia 2020 r. Pisaliśmy o tym tutaj. Jej jedyny syn Łukasz wystąpił o wypłatę odszkodowania. - Po miesiącu dostałem odpowiedź, że bezpodstawnie złożyłem pismo o wypłacenie odszkodowania, ponieważ mama nie widnieje w ich ubezpieczeniu na życie - opowiada pan Łukasz. 

Było to ubezpieczenie grupowe, do którego przyłącza się większość pracowników Nowego Szpitala w Świeciu. - Zaczęliśmy wyjaśniać to z brokerem ubezpieczeniowym, który obsługuje szpital. Jego zdaniem jest to sytuacja nie do przyjęcia, deklaracja została podpisana. Szpital odprowadzał składki w imieniu ubezpieczonej. Towarzystwo nie odsyłało tych składek. De facto przyjęło to ubezpieczenie. Pani Kasia powinna być ubezpieczona – wyjaśniał Przemysław Leśniewski, prezes Nowego Szpitala w Świeciu dla TVN Uwaga.

Pan Łukasz złożył zawiadomienie na policję o kradzieży składek. Postępowanie zostało umorzone, bo nie dopatrzono się znamion przestępstwa, a składek nikt nie ukradł. - Okazało się, że według ubezpieczyciela dokumentacja była niepełna, co były przyczyną odmowy - wyjaśnia pan Łukasz. - Zabrakło krzyżyka przy zgodzie na przetwarzanie danych osobowych. Widniał mamy podpis pod tym punktem, ale zabrakło „x” w kratce. Mama nie była tego świadoma, gdyż nikt deklaracji nie cofnął do poprawy. Prowadzący śledztwo na podstawie zebranych materiałów pokazał mi, gdzie konkretnie brakowało tego krzyżyka, o który ubezpieczalnia tak się dopomina. Dalej musiałem działać na własną rękę - dodaje. 

Kiedy pan Łukasz zwrócił się z nagłośnieniem problemu do mediów w krótkim czasie na jego koncie pojawiły się pieniądze. Pan Łukasz otrzymał należne mu 39 tys. zł wraz z pismem mówiącym, że odmowa wypłaty świadczenia była uzasadniona, ale po przeanalizowaniu sprawy raz jeszcze, ubezpieczyciel podjął nową decyzję, przyznającą świadczenie. - Nie ukrywam dziewięć miesięcy chodzenia po urzędach to bardzo długo, a żałoba po mamie bolała i boli. Ulżyło mi, że chociaż ten temat udało się zamknąć - komentuje pan Łukasz.  

Co zrobić, żeby nie dać się wciągnąć w pułapkę ubezpieczycielom? - Czytać bardzo dokładnie deklaracje, uzupełniać ją najlepiej w obecności pośrednika ubezpieczyciela - radzi mężczyzna. - Pytać się o każdy szczegół, czy krzyżyk jest potrzebny "w tym i w tym miejscu". Analizować wszystko ze szczegółami, każdą rubryczkę - dodaje.

zdjęcie z archiwum prywatnego Łukasza Krzymińskiego

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do