
Wiesław Rakowski pszczołami zajmuje się od dziecka. Jego pasieka to różne pszczoły - te kupione, darowane, znalezione i uratowane.
To też różne typy uli, też typu “warszawskiego”, z plastrami trudnymi do wyciągnięcia, do których jeszcze nie zaglądał. Rodzin ma 21, pięć lat temu było ich dwa razy więcej. Pan Wiesław mieszka w Łaszewie, w gminie Pruszcz, na skraju zabudowań. Drzew mało,bo wycięto je pod budowę drogi, wieje, naokoło pola, wszędzie w okolicy rzepak i zboża.
Feralnego tygodnia ostatni raz do pszczół zaglądał we wtorek po południu, w środę go nie było. W czwartek, 14 maja, w pasiece było cicho, pszczoły były agresywne, jak tylko wszedł zaczęły atakować. Zajrzał do jednego z uli, na wysuwanym dnie ula leżały pełne garście pszczół, jeszcze z pyłkiem. W drugim ulu kolejne martwe pszczoły. - Płakałem jak to zobaczyłem - mówi pan Wiesław. Z tych uli cały urobek jest do wyrzucenia, podobnie jak w kolejnych dwóch, z pięciu, które zdecydował się sprawdzić. Nie wiadomo jak długo będą zdychać pszczoły w tych innych ulach. Wietrzna i zimna pogoda nie pozwoliła do nich zajrzeć.
Po swojej posesji pan Wiesław idzie ostrożnie, na trawie chrzęszczą deptane owady. W pasiece cisza, latają, ale marnie. Na kolanach, pomiędzy rzędami uli, oglądamy olbrzymie ilości “pijanych” pszczół, niemrawo ruszających się na trawie. Idą, wywracają się, zdychają. Prawdopodobnie te lotne zostały “trafione” opryskami. Efekt jest taki, że nie znoszą pożywienia dla pszczół pozostających w ulu. Ciężko powiedzieć na co pryskano. - Rolnicy czymś pryskają w biały dzień. Pytanie tylko czym? - pan Wiesław wyjaśnia, że 10 lat temu opryski na polach wytruły mu 19 pszczelich rodzin, prawie milion osobników. Wtedy sprawcy nie wykryto, sprawę umorzono. W tym roku incydent też zgłosił na policję. - Sprawcy pewnie nie uda się znaleźć - pszczelarz wyjaśnia, że nie chce robić komuś problemów, ale chciałby, żeby wszyscy pamiętali o zakazie oprysków kiedy owady latają.
O pszczoły dbają we dwójkę, z małżonką. - Były piękne lata. Teraz trwa niesamowita susza, brakuje pszczołom karmy - pan Wiesław wyjaśnia, że przedłużająca się zima wpłynęła na spożycie inwertu, czyli specjalnego pokarmu. Patrzy jak cierpią jego pszczoły. - Najbardziej pracowitą rójką wyciągnąłem trzy lata temu ze… studzienki kanalizacyjnej. Było to w październiku - opowiada pan Wiesław. To jedna z rodzin, która straciła w feralnym tygodniu wszystkie swoje lotne pszczoły.
- Chciałbym przez waszą gazetę zaapelować do rolników, sąsiadów pasiek - pan Wiesław chce, abyśmy pamiętali, jak bardzo środki ochrony roślin i nawozy wpływają na pszczoły. Opryski na inne szkodniki potrafią je błyskawicznie zabić.
- Często sam zapach z oprysku powoduje, że pszczoła lotna nie zostanie wpuszczona do ula. Wtedy cała rodzina nie ma co jeść i wszystkie pszczoły zdychają - mówi mężczyzna. I jakby na potwierdzenie jego słów, podczas naszej wizyty w jego pasiece, na pobliskim polu obserwujemy rolnika wykonującego opryski, chwilę po godz. 17.00.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
I bardzo dobrze, najlepiej zlikwidować wszystkie