
W dzisiejszym naszym cyklu historycznym wychodzimy nieco poza granice obecnego powiatu świeckiego. Zdaniem niektórych znawców tematu i historyków wydarzenia, które rozegrały się tam na początku II wojny światowej miały kluczowe znaczenie dla dalszych losów wojny
Mowa o miejscowości Sokole-Kuźnica. Leży ona nieopodal dzisiejszej granicy powiatu świeckiego. Na styku gmin Koronowo i Lubiewo u bram Borów Tucholskich. Dzisiaj to tereny głównie turystycznie. Każdy kto marzy o chwili spokoju i relaksu na łonie natury to z pewnością idealne miejsce dla niego. Inaczej jednak było w 1939 roku. Warto również pamiętać, że tereny te różnią się wyglądem od czasów współczesnych. Dlaczego? W 1939 roku przepływała tam rzeka Brda. W 1960 roku po spiętrzeniu wód tamą w Pieczyskach, wody podniosły się tworząc Zalew Koronowski.
Otrzymano rozkaz budowy mostu
Cofnijmy się zatem do wydarzeń z 1939 roku. Z pomocą przychodzą nam pamiętniki kaprala Lecha, który był dowódcą 1 Plutonu 1 Kompanii 9 Batalionu Saperów 9 Dywizji Piechoty. Jego batalion został sformowany w marcu 1939 roku w Brześciu nad Bugiem. Sztab dywizji, po przewiezieniu na Pomorze, rozlokował się w Więzownie koło Koronowa. Saperzy mieli zająć się budową przepraw i mostów oraz minowaniem terenu. - 24 sierpnia 1939 r. otrzymałem rozkaz budowy mostu na Brdzie, około 1 km na północ od miejscowości Sokole-Kuźnica, w pobliżu młyna o niemieckim brzmieniu Hammer, na osi szosy, względnie drogi – wspomina kapral Lech. - W miejscu budowy, w odległości około 100 m od młyna, pozostały tylko ślady mostu zniszczonego przed laty. Zaprojektowany w sztabie most polowy, drewniany, o nośności użytkowej 20 ton, miał być wybudowany w ciągu 4 dni, z materiału surowego wprost z lasu – dodaje Lech
Pluton saperów pozostawiono na łasce losu?
Faktycznie – 30 sierpnia most był gotowy. Mało tego. Podczas jego odbioru Lech został awansowany na plutonowego. 1 września dochodziły już do jego żołnierzy odgłosy czołgów. Początkowo myślano, że to manewry. Dopiero po kilku godzinach zorientowano się, że wojna już się rozpoczęła. - Nie mając rozkazów, nie wiedziałem, co robić, jak najlepiej postąpić – przyznaje we wspomnieniach dowódca. - Oczekiwałem niecierpliwie gońca z rozkazem od dowództwa. Nie do pomyślenia było, by pluton saperów w pełnym składzie bojowym pozostawiono na łasce losu, bez najmniejszych powodów.
Materiału było sporo
Jak wylicza Lech oddział miał, m.in., 1384 kg trotylu i 2500 mb. lontów. Był w stanie wysadzić nie jeden, ale 20 mostów i wybitnie utrudnić Niemcom posuwanie się w kierunku Wisły.
"Wycofaliśmy się"
3 Dywizja Pancerna XIX Korpusu generała Guderiana po odrzuceniu polskich oddziałów ruszyła przez Pruszcz (w powiecie tucholskim) na Hammer. Około godziny 17:00 Niemcy dotarli do mostu zbudowanego przez oddziały Lecha. Ten jak twierdzi w dalszym ciągu nie miał rozkazów. – Zastanawiałem się mocno, co mam robić w tej sytuacji – napisał Lech. – Pierwsza myśl, jaka zaświtała mi w głowie, to zaminowanie mostu i wysadzenie go w powietrze. Już miałem wydać rozkaz, gdy nagle nadleciały niemieckie samoloty. Pojawiły się też nadjeżdżające czołgi. Wycofaliśmy się.
Guderian znał te tereny
Mostu broniły resztki 3 batalionu 34 pp pod dowództwem kpt. Szuya. Próbowano podpalić most. Ten jednak nie chciał się palić. Warto zaznaczyć, że dowódcą niemieckich oddziałów był gen. Guderian – teoretyk wojskowości, pomysłodawca koncepcji blitzkriegu, czyli wojny błyskawicznej. Co więcej – jego pradziadek urodził się w pod koronowskim Gogolinku, a ojciec w Wielkiej Kloni. Heinz Guderian znał doskonale te okolice. W swoich wspomnieniach pisze on: - Gdy motocyklistom udało przeprawić się, pchnąłem czołgi przez most. Wzięły one do niewoli broniącą się polską kompanię kolarzy. Około godz. 18 przeprawa przez rzekę była zakończona. W ciągu nocy 3 Dywizja Pancerna osiągnęła swój cel – Świekatowo.
Czy plut. Lech kogoś krył?
Swoje zdanie na temat tej całej sytuacji ma Olaf Popkiewicz - archeolog, który specjalizuje się w archeologii zbrodni i pól bitewnych. Otwarcie mówi on, że plut. Lech kogoś „kryje”. - 3 batalion maszerował w stronę Pruszcza (pow. tucholski – przyp. red) jeszcze przed przekroczeniem mostu, natknął się na dowódce 9 batalionu saperów mjr Witolda Brzezińskiego – mówi Popkiewicz. - On się tam kręcił i mówił, że Niemcy są w Pruszczu. I dlaczego ten dowódca batalionu saperów był akurat tam? Czyżby właśnie rozważał możliwość zaminowania mostu? Czyżby się okazało, że nikt tego nie przewidział, zbudowali most i zapomnieli go zaminować? I teraz na szybko próbował coś załatwić? Nie udało mu się, bo trotyl nie przybył – dodaje Olaf Popkiewicz.
Atak niemieckiej Dywizji Pancernej zostałby opóźniony
Inny historyk i archeolog Robert Grochowski twierdzi, że wysadzenie mostu w Sokole-Kuźnicy opóźniłoby atak niemieckiej 3 Dywizji Pancernej przynajmniej o kilka godzin, zapewne do świtu 2 września. Dałoby to czas na przetransportowanie koleją do odwodu Armii „Pomorze” 27 DP oraz postawiło w korzystniejszym położeniu oddziały 9 DP oraz Grupy Operacyjnej ,,Czersk”, dając im możliwość odwrotu w kierunku umocnień Przedmościa Bydgoskiego. Oddziały te, wsparte przez rozmieszczoną już na Przedmościu 15 DP z Bydgoszczy oraz współdziałając z północnym skrzydłem Armii ,,Poznań” w rejonie Kcynia – Nakło – Szubin, skutecznie powstrzymałyby atak Niemców na Bydgoszcz przynajmniej do 5-6 września 1939 r. Wtedy też prawdopodobnie nie doszłoby do bydgoskiej „krwawej niedzieli”.
fot. archiwum
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie