Reklama

Wczoraj tłumy pożegnały ks. Kazimierza Grajewskiego. Był skromny, życzliwy, serdeczny...

Był człowiekiem niezwykłym – szczerym, skromnym, życzliwym i serdecznym. Zawsze witał się z uśmiechem, chętnie pomagał podczas organizacji wielu uroczystości służąc dobrą radą oraz wielką wiedzą - napisało starostwo powiatowe w Świeciu na swojej stronie

Ksiądz Kazimierz Grajewski po długiej chorobie zmarł w niedzielę (16 lutego). Niedługo obchodziłby swoje 61. urodziny. Ksiądz Kazimierz czuł swoje powołanie już od najmłodszych lat. W czasach seminariów był wzorem. - Zawsze uczynny, pomocny, koleżeński. Jego edukacja toczyła się prostą drogą. Byliśmy zdani na siebie i sobie pomagaliśmy  - opowiada ks. Leszek Grzela, proboszcz w Klasztorku. - Studiowaliśmy na jednym roku w seminarium i przez dwa lata mieszkaliśmy razem. Chcąc nie chcąc byliśmy na siebie “skazani”. Było nas 27 na roku, więc jeden drugiemu pomagał jak miał więcej czasu lub zapraszał na kawę. Nasze kontakty nigdy się nie urwały. Przynajmniej raz w roku spotykaliśmy się na uroczystościach rocznicowych przyjęcia święceń kapłańskich - dodaje. 

W tym roku, w lutym, takie obchody organizował ksiądz proboszcz Andrzej Koss z parafii w Śliwicach. Niestety przez chorobę ks. Kazimierz nie mógł w nich wziąć udziału. - Zawsze zjawiał się na naszych uroczystościach, nie odmawiał. Zabierał się z innymi, bo sam nie miał prawa jazdy i samochodu i przyjeżdżał - mówi ks. Andrzej Koss. - Zapamiętamy Go jako otwartego, przyjaznego i pomocnego kolegę - dodaje. 

Ksiądz Kazimierz Grajewski przyjął święcenia kapłańskie w 1992 roku. Przez pięć lat był dyrektorem wydawnictwa diecezjalnego, które dziś nosi nazwę Bernardinum. W tym czasie brał udział w tworzeniu i wydawaniu wielu pozycji książkowych i czasopism. Od 22 lat był proboszczem parafii pw. Kościół Matki Bożej Częstochowskiej i św. Stanisława w Świeciu. - W szczególności zapamiętamy Go za otwartość i zawsze miłe przyjęcie pielgrzymek, które 2 sierpnia spotykały się w świeckiej farze na mszy, która była transmitowana w Radiu Głos - podkreśla ks. Ireneusz Smagliński, rzecznik Biskupa Pelplińskiego. 

Paweł Knapik, wiceburmistrz

Miałem wielkie szczęście znać ks. Kazimierza Grajewskiego bardzo długo, bo nasze drogi zeszły się już kilka dni po jego objęciu parafii w Świeciu. Wówczas jako młody dziennikarz „Czasu Świecia” przeprowadzałem z nim pierwszą rozmowę, w której przedstawiał się mieszkańcom miasta. Od początku zjednywał sobie ludzi życzliwością, umiejętnością słuchania i wielką skromnością, której zawsze towarzyszył życzliwy, delikatny uśmiech. Jestem przekonany, że to właśnie osobowość księdza uzupełniona o niezwykle ciekawe kazania, sprawiały że w tej najmniejszej przecież parafii w Świeciu często trudno było znaleźć wolne miejsce podczas niedzielnej mszy. Śmiało mogę powiedzieć, że polski kościół powinien modlić się o właśnie takich duchownych. Ksiądz Grajewski był zasadniczy, ale niczego nie narzucał, po nic nie wyciągał ręki, co szczególnie cenili młodzi ludzie wybierając Starą Farę na miejsce przyjęcia sakramentu małżeństwa, czy później chrztu swoich dzieci. I ja miałem to szczęście rozpocząć małżeństwo właśnie z jego błogosławieństwem, a także być świadkiem wielu podobnych uroczystości, podczas których zawsze przypominał o konieczności „budowania domu na skale”. 

Tomasz Szamocki, radny, szafarz

Ksiądz Kazimierz bardzo dbał o estetykę i powagę liturgii. Kupował wiele szat liturgicznych, dla siebie, dla ministrantów, bardzo o to dbał. W kościele zawsze zabiegał, by było dużo kwiatów, obaj też uwielbialiśmy zapach kadzidła na mszy. Ksiądz Grajewski bardzo dbał o kościół. Starannie przygotowane dekoracje, zawsze odpowiadające okresom liturgicznym, kwiaty, a także zieleń wokół budynku sprawiały, że nasza Stara Fara była naprawdę piękna - zresztą,  zawsze o niej mówił - "Dostojna Fara". Ten kościół to naprawdę było jego oczko w głowie, zresztą nie tylko kościół, ale cała parafia. Bardzo dbał o życie wspólnoty. W kościele w niedziele i święta były tłumy. Myślę, że po części dlatego, że właśnie msze były pięknie oprawione, ale też miało na to wpływ ogromne ciepło Księdza Proboszcza. Msza była zarazem poważna, uroczysta, ale i w rodzinnej, ciepłej atmosferze, zdarzały się też czasem zawsze ze smakiem dobrane śmieszne anegdoty. Nasz proboszcz był niesamowicie pracowity. Nie oszczędzał sił, nikomu nie odmawiał. Nawet w chorobie dawał z siebie wszystko.

Marcin Wamke z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świeciu

Ksiądz Proboszcz Kazimierz Grajewski dla mnie był wielkim autorytetem, ujmował mnie swoim intelektem, wiedzą, podejściem do życia i wielką wrażliwością. Był to niezwykły kapłan o wielkim sercu, zawsze uśmiechnięty i niezwykle skromny, przez co zjednywał sobie ludzi. Dla mnie jest to wielka strata, bowiem dla mnie był nie tylko księdzem, nie tylko proboszczem mojej parafii i kustoszem pięknego Sanktuarium Maryjnego, ale przede wszystkim był moim największym przyjacielem. Przyjacielem na którego zawsze mogłem liczyć. Ksiądz Kazimierz często podnosił mnie na duchu, wspierał mnie w najtrudniejszych momentach mojego życia. Wiele się od niego nauczyłem.  Ciężko jest dzisiaj myśleć, mówić o nim w czasie przeszłym… Będzie mi brakowało naszych rozmów o Bogu, historii, literaturze, otaczającej nas przyrodzie czy życiu. Mieliśmy podobne pasje. Ksiądz Kazimierz był niesamowitym miłośnikiem przyrody, czego dowodem jest pięknie zagospodarowany teren wokół kościoła. Dbał również o wystrój w kościele. Kochał kwiaty i się nimi otaczał. Zawsze mi mówił, że najlepiej wypoczywa u siebie. Był perfekcyjny, wszystko zawsze musiało być zapięte na ostatni guzik, nie uznawał prowizorki. Do każdego kazania zawsze starannie się przygotowywał, co zauważali uczestnicy nabożeństw. Wielu z nas często dyskutowało na temat przekazanych myśli i bożych drogowskazów zawartych w głoszonych homiliach Ks. Kazimierza.  

Ksiądz Kazimierz zostawił nam piękne dzieło, naszą matkę kościołów w Świeciu – Starą Farę, której był kustoszem. Z uporem dążył do upiększania naszej świątyni, zawsze na chwałę Bożą. Poddał konserwacji ocalałe zabytki m.in.: tabernakulum, figury, obrazy czy monstrancję. Wiem, że miał plany na kolejne działania, szczególnie podkreślał, że w przyszłym roku będziemy obchodzić 500-lecie poświęcenia naszego kościoła. Zawsze wszystkich parafian zawierzał opiece Matce Boskiej Częstochowskiej. Przez te 22 lata przy romańskiej chrzcielnicy udzielił wielu dzieciom najpierw sakramentu chrztu, potem sakramentu pierwszej komunii i sakramentu małżeństwa, wielu naszym bliskim towarzyszył w ostatniej drodze. 

Trudno się pogodzić z odejściem Księdza Kazimierza. Już nas nie pozdrowi witając u progu kościoła. Nie spotkamy go już z charakterystyczną torbą na ramieniu, na ulicach naszego miasta. Nie wypijemy herbatki w „naszej” zaprzyjaźnionej kwiaciarni. Ciężko się z tym pogodzić. Pozostaje nam tylko wierzyć, że spotkamy się razem w Domu Ojca. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym.

źródło zdjęć: swiecie.eu

 

 

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-22 20:30:47

    Za szybko za młodo ....tylko żal smutek pozostał

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2020-02-23 15:43:28

    Wielki smutek, wielka tęsknota...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do