
Nikodem Topoliński ma zaledwie trzy miesiące, a już przeszedł poważną operację i walczy o życie
Już kilka razy pisaliśmy o małym Nikodemie Topolińskim. Chłopczyk mieszka z rodzicami w Bydgoszczy, chociaż mama pochodzi z Wer, a tata ze Świekatowa. Po pierwszych tygodniach życia lekarze postawili chłopcu straszliwą diagnozę - choroba Krabba. Rodzice opisywali, że Niki płakał nawet w ich objęciach, tak jakby samo trzymanie sprawiało mu ból. Coraz słabiej poruszał też nogami. Dzieci z tą chorobą umierają zazwyczaj w 2-3 roku życia. Leczy się ją jedynie za granicą, co byłoby kosztowne. Dlatego na portalu społecznościowym ruszyły licytacje. Do tej pory udało się uzbierać 144,4 tys. zł. Wszystko po to, żeby pomóc chłopcu.
Kilka dni temu dzięki uważnej obserwacji rodziców udało się zweryfikować błędną diagnozę. - Wszystkie objawy, które przejawiał Niki uznano za objawy choroby genetycznej, a w rzeczywistości w główce Nikodema rósł podstępny rak - wyjaśnia mama Kamila Topolińska. - Potrafił on tak zmylić lekarzy, że byli oni niemal pewni choroby Krabbego. W wyniku dodatkowych badań u Nikosia zostało stwierdzone wodogłowie, które zaczęło zagrażać jego życiu. Konieczne okazało się wykonanie rezonansu magnetycznego głowy, który wykrył coś czego nikt się nie spodziewał – guz śródrdzeniowy kanału kręgowego z rozsiewem w obrębie opon - opisuje.
Dziś chłopiec jest już po operacji. Lekarze wstawili zastawkę komorowo-otrzewnową, aby za jednym podejściem załatwić sprawę wodogłowia. Jednocześnie pobrali wycinek guza oraz płyn mózgowo-rdzeniowy do badania histopatologicznego w celu określenia jaka zmiana znajduje się w jego rdzeniu kręgowym oraz czy płyn mózgowo-rdzeniowy dodatkowo nie rozsiewa komórek nowotworowych.
Lekarze na tą chwilę wykluczają chorobę Krabba, jednak ostateczne potwierdzenie tej informacji rodzice otrzymają z chwilą uzyskania wyników badania genetycznego. - Stan Nikosia nadal jest bardzo ciężki jeżeli chodzi o onkologię - mówi Kamila Topolińska. - W piątek chłopiec został przeniesiony na oddział intensywnej terapii w związku z problemami z oddychaniem. Został podłączony do respiratora. Jest w stanie lekkiego uśpienia, aby dobrze zniósł intubację i nie odczuwał bólu. Została przetoczona krew, aby poprawić jego parametry. Karmiony jest sondą. Stan jest ciężki, ale stabilny. Niki jest bardzo dzielny, ale też bardzo wymęczony i osłabiony. Najbliższe dni mogą zadecydować o jego losie. Módlmy się i trzymajmy kciuki, aby udało mu się dotrwać do leczenia - apelują rodzice.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
duzo zdrowia
Toczenie krwi to karmienie raka. Durni lekarze.