Reklama

Kiedyś Laskowice należały do nich. Majątek uległ zniszczeniu, a losy rodziny są tragiczne

26/01/2018 22:29
Laskowice są kojarzone dziś przede wszystkim jako jedyna miejscowość w powiecie, gdzie zatrzymują się pociągi pospieszne. Wieś ma jednak o wiele bogatszą historię. Z dramatycznym rysem

Pierwsza historyczna wzmianka o Laskowicach pochodzi z 1328 r. Miejscowość została wtedy zapisana pod nazwą Lascovic, jak podaje świecianin profesor Maksymilian Grzegorz w wydanym w 2002 roku „Słowniku historyczno-geograficznym komturstwa świeckiego w średniowieczu”.
Laskowice należały do Gordonów
Przed drugą wojną światową wieś należała do rodziny Gordonów. Byli to najprawdopodobniej potomkowie Szkotów, którzy uciekli do Polski z Prus przed prześladowaniami kościoła kalwińskiego.

Franciszek Gordon w latach 1840-60 wzniósł nad brzegiem jeziora neogotycki pałac otoczony przez folwarczne budynki utrzymane w tym samym stylu. Posiadłość otaczał angielski ogród. Jeden z budynków przetrwał do dziś. Znajdują się w nim prywatne mieszkania. Akwen zaczęto w drugiej połowie XIX wieku nazywać Jeziorem Zamkowym, z łodzi było widać monumentalną budowlę. Po wojnie powszechnie wrócono do dawnej nazwy – Jezioro Laskowickie.
Pałac został zniszczony
Pałac został bowiem zniszczony w 1945 roku przez Polaków i Rosjan. II wojna światowa odcisnęła dramatyczne piętno na historii tego rodu: senior Franz von Gordon zginął 3 września w Bydgoszczy. Jego trzech synów poległo na froncie wschodnim. Najstarszy Franz (wydaje się, że każdy pierworodny w rodzinie nosił to imię) poległ już w pierwszych dniach najazdu Niemiec na ZSRR, 30 czerwca 1941 r. w Baranowiczach. Adolf jako lotnik zginął w czasie lotu pod Noworosyjskiem 20 kwietnia 1943 r., w dniu urodzin Hitlera, Eberhard stracił życie na Śląsku 29 stycznia 1945 r., a ocaleni z pożogi wojennej córka i najmłodszy syn wyjechali do Niemiec. Jeszcze przed rozpoczęciem wojny ta dwójka schroniła się w Sopocie, który był wówczas częścią Wolnego Miasta Gdańska, tak ustalono w rodzinie, gdy starosta świecki kazał opuścić im w sierpniu 1939 r. swoje włości.
Krwawa niedziela
Niejasna pozostaje rola Franza von Gordona w trakcie tzw. wydarzeń bydgoskich 3 września 1939 r. Historycy prowadzą spory, czy był inicjatorem antypolskich zamieszek czy ich ofiarą. Niektórzy z nich wysuwają pogląd, iż był on nawet jednym z przywódców niemieckiej dywersji w Bydgoszczy. Według relacji pracującego u Gordonów mieszkańca Laskowic zebrania Niemców w majątku odbywały się często. Na ćwiczenia z bronią wychodzono na strzelnicę położoną nad jeziorem Stelchno. W zebraniach lub ćwiczeniach brało udział do 30 osób. Zebrania odbywały się w latach 1938-1939. Nad Stelchnem Gordonowie mieli na wyspie punkt obserwacyjny umieszczony na wysokim drzewie.

- Franz von Gordon został wyciągnięty przez patrol z mieszkania, musiał iść na ulicy przodem, po kilku metrach padł strzał i śmiertelnie trafi ony w plecy padł na ziemię - relacjonował z kolei Hans Joachim Modrow krwawą niedzielę w Bydgoszczy. Jeszcze we wrześniu 1939 r. zbierał relacje o śmierci swojego kuzyna.

Żona ofiary Marie Luize dodała dalszy ciąg tej historii. - Już na ziemi otrzymał jeszcze dwa strzały w dolną część ciała. Potem wleczono go przez ulicę do jakiegoś domu, a gdy nie można było znieść jego jęczenia, do leżącej naprzeciw stacji Czerwonego Krzyża. Stamtąd został przeniesiony do Miejskiego Szpitala, gdzie Franz miał umrzeć po godzinie, leżąc w korytarzu na ziemi. W dawnym szpitalu przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy znajduje się dziś Muzeum Okręgowe.
Nie ma dowodów
- Nie ma, moim zdaniem, żadnych dowodów, na podstawie których można powiedzieć, że Franz von Gordon był przywódcą dywersji w Bydgoszczy – pisał kilka lat temu młody historyk Piotr Datkiewicz w „Kronice Bydgoskiej”. - Po pierwsze, czy powyższe relacje należy odrzucać tylko dlatego, że są pochodzenia niemieckiego? Nie sądzę. Należy je traktować na równi z tym, co ma do powiedzenia strona polska. Po drugie, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Franz von Gordon przybyłby w ogóle do Bydgoszczy, gdyby nie nakaz, na podstawie którego musiał opuścić Laskowice?

Datkiewicz twierdzi także, że Gordon nie był zwolennikiem nazistów. Świadczyć o tym mają jego przedwojenne negatywne wypowiedzi o faszyzującej partii obywateli polskich niemieckiego pochodzenia Jungdeutsche Partei (Partii Młodoniemieckiej). - Czy nazista twierdziłby, że ugrupowanie to szkodzi interesom mniejszości niemieckiej w Polsce ? – zastanawia się Datkiewicz. Po wojnie w parku mieścił się PGR. Młodzież ze Świecia jeździła tam w wakacje na zbiory ślimaków, które sprzedawała w pobliskim skupie. Z pałacu został jeden budynek i przedwojenne widokówki, na które w sieci polują kolekcjonerzy. Rodzina Gordonów nigdy nie zgłaszała roszczeń do tego terenu.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do