W Świeciu padają psy. Możliwe, że trucizna jest rozsypywana w parkach i na ulicach. Podobna historia bulwersowała właścicieli czworonogów już dwa lata temu
W tedy informowali o niej weterynarze, do których trafiali właściciele psów cierpiących na objawy zatrucia. Część zwierząt z tego powodu zmarła. Nie ustalono sprawców. Nie wiadomo też dokładnie, co było przyczyną tych zgonów.
Teraz historia zdaje się powtarzać. Pani Klaudia Gerka mieszka wraz z rodziną na osiedlu Hallera. W niedzielę wieczorem, 24 czerwca, po raz ostatni mogła wtulić się w ciepło uwielbianego przez całą rodzinę 11-letniego golden retrievera.
Dla Fado było już za późno
- Pierwsze objawy pojawiły się w piątek. Pies miał już swój wiek, ale nic mu nie dolegało, był aktywnym zwierzęciem. 22 czerwca zauważyliśmy jednak, że coś z nim nie tak. Był apatyczny, tracił siły.
Ciągle wymiotował, miał czarny jak smoła stolec. Badania krwi niczego niepokojącego jednak nie wykazały. W sobotę zrobiono psu usg. Okazało się, że w środku ma pełno krwi, miał uszkodzone naczynia krwionośne.
- W sobotę wieczorem miał wylew krwi do mózgu. Od tego momentu nie mieliśmy z nim kontaktu. Patrzyliśmy jak odchodzi. Serce pękało na ten widok. To były podręcznikowe objawy zatrucia. Od weterynarza dostał zastrzyki z odtrutką, przeciwwymiotne i przeciwbólowe. W domu podawaliśmy mu witaminę K w bardzo dużej dawce ze względu na jego wagę oraz leki przeciwkrwotoczne. Niestety, za późno – opowiada pani Klaudia Gerka.
Rodzina zabierała Fado na spacery najczęściej do parku za gmachem starostwa powiatowego albo na polanę w pobliżu boiska na osiedlu Hallera.
Dwa lata temu było podobnie
- Wertowałam internet i znalazłam informację, że dwa lata temu w Świeciu miała miejsce podobna historia. Teraz myślę, że może ktoś ma dość kotów, które wałęsają się pod starostwem i postanowił je otruć. A ofiarą takiego postępowania padają psy. Weterynarz mówił, że do zatrucia wystarczy jedno ziarnko trutki na szczury – dodaje pani Klaudia. – Fado taki był, że zjadł wszystko. Nawet znalezioną na ulicy bułkę. Może ktoś dodał do rozrzucanego jedzenia truciznę, a nasz pies się na to skusił? – zastanawia się kobieta. – Jesteśmy zrozpaczeni, ale chcemy przestrzec innych, żeby uważali na swoje czworonogi. Trucizna może być przecież rozsypywana w różnych częściach miasta.
Pani Klaudia nie jest jedyną, która walczyła o uratowanie psa. Jej znajoma, Patrycja Czubkowska, również musiała zabrać swojego kundelka do weterynarza. – Moja suczka ma biegunkę z krwią. Wymiotuje – opowiadała we wtorkowe przedpołudnie. – Dostała zastrzyki i na razie obserwujemy jej stan. Właściciele kolejnego psa mieszkają przy ul. Prusa. W porę zdążyli do weterynarza. Na razie walczą o życie zwierzęcia. Wiem o nich, bo to znajomi moich rodziców – dodaje kobieta.
Czy są dowody?
- Słyszałem o tym – przyznaje Tomasz Karpiński ze schroniska dla bezdomnych zwierząt w Sulnówku. – Nie ma jednak dowodów, że ktoś specjalnie pozostawia truciznę na ulicach, żeby otruć psy. Taka sprawa jest praktycznie nie do udowodnienia. Nie dość, że trzeba by mieć kawałek kiełbasy z trucizną to jeszcze należałoby za rękę złapać osobę, która go zostawia.
Tomasz Karpiński radzi jednak, żeby uważać na czworonogi. Nie puszczać ich samopas, ale ciągle mieć nad nimi kontrolę. - Niekoniecznie trzeba zakładać szczelny kaganiec. Lepsza jest np. tzw. trekkingowa smycz. Z psem przywiązanym do takiej można biegać a nawet jeździć rowerem. Dostajemy niejako dwa w jednym. Pies zażywa ruchu na świeżym powietrzu, my mamy go pod kontrolą – dodaje Karpiński.
Policja czeka na syngał
- Na razie nikt się do nas nie zgłosił z powodu podejrzenia otrucia psa – mówi sierż. szt. Joanna Tarkowska, rzecznik świeckiej komendy policji. – Oczywiście, zapraszamy do kontaktu. Postaramy się w takim wypadku wyjaśnić sprawę – deklaruje funkcjonariuszka.
Aplikacja nswiecie.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Co to pomoże, że psa będziemy trzymać na smyczy. To jest chwila jak coś znajdzie połknie ... znam też taki przypadek. Pies trzymany na smyczy z pod ławki zjadł truciznę w kiełbasie ... za późno na ratunek. Co się z tymi ludźmi dzieje, że w taki sposób działają ? Bez komentarza. Nie do wykrycia bo nikt nikogo nie złapał za rękę. Pytanie tylko kiedy zaczną reagować? Przecież w tamtych okolicach bawią się też dzieci ... ogromny odzew i udostępnienia dzięki sile Facebook. Może dzięki temu uda się uchronić kolejnego psa. Oby !
odpowiedz
Zgłoś wpis
Halina - niezalogowany
2018-06-29 19:05:49
Dwa lata temu mówiono o opryskach na chwasty i o psach, które cierpiały. Ja dwa tygodnie temu, idąc rano z psem, widziałam , jak wykonywano oprysk przy ulicy Wojska Polskiego - Osiedle Marianki.
odpowiedz
Zgłoś wpis
masakra jakaś - niezalogowany
2018-06-29 16:14:28
W Skarszewach miesiąc temu też.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Marta - niezalogowany
2018-06-29 14:32:47
W Sulnowie również otruli psa :(
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Co to pomoże, że psa będziemy trzymać na smyczy. To jest chwila jak coś znajdzie połknie ... znam też taki przypadek. Pies trzymany na smyczy z pod ławki zjadł truciznę w kiełbasie ... za późno na ratunek. Co się z tymi ludźmi dzieje, że w taki sposób działają ? Bez komentarza. Nie do wykrycia bo nikt nikogo nie złapał za rękę. Pytanie tylko kiedy zaczną reagować? Przecież w tamtych okolicach bawią się też dzieci ... ogromny odzew i udostępnienia dzięki sile Facebook. Może dzięki temu uda się uchronić kolejnego psa. Oby !
Dwa lata temu mówiono o opryskach na chwasty i o psach, które cierpiały. Ja dwa tygodnie temu, idąc rano z psem, widziałam , jak wykonywano oprysk przy ulicy Wojska Polskiego - Osiedle Marianki.
W Skarszewach miesiąc temu też.
W Sulnowie również otruli psa :(