
Na rynku brakuje mięsa z polskich chlewni, bo rolnikom taka produkcja się nie opłaca. Wieprzowina importowana jest z krajów unijnych. Polacy nie są w stanie konkurować z rolnikami z Unii, którzy są lepiej dotowani
Michał Drob z Dąbrówki (gm. Drzycim) ma 45 ha własnych i około 15 ha dzierżawionych pól. Gospodarstwo jest od pokoleń w rodzinie. Brat Mariusz uprawia 80 ha nieopodal, w tej samej gminie, w Biechówku. Ma 500 świń (w tym 40 macior). Obu łączy zamiłowanie do rolnictwa i hodowli trzody chlewnej. Pan Michał odstawia do skupu 1-1,2 tys. szt. tuczników. Obaj hodują w cyklu zamkniętym to znaczy, że ich lochy prosią się i pozyskane w ten sposób warchlaki są tuczone.W żniwnym natężeniu współpracują. Wspomagają się wspólnym kombajnem i własnymi maszynami.
Pan Michał ma nowoczesne, półautomatyczne chlewnie bezściółkowe o powierzchni 700 m kw. Pola obsiewa roślinami na paszę. - To głównie zboża i rzepak, który sprzedaję aby dokupić inne zboża i komponenty do karmy dla świń - mówi. Świnie wymagają stałej opieki weterynaryjnej. To też regularne szczepienia prosiąt i macior.
- Szczepimy głównie na: mykoplazmowe zapalenie płuc, parwowirozę, różycę. - Bez tego by się nie uchowały - tłumaczy pan Michał.
Drobowie hodują polskie rasy świń: polską białą zwisłouchą i wielką białą ostrouchą. Hodowla na mięso oznacza, że po urodzeniu prosięta przez pół roku dorastają do wagi 120 kg. - Do jej osiągnięcia świnia zjada około 300 kg paszy - mówi pan Michał - Powyżej niej przybieranie świń “spowalnia”. Przyrost o 1 kg jest efektem karmienia świni 3,5 kg paszy, a nie jak dotąd około 3 kg. Dlatego do zakładów Kier w Jastrzębiu [gm. Drzycim - przyp.red.] odstawiam świnie o masie 120 kg - dodaje.
Według braci Drob, największą trudnością dla hodowców są: niska cena skupu tuczników i ceny pasz. - Zeszłoroczne 4-4,5 zł za kg żywca w tym roku podniesiono do około 7 zł za kg, ale to nie rekompensuje wzrostu kosztów hodowli - mówi Michał Drob. - Podrożało wszystko: komponenty do pasz, paliwo, prąd, który używam w chlewni do wentylatorów i pomp. Obecnie rachunek to około 2 tys. zł za miesiąc. Rok temu było 700 zł za miesiąc. Tyle też płaciłem za 1 tonę zboża, w tym roku - około 1,5 tys. zł za tonę - tłumaczy.
Obaj lubią swoją robotę, ale drżą o przyszłość. Pan Marian wstrzymuje modernizację gospodarstwa. - Nie wiem czy warto, czekam - mówi. - Syn ma 13 lat. Podrośnie i zdecyduje. Bez sentymentów. Podwyżki uczyniły tę produkcję nieopłacalną - tłumaczy.
Wszystko przez rok średnio wzrosło o jakieś 60 proc. Ceny żywca dyktuje niemiecka giełda. Bracia Drob żalą się, że polscy rolnicy nie mają podobnego wsparcia państwa, jak unijni. - U nas już od dwóch lat koszty hodowli przekraczają wartość sprzedaży i to bez liczenia kosztów pracy. Ile można dopłacać? - zastanawia się pan Michał.
Podobnie mówi Leszek Chmurzyński z Sierosławia. Przez ponad 40 lat prowadził hodowlę świń. Teraz 700-metrową chlewnią z 1,5 tys. świń zarządza syn Wojciech, włącza się już wnuk Dominik. Hodują w cyklu zamkniętym (mają 130 loch). Senior pamięta czasy, gdy przez osiem miesięcy karmiono świnie ziemniakami i zbożami. 200 ha słabych gleb obsiewają na paszę: pszenżytem, jęczmieniem, kukurydzą. Lepsze rzepakiem i pszenicą. - Jeszcze niedawno w Polsce było 22 mln świń, dziś jest 6 mln - mówi pan Leszek. - Polska nie jest samowystarczalna. Mięso będzie luksusem, albo wróci reglamentacja. Są i u nas wioski bez jednej świni, jak Ostrowite. W Sierosławiu tylko w kilku obejściach hodują. Kilka lat temu to było nie do pomyślenia. Świnie trzymano choćby na użytek własny. Dzisiaj trzeba kolczykować, rejestrować. Bez tego też można hodować, ale nie ubijesz, badań nie zrobisz. Starsi mówią, że dziś gorzej niż za Niemca. Zlikwidować chlewnie jest prosto, ale przywrócić to duży kłopot. I bądź tu mądry - kończy.
Fot. NADESŁANE
Michał Drob samodzielnie prowadzi nowoczesne chlewnie. Od dwóch lat dopłaca do hodowli świń. Niepokoi go przyszłość wobec nierównej konkurencji z zachodnimi hodowcami
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Rzeczywiście ,to prawda poparcie spada.
***** **
Z tego co mi wiadomo to w m. Ostrowite jest jeszcze minimum 1 gospodarz, który hoduje trzodę chlewną
W każdej miejscowości jest ten sam problem. Rolnicy mają kontrolę weterynarii min. raz w roku dlaczego nie ma kontroli cen. Gdy świnie idą w górę ceny w sklepach również gdy spadają ceny żywca ceny w sklepach pozostają.
Wszędzie tak jest. 30 lat temu w każdym gospodarstwie była świnka krówka... Wszystko się opłacało. Rolnik sprzedał 1 tucznika kupił węgla flaszkę jeszcze do domu przywiózł kasiorę. Teraz 1 tucznik to na dojazd do zakładu musi przeznaczyć.