
Pan Tomasz ma 36 lat i pochodzi ze Świecia. W kwietniu otworzył studio tatuażu i piercingu „Lord of the Ink” przy ul. Klasztornej 11
Tomasz Duliński przyznaje, że od dziecka dużo rysował: graffiti, plakaty, a nawet prace na plastykę dla znajomych. Po ukończeniu szkoły porzucił tę pasję i wyjechał za granicę do pracy. Pracował najpierw jako budowlaniec, potem jako kierownik budowy w Anglii i w Norwegii. Przez 10 lat w ogóle nie zajmował się rysowaniem. W międzyczasie zaczęło się jego zainteresowanie tatuażami. - Wszystko zaczęło się od artysty, który robił mój pierwszy tatuaż. Zawsze z podziwem patrzyłem na jego pracę - mówi pan Tomasz. - To on mnie zachęcił do tego, żeby powrócić do rysowania. - wspomina. W swoje 33 urodziny pan Tomasz doszedł do wniosku, że w jego życiu czas na zmiany. - Wyłączyłem playstation, anulowałem karnet na siłownię i cały ten wolny czas poświęciłem na rysowanie. - mówi artysta. - Dałem sobie rok na ćwiczenie, ale właściwie już po pięciu miesiącach kupiłem pierwszą maszynkę i zacząłem jeździć na konwencje tatuaży - dodaje.
Na konwencjach (imprezach dla osób zainteresowanych tatuażem) zaczął zdobywać wiedzę teoretyczną o sprzęcie - typach maszynek, igieł, a także nawiązywać kontakty z innymi artystami. Zanim zaczął tatuować ludzi, pierwsze próby powstawały na świńskich skórach, na golonkach czy kurczakach, które kupował hurtowo w masarni. - Nawet melony czy banany, wszystko co ma odcień skóry, nadawało się do ćwiczeń - śmieje się pan Tomasz. Pierwsi klienci zgłosili się sami. - Znajomi sami zaczęli naciskać, żebym nie marnował więcej mięsa i oddali się w moje ręce - opowiada z uśmiechem artysta.
Tatuowania można nauczyć się na szkoleniach, na seminariach lub warsztatach. Pan Tomasz poleca także tutoriale na youtube - Od około 7 lat zrobił się boom, tatuowanie jest tak popularne, że można korzystać z naprawdę wielu różnych form nauki. Udało mi się także namówić mojego mentora, artystę z Gdańska, żeby przyjął mnie na praktyki. Spędziłem tam ponad trzy miesiące - mówi pan Tomasz.
Kolejnym krokiem była praca w studiu w Bydgoszczy. - Mimo, że byłem początkujący i byłem na końcu “hierarchii ważności”, bardzo doceniam fakt, że mogłem pracować z klientami, ze skórą i cały czas rozwijać swoje umiejętności - opowiada tatuator.
Niestety, po około półtora roku przyszła pandemia i zaczął się lockdown, który mocno potrząsnął całą branżą. Praca z klientem była niemożliwa, tak samo jak szkolenia czy konwencje. Nie było też możliwości wyjazdu za granicę. Wtedy zrodził się pomysł otwarcia studio w Świeciu przy ul. Klasztornej 11. - Czas lockdownu wykorzystałem na poszukiwanie odpowiedniego lokalu i dostosowanie go. Jestem budowlańcem, więc cały remont i przystosowanie lokalu zrobiłem własnymi rękami - opowiada pan Tomasz. Pomieszczenie trzeba było dostosować do wymagań sanepidu: wszystkie powierzchnie muszą być łatwo zmywalne, nawet te, gdzie przygotowywane są projekty, gdzie stoi tylko tablet graficzny i drukarka. Zakup sprzętu ułatwiła dotacja z Powiatowego Urzędu Pracy, która pokryła nieco mniej niż połowę poniesionych kosztów. Pozostała kwota to był wkład własny z oszczędności artysty. - Nie ma co ukrywać, że sprzęt jest kosztowny. Maszynki do tatuażu kosztują w przedziale od 2,5 do nawet 7 tysięcy, a potrzebnych jest co najmniej kilka - do konturów, do wypełnienia, cieniowania - Każdy artysta ma swoje preferencje co do sprzętu. Często tatuatorzy kupują maszynki, testują je kilka dni i odsprzedają dalej, bo nie są zadowoleni z efektów - mówi pan Tomasz. - Otwierając studio, posiadałem już część sprzętu, który gromadziłem w czasie swojej wcześniejszej pracy.
Niezbędnym elementem wyposażenia studia jest także autoklaw, służący do dezynfekcji sprzętu. Cena takiego urządzenia to około 4-5 tysięcy.
Koszty wykonania tatuażu w studiu Lord of the Ink są bardzo zróżnicowane. - Mały wzór, jakiś napis czy delikatny rysunek to około 150 zł - mówi artysta. - Większe wymagają znacznie więcej pracy i co za tym idzie, są dużo bardziej kosztowne. Jedna całodzienna sesja to koszt około 1000 zł, a może się zdarzyć, że potrzebnych będzie kilka sesji, jeśli wzór jest bardzo duży i skomplikowany - wyjaśnia pan Tomasz.
Praca nad tatuażem zaczyna się od projektu. Po zaakceptowaniu przez klienta tatuator tworzy wizualizację na podstawie zdjęć osoby tatuowanej. - Każdy wzór muszę dostosować do anatomii danego człowieka i chcę pokazać klientowi, jak to może na nim wyglądać - objaśnia. Następnie zaczyna się tatuowanie. Pan Tomasz nie ukrywa, że jest to czasochłonny i bolesny proces, ale mimo to klienci z zaufaniem oddają się w jego ręce. - Większe wzory, jak rękaw (tatuaż na całej ręce) lub plecy wymagają około 5-6 sesji. - wyjaśnia artysta - Bardzo mnie cieszy, kiedy zadowolony klient wraca do mnie na kolejny tatuaż - dodaje. Pomimo krótkiego stażu, popularność studia Lord of the Ink w Świeciu rośnie bardzo szybko.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
czy przypadkiem używając wyrazu "konwencja" autor nie miał na myśli wyrazu "konwent"?