Reklama

18-miesięczna dziewczynka połknęła tabletki. Jak zareagował szpital?

Wystraszeni rodzice szukali pomocy w świeckim szpitalu i na własną rękę konsultowali się ze specjalistą z Warszawy po tym jak ich 1,5 roczna córka połknęła miesięczną dawkę witaminy D. Szpital zwlekał z wydaniem dokumentacji medycznej

Pan Mateusz Mitręga z Osia wrócił w czwartek wieczorem z delegacji służbowej. Nie rozpakowywał walizki. W piątek nad ranem obudził się, zaczął szukać swoich witamin. - Pozostawione w walizce opakowania były puste - opowiada. - Zapytałem żony, okazało się, że nasza 18-miesięczna córka sama otworzyła sobie walizkę i zjadła tabletki - dodaje. Ilość jaką dorosły mężczyzna miał zażyć w ciągu miesiąca niespełna dwuletnie dziecko zjadło na raz. 

Wystraszeni rodzice pojechali na pogotowie. - Tam nawet lekarze nie wiedzieli co zrobić - opowiada pan Mateusz. - Najpierw chcieli robić jej płukanie żołądka, później powiedzieli, że podadzą węgiel i już nawet mieli przygotowaną porcję, kiedy ktoś znowu uznał, że konieczne będzie płukanie żołądka. Lekarze podobno konsultowali się z Gdańskiem, a kiedy przyjęli nas na oddział dziecięcy podali tylko kroplówki - opowiada. 

Rodzice byli bardzo przejęci, tym bardziej, że personel szpitala negatywnie oceniał ich opiekę nad dzieckiem. - Usłyszałem, że gdyby to były leki na serce to córka już by nie żyła - relacjonuje. - Zacząłem szukać informacji na własną rękę i znalazłem w Warszawie kontakt do specjalisty zajmującego się witaminą D. Poprosiłem o konsultację, ale potrzebowałem wyników badań - dodaje. 

Wtedy ojciec dziecka poszedł poprosić lekarza o wyniki badań. - Byłem zestresowany, nie pamiętam jaką pozycję miałem, ale pani doktor była oburzona, że rozmawiałem z nią z rękami w kieszeni - opowiada. - Doszło do przepychanki słownej. Ostatecznie usłyszałem, że wyników badań nie dostanę, a jak chcę to mogę sobie iść do prezesa - dodaje. Wyniki były jeszcze w laboratorium. Nie wydano ich ojcu. - Musiałem iść do sekretariatu, zapytać jakie mają zasady uzyskania dokumentacji medycznej - opowiada Mitręga. - Poszukać osoby decyzyjnej, którą okazała się szefowa SOR-u, wypełnić formularz pobrany z rejestracji i po podbiciu przez lekarza dopiero mogłem dostać ksero trzech kartek z wynikami. Załatwianie, bieganie zajęło mi około pół godziny, a cały czas nie wiedzieliśmy co tak naprawdę grozi córce. Później jedna z lekarek weszła do sali i powiedziała córce nic nie grozi, jest zdrowa, ale nie odpowiedziała na żadne pytanie - opowiada. Pan Mateusz sfrustrowany całą sytuacją, napisał pismo do lekarzy z oddziału dziecięcego, w nadziei, że podobna sytuacja się nie powtórzy.

Na szczęście zdrowie dziecka nie było zagrożone. - Uspokoiliśmy się z żoną dopiero po rozmowie z lekarzem z Warszawy - mówi. W Nowym Szpitalu wyczerpujących informacji udzieliła nam dopiero młoda lekarka, która w niedzielę wypuszczała córkę do domu. We wtorek kiedy żona pojechała po wypis usłyszała od lekarzy, że “mąż ma się lepiej córką zająć niż głupie pisma wypisywać” i postraszyli opieką społeczną.

- Chciałbym, żeby lekarze ze świeckiego szpitala otworzyli się na współpracę z rodzicami i z pacjentami - komentuje Mateusz Mitręga. - Rozmawiali z ludźmi i udzielali informacji. Przecież każdy z nas ma prawo wiedzieć jakie są jego wyniki i jakie leki są mu podawane i jakie zabiegi wykonują. Człowiek w ogień by skoczył, żeby ratować swoje dziecko. Rodziców najmłodszych dzieci chciałbym ostrzec przed podobnymi sytuacjami. Ja również nie spodziewałem się, że moja 1,5 roczna córką będzie w stanie otworzyć sama walizkę - dodaje. 

Szpital wyjaśnia, że placówka skontaktowała się z mężczyzną i sprawa została wyjaśniona. - Musieliśmy poczekać na wszystkie wyniki badań, aby przekazać kompletną dokumentację - mówi Marta Pióro, rzecznik prasowy Grupy Nowe Szpital. - Każdy pacjent ma prawo do swojej dokumentacji medycznej. Na wydanie dokumentacji szpital ma 3 dni. Czasami jeśli to dotyczy dokumentacji z kilku pobytów w szpitalu i wiadomo od razu, że może to zająć więcej czasu - dodaje. 

 

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość1 - niezalogowany 2020-02-07 10:21:16

    Myślę że w tej całej sytuacji problemem bardziej była zrozumiała nerwowość ojca niż lekarze wyniki itd. W nerwach jeśli chodzi o dziecko człowiek wymaga dosłownie wszystko szczególnie przy takim małym dziecku chce już i na teraz a niestety od razu wszystkiego nie mozna.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-07 11:16:06

    Lekarze nadal myślą ,ze są ponad wszystkimi ale niestety „to wy jesteście dla pacjenta” a nie odwrotnie...więcej pokory!!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-02-07 14:21:12

    jedyne co się nasuwa to myśl, gdzie byli rodzice gdy dziecko połykało leki. Ten proceder trwał dłuższą chwilę, tabletki na cały miesiąc w porównaniu z pojemnością buzi malucha to jednak jest coś.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-02-07 14:28:34

    pokora lekarzy pokorą, ale ten rozwrzeszczany i rozwydrzony naród na sor-e lub poczekalni, weź to człowieku ogarnij jak to od wejścia ma problem! a dla rodziców gratulacje....

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-02-07 15:45:15

    Niestety - szpital w Świeciu oceniam negatywnie. W tym szpitalu przyśpieszono śmierć moich rodziców. Przez nich mój tata nie został szybko zdiagnozowany - miał nieoperacyjnego raka płuc a oni tego nie wykryli. Dopiero w Grudziądzu został przebadany pod każdym aspektem, ale niestety faza tego raka była już na ostatnim etapie. A w Świeciu powiedzieli mu, że bóle odczuwa dlatego, że miał kiedyś kleszcza - maskara. A mama była w śpiączce - fatalnie się nią zajmowali. Dostała mega odleżyn (nawet na uszach), potem zapalenie płuc i zmarła.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Anika - niezalogowany 2020-02-07 16:42:57

    To nie jedyny taki przypadek my pojechaliśmy z rocznym synkiem z zapaleniem krtani i też usłyszeliśmy że się źle dzieckiem opiekujemy od nadentej pani doktor odział dziecięcy totalne dno zero zrozumienia dla rodziców że są w stresie ponieważ nie wiedzą co się dzieje z dzieckiem

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-07 16:44:49

    Sposób w jaki otrzymuje się dokumentację jest zgodny z przepisami . Natomiast wina rodzica w opiece nad dzieckiem olbrzymią i prawdą jest że gdyby to były jakie kolwiek leki na serce to maluszek by już nie żył. Ojciec zamiast robić aferę powinien jednak zastanowić się nad samym sobą. Niefrasobliwi rodzice niestety stanowią zagrożenie dla dzieci tabletki jakoś wydostaly się z opakowania czy też przez wysyłanie z pudełkach też przez wyciskanie z opakowania

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-07 17:05:11

    Myślę że zamiast wystawiać się do fotografii to lepiej uderzyć się w pierś jak można było dopuścić by dziecko połknęła te tabletki . Tutataj należy się kurator dla rodziców i kara za narażenie dziecka na utratę zdrowia

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-02-07 17:48:36

    Przy dzieciach trzeba mieć oczy naokoło głowy. Niestety zdarzają się różne sytuacje. Nawet takie, że dzieci giną, umierają... :-( Ale do jasnej choinki, przecież sznowna służba zdrowia miała podane na tacy, że dziecko połknęło wit D i wiedzieli w jakiej ilości i dziecko przyjechało żywe... A oni nie wiedzieli co robić???? Kto dał im wykształcenie? Oczywiście - pouczyć rodzica można, mają teraz nauczkę i wiedzą, że dziecko lubi grzebać w tabletkach itp. Tylko to pouczenie ze strony lekarzy w moim mniemaniu miało charakter dopieczenia zbulwersowanemu rodzicowi i aby zakamuflować ich nieudolność lekarską...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-02-07 18:05:47

    mój syn ma w tej chwili 21 lat ale jako 3 latek prawie połknął tabletki mojej cioci przygotowała sobie w bardzo widocznym miejscu były kolorowe więc myślał że to tik taki na szczęście okazały się gorzkie i je wypluł znalazłyśmy na podłodze

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-02-07 19:24:31

    Panie Mateuszu. Gdy emocje już opadną, proponuję kupić kwiaty i udać się do szpitala z przeprosinami i wdzięcznością w stosunku do lekarzy. Wszystko wskazuje na to, że uratowali życie Pańskiej córeczce, które było zagrożone przez Pańską niefrasobliwość.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2020-02-07 19:36:15

    Znając tego pana nie wydaje mi się żeby zdobył się na taki gest.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-07 23:19:10

    Nasz szpital to porażka wszyscy dobrzy chirurdzy przenieśli się do Chełma a tu operują studenci

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-07 23:19:37

    Nasz szpital to porażka wszyscy dobrzy chirurdzy przenieśli się do Chełma a tu operują studenci

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-08 06:34:08

    Głupie pierdolenie dziecko samo rozpakowalo walizke ha ha a może walizka jeszcze była w samochodzie? Ciężko przyznac sie do błędu to nie obwiniaj innych. Ludzie nikt wam nie karze leczyc sie w tym szpitalu jak sie nie podoba moim zdaniem pracuja adekwatnie do tego co zarabiaja.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do