Reklama

Pierwsze dni po otwarciu lokali gastronomicznych. Przyszło mnóstwo ludzi

Od piątku, 30 maja znów można zjeść obiad w restauracji i wypić piwo w barze. Na tę chwilę klienci czekali aż siedem miesięcy. Sprawdziliśmy jak wyglądały pierwsze dni po otwarciu lokali gastronomicznych

- Przyszło mnóstwo ludzi. Widziałem też sporo nowych twarzy, więc grono klientów mi się poszerzyło - cieszy się Rafał Gardulski, właściciel pizzerii Gucio ze Świecia. - Mogę śmiało powiedzieć, że w ostatni weekend był u mnie większy ruch, niż przed pandemią. Właściwie non stop miałem zajęte wszystkie dostępne stoliki - dodaje.

Pizzeria Gucio uruchomiła ogródek przed lokalem odrazu, gdy na to pozwoliło prawo, czyli 15 maja. - Klientów nie brakowało, mimo, że pogoda nie dopisywała i bywało chłodno - mówi Rafał Gardulski. - Mam duże parasole i wydaje mi się, że ludziom w tym trudnym czasie wystarczało, że im deszcz na głowę nie kapał - dodaje.

Pizzeria poradziła sobie w czasie lockdownu bardzo dobrze. - Było sporo zamówień na wynos - mówi pan Rafał. - Wiadomo, hitem była pizza, ale powodzeniem wśród klientów ze Świecia i okolic cieszyły się też hamburgery i kebaby. Nie zwolniłem przez ten czas nikogo. Przerwę wykorzystałem też na wymianę auta i odnowienie mebli w ogródku - dodaje.

- W weekend odwiedziły nas tłumy klientów - mówi Anna Semrau współwłaścicielka restauracji, browaru i pensjonatu “Przystanek Tleń”. - Widać było, że ludzie są już zmęczeni siedzeniem w domach i stęsknieni za możliwością normalnego wyjścia do restauracji. Klienci cieszyli się, że mogą zjeść przy stoliku, z porcelany, a nie z pudełka. Wszyscy byli w stosunku do siebie bardzo życzliwi. Wiadomo, że jedynie połowa miejsc mogła zajęta. Ale nikogo nie zrażało, że na wolny stolik trzeba było czekać nawet pół godziny. Gdy dawaliśmy możliwość wybor zjedzenia pod parasolkami lub w środku w restauracji, większość wybierała drugą opcję - dodaje.

Przystanek Tleń również od początku pandemii nie zwalniał pracowników. - Teraz widzimy, że się nam to opłaciło - mówi Anna Semrau. - Cały czas pracujemy ze starą, sprawdzoną ekipą. A wiem, że niektóre restauracje, tak jak na przykład Karczma Chełmińska, zwolnili ludzi i teraz trudno im skompletować na nowo pracowników. Część osób po prostu odpłynęło z branży gastronomicznej. Teraz niechętnie wracają. My poradziliśmy sobie częściowo dlatego, że mieliśmy rezerwy finansowe. Niestety nie udało nam się dostać wsparcia z drugiej tarczy antykryzysowej, bo według rządowych wyliczeń radziliśmy sobie aż za dobrze. By nie dać się kryzysowi sprzedawaliśmy m.in. przetwory. Prowadziliśmy też co weekend akcje tematyczne, za każdym razem proponując kuchnię z innego rejonu świata - dodaje.

Właściciele Przystanku Tleń wykorzystali czas zamknięcia na przeprowadzenie remontu sali restauracyjnej i barowej, odświeżyli też ciągi komunikacyjne oraz wyremontowali gruntownie dwa pokoje w pensjonacie.

Sytuacja zmusiła jednak restauratorów do podniesienia cen niektórych dań. - Z 8 do 23 procent wzrósł VAT na owoce morza. Jednym z dań jest u nas sandacz z szyjkami rakowymi. Te szyjki spowodowały, że przygotowanie potrawy kosztuje więcej. Poza tym wzrosły ostatnio koszty pracy, inflacja galopuje, ceny produktów też rosną, drożeją energia i paliwo. Nie chcieliśmy jednak wprowadzać radykalnych zmian. Mówimy o wzroście ceny 1-2 zł na daniu - tłumaczy Anna Semrau.

- Lockdown wykorzystaliśmy na remont sali restauracyjnej - mówi Ewelina Krzywdzińska meneger Restauracja“Przystań nad Wdą”. - W czasie zamknięcia, ratował nas catering. Wypróbowaliśmy też nowe dania. Klientom zasmakowały na przykład pierogi pieczone, które wprowadziliśmy do naszego menu. Cieszy nas, że goście wrócili. Nasz grafik zapełnił się rezerwacjami na komunie, wesela. Młodzież natomiast planuje organizację zaległych osiemnastek - dodaje.

Zmiana cen nie ominęła też “Przystani nad Wdą. - Nie chcieliśmy wprowadzać drastycznych rozwiązań - mówi Ewelina Krzywdzińska. - Ale w związku z rosnącym kosztem surowców, trzeba było delikatnie podnieść ceny. Przykładowo zupy kosztują u nas o 1 zł więcej niż przed pandemią. Przez podatek cukrowy płacimy też więcej za napoje typu cola czy sprite - dodaje.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Sylwek82 - niezalogowany 2021-06-04 23:29:19

    Przystanek Tlen nie musi zwalniać ludzi , tam ludzie sami odchodzą przez panującą tam sytuację, zła atmosferę i przez toksycznych właścicieli. Trochę to chyba słabe mówić o innym pracodawcy, że kogoś zwalniał - byc może stosowali się do obostrzeń i faktycznie mieli problem z przepływem finansowym, a nie tak jak przystanek który mimo zakazu miał w hotelu gości- ktoś tu jest chyba hipokrytą. Przystanek owszem ładnie wyremontowany ale nadal śmierdzi jak kiedyś, w okół na placu w strone rzeki walają się same przystankowe opokaowania po jedzeniu na wynos i wypitych piwach. I co łatwo komuś przykleić łatkę? Co do cen to zawsze było drogo i czuć było parcie na pieniądze więc to słaby argument ze owoce morza podrożały

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Monia - niezalogowany 2021-06-04 23:42:53

    W Punkt! Nie trzeba nikogo zwalniać bo ludzie sami tam nie wytrzymują. Atmosfera i właściciele okropni.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Malinowa mamba - niezalogowany 2021-06-05 00:24:26

    Przystanek to ladne miejsce i na tym się kończy. Ryba psuje się od głowy

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Byly pracownik pozdrawia - niezalogowany 2021-06-07 18:27:43

    Podobna atmosfera w Stylowej Świecie ,tragedia,zero szacunku dla osob pracujących.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do