
Schemat był zawsze taki sam. Na miejsce egzekucji zwożono przyszłe ofiary. Ktoś wcześniej kopał doły, czasem same ofiary. Ludzie stawali w szeregu przed dołem, strzał, kolejny szereg, rannych dobijano - kulą, kolbą, łopatą, gałęzią, zakopywano żywcem...
W poprzednim numerze pisaliśmy o mordach do których dochodziło w pierwszym tygodniu września. Strzelano do jeńców, z powietrza atakowano konwoje cywili i żołnierzy. Tak m.in. było w Gródku. Tam w 2012 roku ekshumowano ciała 44 ofiar zbrodni z początków września. Jednak jak dowiedzieliśmy się od Huberta Lemańczyka, miejscowego leśniczego, tych ofiar było więcej. Pierwsza niedbała ekshumacja odbyła się bowiem po wojnie. Szacuje się, że w Gródku zginęło pomiędzy 60 a 80 osób - wśród nich dzieci, cywile i żołnierze. Te zbrodnie to było jednak preludium. 1939 rok odmienił cały świat.
Masowe aresztowania - to kolejne słowo klucz, które towarzyszy historii ostatnich miesięcy 1939 roku. Spośród powiatów Pomorza Gdańskiego, jak donosi Instytut Pamięci Narodowej, właśnie nasz świecki w październiku i listopadzie 1939 roku stracił najwięcej swoich mieszkańców. Inteligentaktzion - czyli akt ludobójstwa inteligencji Polski, wspierana była przez Selbstschutz. Selbstschutz to niemiecka samoobrona, obywatele, którzy żyli tu w XX-leciu międzywojennym. W czasie okupacji to ich wskazówki pomogły aresztować Polaków - patriotów, inteligencję polską czyli np. nauczycieli, lekarzy, urzędników i władze odrodzonego państwa polskiego. Formalnie zaczęli działać na mocy rozkazu Himmlera z dnia 26 września 1939. W rzeczywistości rozkaz ten tylko sankcjonował istniejący już stan rzeczy. Oficjalnie to formacja paramilitarna, zrzeszająca przedstawicieli niemieckiej mniejszości narodowej zamieszkującej terytorium II Rzeczypospolitej. Słynąca z brutalności, morderstwami załatwiająca konflikty sąsiedzkie i zagrabiająca mienie Polaków. Ze względu na niesubordynację oficjalnie zlikwidowana w listopadzie 1939 roku.
W Świeciu władze niemieckie wezwały w pierwszych dniach września wszystkich mężczyzn do stawienia się w budynku zarządu miejskiego rzekomo w celu zarejestrowania się i otrzymania przydziału do pracy. 9 września aresztowano pierwszych 200 Polaków, w kolejnych dniach do więzienia trafiali kolejni aresztowani. W areszcie zgromadzono też prawie wszystkich świeckich obywateli wyznania mojżeszowego, łącznie z dziećmi. 7-8 października przeprowadzono ich w konwoju na żydowski cmentarz na Polnej. Czwórkami kładli się we wcześniej wykopanym dole, a naziści strzelali im w tył głowy. O tym, że nie tylko strzelali świadczą protokoły z ekshumacji - głowy oddzielone od ciał w wyniku działania znacznej siły. Ekshumacja odbyła się w 1945 roku. W grobie na Polnej wśród ofiar znaleziono ciała 23 Polaków m.in. Franciszka Domachowskiego członka rady miasta, drukarza i wydawcę Głosu Świeckiego; Edwarda Bartel - kupca; Kazimierza Eckstein -profesora świeckiego gimnazjum. Tutaj udało się zidentyfikować 83 ofiary hitlerowskich mordów.
Na więzienie przerobiono też wnętrza szpitala psychiatrycznego. Naziści i tak w planach mieli wymordowanie jego pacjentów w ramach akcji T4 - eliminacji życia niewartego życia. Ówcześnie w szpitalu przebywało około 1,7 tys. pacjentów, w tym oczywiście dzieci. Większość z nich zginęła w Mniszku. Kiedy w połowie października kierownictwo szpitala przejął Niemiec zaczęto codziennie wywozić chorych na egzekucje. Podawano im najpierw środki oszałamiające - pacjenci szybko jednak zrozumieli co się święci i odmawiali ich przyjęcia. Na miejscu egzekucji, w starej żwirowni, spychano chorych trójkami do wykopanych wcześniej dołów i mordowano strzałami z karabinów. Najbardziej brutalna była jednak śmierć 120 małych pacjentów szpitala. Niemcy poinformowali ich, że pojadą na wycieczkę. Na miejscu, jak czytamy w relacjach: „strzelano do rozbieganych między drzewami dzieci jak do zwierzyny, a potem martwe ciała rzucano do dołu”. Masowe egzekucje trwały do końca kwietnia 1940. W Mniszku mordowano przedstawicieli polskiej inteligencji oraz członków elity politycznej i gospodarczej z ówczesnych powiatów: świeckiego, bydgoskiego, chełmińskiego, grudziądzkiego i starogardzkiego. Zginęło tam m.in. 17 rzymskokatolickich księży ze Świecia i okolic, około setki grudziądzkich Żydów. Kolumny samochodów wypełnionych skazańcami pojawiały się co 3 dni - 5 do 10 ciężarówek. Czasem nawet 3 razy dziennie. Tak jak wszędzie ludzie stawali nad dołami, strzał w tył głowy, kolejna seria. Dobijano łopatami, kijami, zakopywano żywcem. Tak zginęło około 10 tys. osób.
Również w gminie Pruszcz dochodziło do masowych mordów. W gorzelni w Luszkówku urządzono miejsce internowania polskiej inteligencji i nie tylko. Podobno przewinęło się przez gorzelnię około 3 tysiące ludzi. Część ginęła w parku przy gorzelni, część wywieziono do Mniszka. Podobnie było w Jastrzębiu, w majątku Hansa Joachima Modrowa. Tam miało zginąć około 600 osób, w lasach niedaleko majątku. Z relacji wynika, że trafiali tam nie tylko mieszkańcy powiatu świeckiego ale również z Bydgoszczy. W przypadku wszystkich miejsc masowych mordów nie udało się ustalić właściwej liczby ofiar, ani ich tożsamości. W 1944 roku Niemcy wykopywali bowiem ciała i palili je bądź niszczyli preparatami chemicznymi.
Zdjęcie ilustrujące artykuł pochodzi z egzekucji w Piaśnicy. Mniszek, w gminie Dragacz, jest drugim miejscem masowych mordów na Pomorzu, właśnie po Piaśnicy. Wszystkie egzekucje wykonywano w podobny sposób.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
A Polacy jeżdżą teraz pracować do tych... psychopatów niemców. Wstyd i poniżenie.