
To morderczy rajd, jednak Krzysztof się nie poddaje!
Rowerowy Ultramaraton Wisła 1200. W sobotę, 6 lipca zawodnicy wystartowali Z Baraniej Góry. Celem wszystkich rowerzystów jest Gdańsk.
Myślicie, że trasa prowadzi samymi asfaltowymi drogami? Nic bardziej mylnego! Zawodnicy zmagają się ze ścieżkami, skarpami, wałami, kurzem, dziurami. Ze wszystkim. Do absolutnego minimum ograniczono jazdę po drogach wojewódzkich i krajowych.
Krzysztof Kwaśniewski wystartował tak jak wszyscy w sobotę o godzinie 8. Wśród 400 zawodników (bo tyle osób bierze udział) znalazł dwóch rowerzystów, którzy mają zbliżony poziom do niego. Jak wiadomo z kimś jedzie się łatwiej niż samotnie. Cała trójka utrzymuje równy poziom. Pierwszy dzień spędzili cały w trasie. W nocy z soboty na niedzielę postanowili odpocząć i pójść spać. Jednak po godzinie Krzysztof i jego kompanii wiedzieli, że nie ma szans by mogli zasnąć. Adrenalina wygrała z potrzebą snu. Ruszyli dalej. W niedzielę około godziny 9 mieli przejechane 400 km.
Aktualnie mija 58 godzin od kiedy Krzysztof walczy na swoim rowerze. Spał niespełna 4 godziny. Pokonał blisko 800 km. Dowiedzieliśmy się, że Krzysztof planuje… jechać do Gdańska już bez snu! Będą tylko przerwy na posiłek i krótką regeneracje.
Jak czuje się Krzysztof? Może ciężko w to uwierzyć ale jak sam mówi – czuje lekkie zmęczenie. Łapią go delikatne skurcze. Jednak adrenalina jak widać potrafi działać cuda.
Z obliczeń Krzysztofa wynika, że jeśli nie będzie utrudnień na mecie w Gdańsku powinien być jutro około południa.
Warto dodać, że Krzysztof jest amatorem. Kocha jazdę rowerem.
Na 400 uczestników, którzy wystartowali mężczyzna jest w pierwszej 20!
O pasji Krzysztofa pisaliśmy tutaj: https://nswiecie.pl/artykul/krzysztof-kwasniewski/649304
Poczynania mężczyzny i pozostałych uczestników można śledzić na stronie: https://wisla1200.pl
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie