Reklama

Podróżnik Tomasz Pasiek chce uczcić stulecie powrotu Świecia do Polski. Przez epidemię jest gotów wyruszyć nawet w grudniu [ZDJĘCIA]

Podróżnik Tomasz Pasiek rowerem dojechał nad cztery oceany. W tym roku chciał zrobić coś wyjątkowego, czy koronawirus pokrzyżuje mu plany?

– Rower jest jednym z moich ulubionych środków transportu – mówi Tomasz Pasiek, podróżnik. – Zbliża człowieka do otoczenia, sprawia, że czuje się większą satysfakcję z jazdy, bo wiąże się ona z pewnym wysiłkiem. Ponadto rower jest ekologicznym środkiem transportu, dzięki czemu nasze kaprysy podróżnicze nie wiążą się ze zbytnimi stratami dla środowiska – wyjaśnia.

– Zamiłowanie do jazdy rowerem wynika z mojego zainteresowania światem i podróżami – podaje. - Od dziecka interesowałem się geografią, zbierałem mapy, lubiłem przeglądać atlas świata, uczyć się o różnych miejscach. Dostałem kiedyś album ze znaczkami z wielu miejsc na świecie, który należał do mojego dziadka. Wtedy za bardzo nie wierzyłem, że kiedyś te miejsca odwiedzę, ale lubiłem o nich czytać. Teraz w większości tych krajów byłem – mówi.

Pan Tomasz zaczął podróżować długodystansowo rowerem w 2013 roku – To była trasa z Niemiec przez Świnoujście do granicy z obwodem kaliningradzkim [graniczący z Polską fragment Federacji Rosyjskiej przyp. aut.] w miejscowości Piaski – informuje. - To była bardzo spontaniczna podróż. Rower z marketu, sakwy ze sklepu chińskiego i trasa wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku. Od tamtego czasu powstało sporo dróg rowerowych, więc można jechać bezpiecznie. Po drodze mijałem blisko 20 latarni morskich i miałem okazję zobaczyć znakomite widoki – wspomina. – Celem moich podróży jest droga, bo to co zawiera się pomiędzy miejscem startu i końca podróży, jest najbardziej fascynujące – wyjaśnia pan Tomasz. - Sam fakt bycia w trasie, odwiedzania kolejnych miejsc, często zupełnie nieznaczących i poznawania bardzo różnych ludzi działa na mnie niezwykle pozytywnie - opowiada.

Jego zdaniem wszystkie wyprawy rowerowe były ekscytujące, ciekawe i w jakimś zakresie trudne, ale najlepiej wspomina podróż autostopową dookoła Nowej Zelandii. – Odbyłem ją na przełomie października i listopada 2019 roku. Nowa Zelandia okazała się niezwykle gościnnym krajem, którego krajobrazy ciężko czymkolwiek przebić. Ludzie są tam niezwykle przyjaźni, rozmowni i nierzadko sami zatrzymywali się i pytali, czy mnie gdzieś podwieźć. Jest to miejsca na końcu świata, ale czułem się tam jakbym był u siebie - wyznaje.

Pan Tomasz twierdzi, żę podróże rowerem są fascynujące i dają wiele przyjemności, ale wymagają też wysiłku i samozaparcia. – Dzięki podróżowaniu rowerem z jednej strony miałem możliwość spotkać dziesiątki ludzi na najróżniejszych szerokościach geograficznych, którzy zapraszali mnie do swoich domów i traktowali jak członka rodziny – mówi. - Dotarłem w wiele miejsc, o których nie miałem pojęcia. Rower sprawia, że wszystko lepiej widać, wszystko jest bardziej namacalne, jakby prawdziwsze. Z drugiej strony te wyprawy to spory wysiłek. Niekiedy ponad 80 dni codziennej jazdy, kiedy każdego dnia przejeżdżałem około 150 kilometrów, a rekordowo nawet 230 kilometrów. Po drodze przeróżne warunki atmosferyczne od burz piaskowych po tajfuny, niebezpieczni kierowcy, czy też awarie sprzętu pośrodku niczego – opowiada.

Najdłuższe z wypraw liczyło około 8 000 kilometrów. – Najdłuższe trasy jakie przejechałem rowerem to z pewnością cztery wyprawy oceaniczne – informuje pan Tomasz. Zawsze ruszałem spod Obelisku Gwiazdy w Jastrzębiej Górze. Dojechałem do Oceanu Atlantyckiego w Cabo da Roca na zachodzie Portugalii. Wyprawę nad Ocean Arktyczny zakończyłem w Nordkapp na północy Norwegii. Jadąc do Pasabandar na granicy pakistańsko-irańskiej dotarłem do Oceanu Indyjskiego. Do Oceanu Spokojnego dojechałem w Szanghaju na wschodzie Chin. W długie trasy jeżdżę samotnie, ale zdarzało się, że po drodzę ktoś się dołączał - podaje.

Wyprawy długodystansowe to spore wyzwanie logistyczne. - Kluczowa kwestia to wybranie celu wyprawy i zabezpieczenie budżetu oraz urlopu w pracy – podaje podróżnik. - Taka podróż wymaga określenia dokładnej trasy, stworzenia map, skompletowania sprzętu i treningów. Muszę najpierw przygotować organizmu na codzienny wysiłek. Przed wyprawą staram się też jeść więcej niż zwykle, żeby mieć z czego tracić później kolejne kilogramy. Zawsze zabieram ze sobą namiot, który pozwala być niezależnym w kwestii noclegu. Mam ze sobą części zamienne, niezbędne narzędzia, nieduży aparat, trochę ubrań, czy też suchy prowiant, który pozwoli mi przetrwać, gdy na trasie nie pojawi się przez dłuższy czas żaden sklep. Co jeszcze zabieram ze sobą zależy od długości i kierunku podróży – wymienia.

W tym roku planował wyprawę rowerową, która miałaby uczcić obchody 100-lecia powrotu Świecia do Macierzy. – Planowałem pojechać trasą, która utworzy na mapie Polski napis „Świecie” z północy na południe. Po drodze chciałem zaplanować wcześniej kilkanaście spotkań w instytucjach kultury dotyczących podróży rowerowych oraz historii Świecia i walorów turystyczno-przyrodniczych naszego regionu. Uznałem, że będzie to godne uczczenie tej istotnej dla losów naszego miasta daty. W związku z koronawirusem nie wiem, czy uda się to zrealizować. W każdym razie jestem gotów wyruszyć choćby w grudniu. Oczywiście w obecnej rzeczywistości priorytetem dla wszystkich powinno być bezpieczeństwo, a nie podróże, więc czekam na rozwój sytuacji. Tegoroczny festiwal podróżników planuję 19-21 listopada. Możliwe, że odbędzie się on zdalnie – mówi na zakończenie Tomasz Pasiek.

Aplikacja nswiecie.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo nSwiecie.pl




Reklama
Wróć do