Reklama

Tadeusz Stempień z Różanny był w budynku, który się zawalił. Policja wyjaśni przyczyny katastrofy

Strażacy mówią, że strop zawalił się pod ciężarem zboża. Rolnik twierdzi, że to przez zużycie materiału. Sprawę wyjaśni policyjne dochodzenie. Całe szczęście, że w katastrofie nie ucierpieli ludzie

Gdyby chlewnia runęła dwie godziny później pan Stempień z synami znaleźliby się pod gruzami, bo oprzątaliby świnie. 

- Byłem na strychu chlewni, ale w tej części bliżej domu, kiedy poczułem olbrzymi wir powietrza, który wpadł do środka - opowiada pan Tadeusz Stempień z Różanny (gm.Bukowiec). - Aż zakręciło mi się w głowie. Pojawiły się tumany kurzu, huk, a po tym wszystkim dziwna cisza, nawet zwierzęta się nie odzywały. Wyjrzałem do synów, którzy naprawiali maszynę na podwórku, żeby zapytać co się stało - dodaje. Dopiero oni powiedzieli, że runęła chlewnia.

Katastrofa budowlana wydarzyła się w piątek o godz. 15.30


Wezwano straż pożarną. W zawalonej chlewni było około 200 zwierząt, zarówno maciory z młodymi, jak i większe warchlaki, knur. - Uszkodzony murowany budynek kryty eternitem ze stropem betonowym wchodził w kompleks budynków znajdujących się na posesji - relacjonuje mł. bryg. Paweł Puchowski, oficer prasowy KP PSP w Świeciu. - Po dokonaniu wstępnego rozpoznania ustalono, że nie ma osób poszkodowanych. W budynku na parterze była przechowywana trzoda chlewna, a na poddaszu około 180 ton zboża. W wyniku zawalenia się stropu, dachu i jednej ściany szczytowej wewnątrz zostały przygniecione zwierzęta. Nie było możliwości ratowania około 100 sztuk - dodaje. 

Po rozpoznaniu sytuacji dowodzący poprosił o zadysponowanie Specjalistycznej Grupy Poszukiwawczo Ratowniczej z JRG Chełmża wraz z kontenerem technicznym z JRG 3 z KM PSP w Toruniu. Akcję nadzorował oficer operacyjnego Komendy Wojewódzkiej PSP w Toruniu st. bryg. Marek Rusoń oraz zastępca komendanta powiatowego PSP w Świeciu st. bryg. Andrzej Rafalski. 

Strażacy zabezpieczyli pozostałości budynku

Strażacy odłączyli prąd doprowadzony do budynku, wykonali podpory i zabezpieczenia pozostałości zawalonego budynku i ewakuowali ocalałe zwierzęta z pozostałej części chlewni. - Część przenocowała na dworze, a maciory z prosiakami w pustym pomieszczeniu kurnika - mówi pan Tadeusz. 

Akcja trwała 6,5 godziny. Strażacy usuwali części zboża z uszkodzonego stropu, żeby go odciążyć i żeby nie doszło do kolejnej katastrofy. Kiedy zrobiło się ciemno, teren oświetlono najaśnicami i strażacy musieli jeszcze rozebrać zawaloną cześć dachu. Z podnośników koszowych odcinali belki stropowe. Rolnik ładowarką odgruzowywał teren. Krowy do północy ryczały niewydojone, bo trwało porządkowanie teren, a w gospodarstwie nie było prądu. 

 Z pomocą przyszli sąsiedzi

Niestety nie udało się uratować około 100 świń w tym macior z prosiakami, warchlaków, tuczników. Dopiero w sobotę rodzina, sąsiedzi i ludzie zorganizowani do pomocy przez sołtysa Jana Hetmana usuwali resztę gruzów, zboże wywozili do sąsiada, który zgodził się je przechować, a padłe świnie wyciągnięte spod zgliszczy zostały zabrane do utylizacji. - Jesteśmy bardzo wdzięczni sąsiadom, rodzinie, znajomym i sołtysowi za pomoc - mówi Mirosław Stempień. - Dzięki nim szybko udało się uporządkować gruzowisko, a zboże wywieźć przed deszczem. Trzeba się cieszyć, że nikt nie zginął, z resztą sobie jakoś poradzimy - dodaje. W sobotę i niedzielę przy sprzątaniu pracowało około 20 osób. 

Policja będzie wyjaśniać sprawę 

- Pod nadzorem prokuratury prowadzone jest postępowanie z art. 163 KK - wyjaśnia asp. Agnieszka Żokowska z KPP w Świeciu. - Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać zawalenia budowli - dodaje. Zdaniem strażaków budynek nie wytrzymał ogromnego obciążenia zbożem. Gospodarze przekonują, że ziarna było mniej niż w zeszłym roku, a na ścianach nie widać było, żadnych pęknięć czy rys. - Prawdopodobnie od hodowli i wydzielanego przez nią amoniaku stal zardzewiała i kiedy jeden z elementów się ugiął, reszta poszło już lawinowo i budynek poskładał się jak domek z kart - wyjaśnia Mirosław Stempień. - Dla nas to nauczka, żeby nie ufać staremu budownictwu, bo chlewnia była murowana 50 lat temu - dodaje. 

Wstępnie straty wyceniono na 300 tys. zł.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do